Jakich k**wa ludobójców? No. Chory jesteś?
Nie ma scen batalistycznych, my kontra oni, ostra broń, żołnierze, plutony egzekucyjne, czołgi na ulicach miast. Wojna, gdzieś daleko jest zdarzeniem medialnym, może poza teslami na ukraińskich numerach, które się pojawiły na ulicach. Generalnie jest spokojnie, to znaczy walczymy, z Tuskiem, z Kaczyńskim, z Trumpem, z Harris i jeszcze z 253 politykami i podobną liczbą złych ludzi. Walczymy z powodzią, walczymy przede wszystkim ze sobą. Z Putinem jeszcze walczymy, tu najmężniejsi są ci, co im nie grozi, udanie się na front. Ludzie klaszczą. Nie mają w d**ie, jakoś to będzie. I tak nic się nie da zrobić.
Artykuł drugi Konwencji ONZ w sprawie Zapobiegania i Karania Zbrodni Ludobójstwa w poczet zachowań kwalifikowanych jako ludobójstwo zalicza “stosowanie środków, które mają na celu wstrzymanie urodzin w obrębie grupy”. A jeśli środek jest łagodny i fajny? Powiedzmy serial “Podręczna” czy jakiś inny? Jeśli środek to publikowanie postaw i wypowiedzi “wstrzymujących” narodziny nowych dzieci, to to jest ludobójstwo czy nie?
Gdyby tak te czołgi. Przerazilibyśmy się, ale… wyciągnęlibyśmy wnioski. A tak, na ekranie w domu, w kieszeni ciągle wyświetlają się kolorowe, drażniąco-ekscytujące. Niby jesteśmy, fizycznie. Ale psychicznie? Duchowo? Duchów nie ma, więc to ostatnie odpada. Co jest? Pieniądze. Władza. Kontrola. I Netflix. I Fejsbok. I nieustający strumień wpadający wprost do oczu i uszu. I h*j.
Zanurzeni w tym strumieniu jesteśmy coraz dalej od siebie. Od siebie nawzajem i od siebie samych, bo sobą już być “nie nada”, w wersji wypowiedzianej tonem patriotycznym, antyrosyjskim, anybolszewickim.
Głowy ci nie urwą. To działania zastrzeżone dla lekcji pokazowych, najczęściej na politykach, nic tak nie dyscyplinuje jak lekcja pokazowa, ewentualnie jak któryś przegnie, ale – bądźmy poważni – kto by się ośmielił. Więc zostaje zwykłe uprzejme ograniczanie zasięgu, moderacja, wizyta policji ewentualnie też.
Sądy lekarskie każą za wygłaszanie opinii niezgodnych z wiedzą medyczną. Co to właściwie znaczy, to znaczy, że najlepsi lekarze, co w tych sądach, a w śład za tym całe środowisko lekarskie, bo przecież środowisko nie protestuje, to są ludzie psychicznie chorzy. Tu nie chodzi o chorobę w rozumieniu lekarskim, tu chodzi o chorobę w rozumieniu człowieczeństwa. Gdyby żaden lekarz nigdy nie wygłaszał opinii sprzecznych z aktualną wiedzą medyczną, to co z postępem w medycynie? A poza tym, nie możesz być sobą. Nie nada – w wersji europejskiej i amerykańskiej.
Przewodnicząca Unii pierniczy jak potłuczona o tym, jak to największym niebezpieczeństwem jest dezinofrmacja. Oni tam mają różne jeszcze typy tej dezinformacji. Niby ma rację. Że to jest niebezpieczeństwo. Ale, żeby to ograniczać? A gdzie wolność słowa? Przecież jak sadzą kocopoły o ratowaniu Ziemi poprzez opłaty w Europie za wydzielanie CO2, to jest to dezinformacja. Ale jak to ograniczyć, skoro ci, co te kocopoły czyli dezinformację rozpowszechniają, ci właśnie oceniają co jest – dezinformacją?
Więc nic się nie dzieje. Po prostu, rachunki rosną. Uprzejmie jesteśmy nakłaniani do zaszczepienia się, bo… nawet papież Franciszek ogłosił, że to gest miłości, cholera dalej nie dam rady.
Mamy jeszcze lady sklepowe w hipermarketach. Jest tam alkohol i słodycze, i cała masa osładzających rzeczywistość rzeczy. Ludzkość przypomina kompletnie pijanego człowieka, który utracił wszystkie zdolności poza przyjmowaniem napojów i jadła oraz wydalaniem ich. Całą resztę ceduje na zapewniający mu satysfakcję system. Dzietność w Polsce wynosi 1.1 wobec potrzebnego 2.1 do utrzymania populacji. Politycy się nie. Obywatele przyjmują dawki, nienawiści, pogardy, agresji, ekstazy, stresu i jego wyładowania. Nikt nie dba o nic poza własną d*pą, a ci co twierdzą przeciwnie, kłamią.
Więc morderstwo jest popełniane na ludzkim umyśle, na ludzkim duchu, na ludzkiej osobie. Jest uprzejme, bez nagłych ruchów, spokojna deformacja, na własne życzenie odbiorców. Nikt, nikogo do niczego nie zmusza, tylko ludzie przestają łączyć się w rodziny. Ich wybór. Politycy uchwalają nową definicję gwałtu, zajęci jesteśmy. Jakoś trzeba żyć. I ta powszechna wiedza, że nikt niczego nie zmieni.
Myszy w eksperymencie Calhouna miały całkowicie wolny wybór, a na dodatek pod dostatkiem i bez wysiłku pożywienia i picia. Na koniec miały siebie w d…. Straciły sobą zainteresowanie. Skupiły się na sobie. Wystarczyła, modyfikacja otoczenia. Przepisów prawnych. Regulacji. Systemu. By nie dało się normalnie żyć.
Więc jesteśmy razem. Razem ale oddzielni. Jedyna łączność może wystąpić w tworzonych przez diabła kanałach informacyjnych. Jak się włączysz i zarezonujesz, to zostaniesz dostrzeżony. Stara totalitarna fabryka, relacje między ludźmi zastąpione zostały relacją z systemem. Ludzkie “razem” jest zagospodarowane przez system, może z wyjątkiem Amiszów. W niektórych ich “kongregacjach” nawet telefony są zakazane. Stoją tam takie budki, jak dawniej u nas. Chcesz zadzwonić, idziesz do budki. A jak ktoś chce zadzwonić do ciebie? Świat ma swoje wymagania.
Więc strzeż się wyjścia poza melodie mainstreamu. Bądź gotowy i aktywny. I w ogóle, “Ignorance is bliss”, przestań myśleć. Bo nic, z tego co jest nie ułoży się w racjonalną całość, chyba, że przyjmiesz, że świat zwariował albo wszyscy się sprostytuowali.
Liczba ludności na świecie przestała rosnąć. Właściwie dlaczego Amerykanie w Chinach produkowali te nowe wirusy? Tak na serio. Dlaczego? Przecież pitolenie o czymkolwiek innym niż wykorzystanie ich do zarażania ludzi jest strzeleniem komuś w twarz drzwiami. Więc po to. Po to pracują laboratoria. Bo jak będziesz miał jednocześnie, takiego wirusa i szczepionkę na niego, to możesz zostać królem świata. Nie na żarty. Czy nikt tego nie pragnie? Nie, oczywiście, że nie.
Najważniejsza zasada ludobójstwa ducha polega na oddaniu głosu ludziom. O wszystkim decyduje popularność. Oraz posłuszeństwo wobec granic rysowanych przez system. Gdy granice przekroczysz, twoja popularność zostaje sprowadzona, nie, nie do zera. System nie jest okrutny. Zostaje sprowadzona do degradującej ciebie egzystencji. Muzyk, dziennikarz, twórca, ich życie i praca zależy od liczby odsłuchań i wyświetleń. To ludzie, ich masa, tłum, każdy z nich jest w pełni wartościowy, to oni decydują, co jest warte. Co ma najwięcej wyświetleń? Co wskutek tego się rodzi? Nie. Tego słowa tu nie napiszemy.
Czy to ma znaczenie? Co robić? W PRLu była taka emigracja wewnętrzna. Kalmary czekały w restauracyjnym akwarium na swoją kolej. Taka sytuacja. Jakby nie teges. Ale PRL się zawalił, choć komunizm się przepoczwarzył w ten uprzejmy, coraz bardziej przerażający system. Restauracja zaś, w której akwariach czekały na swój los przytoczone kalmary, znajdowała się na Titanicu i parę godzin później…
Wczoraj widziałem pierwsze żółte liście. Niebo było błękitne i słońce. Może to jedyne wyjście…