„Road to Perdition” 2002 – ciemna strona życia

„Road to Perdition” 2002 – ciemna strona życia

 

Rodzina, mafia, gangsterka. Lata 30 poprzedniego wieku. Rewelacyjne są ujęcia filmowe. Plany. Sceny. Ta w deszczu – niesamowita plastycznie, szereg innych również. W fabule nie chodzi o ścisłość. To właściwie o co chodzi? To dobre pytanie. W dziedzinie twórczości sztuczna inteligencja nie święci sukcesów. Wspomagane czy to filmy czy muzyka, czy historie nie mają tego „czegoś”, bo owo „coś”, to nie jest pochodna algorytmu, pojęcie do wyjaśnienia.

Mały chłopak w filmie zaplątuje się w ciemną stronę życia. Ta ciemna strona istnieje, także i teraz, obok ciebie, obok mnie. I przesącza się do nas. W rozmaity, niekoniecznie filmowo-gangsterski, sposób. Historia drogi do Perdition ukazuje widzowi, że poza sferą komfortu jest obszar, gdzie liczy się wyłącznie to, co jesteś w stanie zrobić. To kim jesteś i ile jesteś w stanie poświęcić.

Wartością są aktorzy i ich kreacje: Tom Hanks, Paul Newman, Daniel Craig, Stanley Tucci. Każdy z nich robi na planie świetną robotę, zarazem jest sobą, ale i tym, kogo odtwarza. Szczególnie Daniel Craig, grający niezrównoważonego, psychopatycznego gangstera.

Muzyka Thomasa Newmana to drugi, równoległy film, tyle, że pokazywany dźwiękami. Wszystkie sceny i ujęcia dzięki tłu muzycznemu, dostają i głębię, i emocje. Dotykają widza bardziej, dosłowniej.

Akcja toczy się wartko. Chodzi o wielkie sprawy. Dla wrażliwych może być za wiele krwi czy okrucieństwa. Przyzwyczajeni zostaliśmy do wygody. W zasadzie kłopoty jakie ma dla nas życie, są ważne dzięki mediom, dzięki naszej nadwrażliwości, dzięki konstruktowi tego świata, z którym, w którym się szamoczemy. A chodzi o to, co faktycznie możesz. I jak myślisz, że nic, to jesteś w wielkim błędzie i na drodze na manowce.

Warto obejrzeć ten film. A muzyki nawet posłuchać.

 

Nie bądź obojętny, udostępnij dalej...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *