#4. Sartre: przewodnik do wolności w „nigdzie”

#4. Sartre: przewodnik do wolności w „nigdzie”

Jean Paul Sartre był człowiekiem na swój sposób uczciwym. Poszedł do francuskiej armii w 1939, dostał się do niewoli, brał udział we francuskim ruchu oporu. Nagroda Nobla to prestiż, zamówienia i po prostu pieniądze. Sartre jako pierwszy w historii odmówił jej przyjęcia. Można o nim różne rzeczy mówić, ale nie to, że był tuzinkowy.

Rodzisz się i co? I nic. Doświadczasz, poznajesz, robisz coś, to to, to tamto. Rodzisz się bez, przeznaczenia, charakteru, osobowości. Rodzisz się w świecie, który zewsząd napiera na ciebie siatkami znaczeń, powinności i przekonań, ale wszystkie one są tylko opiniami, są stworzone przez ludzi, są narzucanymi tobie, poglądami, na temat kim i jaki jesteś, jaki i po co jest świat, co powinieneś. A to wszystko nieprawda. To są wszystko zmyślenia. Raz jeszcze – opinie.

I tak zostając „wrzuconym” nie z własnej woli w świat, zaczynasz reagować. Ale każda reakcja lub akcje, działanie lub zachowanie, to twój… wybór. Nie przyszedłeś na świat ukształtowany, jesteś sumą swoich kolejnych – wyborów.

Oczywiście możesz od wyboru uciec, nie podejmować go, tyle, że to jeszcze jeden wybór, może pasywności, może uległości, może bierności lub poddania się, ale nadal to jest wybór.

Wolność wyklucza Boga

Naszym problemem i szansą, tym, co czyni nas ludźmi, jest wolność. Od wolności nie można uciec. Nie można uciec od wybierania, bardziej tego niż tamtego. Ta wolność powoduje napięcie, niepokój, ale to cena za stawanie się człowiekiem, bo człowiek to istnienie wolne, zdolne do wybierania. W swoich wyborach moralnych i etycznych człowiek nie jest niczym ograniczony, w tym sensie, że zawsze jakiś wybór ma i jakiegoś nieuniknienie dokonuje. Bóg od czasów Nietzschego „umarł”, a wraz z nim stare odniesienia, ramy światopoglądowe, materializowane w obyczajach i zachowania wzorce i role ludzkie. „Zabrania się zabraniać” – mówił Sartre. Nic – nie może ograniczać wolności jednostki, a jeśli jakieś przeszkody są, to należy je niszczyć, omijać, nie uznawać.

Problem w określeniu, gdzie jesteśmy? Jeśli jest to pokój, to ograniczają nas meble, ściany, jeśli las, to drzewa itd. itp. Wolność to wolność bycia gdzieś, ale owo gdzieś, musi mieć swoje nieusuwalne cechy, które nas ograniczają. Jeśli ma nas nie ograniczać zupełnie nic, przez co możemy być doskonale wolni, to znajdziemy się – nigdzie.

W jednej ze swoich książek Sartre napisał:

„Jeśli Bóg istnieje, to nie jestem wolny.
Ale jestem wolny, a więc – Bóg nie istnieje”.

Stąd nieistnienie Boga, jako ostatecznego, nie podlegającego naszej woli ani interpretacji, punktu odniesienia, źródła celowości i przyczynowości, stało się fundamentalnym postulatem Sartre odnośnie rzeczywistości. Wolność człowieka i Bóg nie mogły jego zdaniem istnieć jednocześnie, a skoro wolność jednak istniała, to Bóg istnieć nie mógł i Sartre był agresywnym ateistą.

Egzystencja przed esencją

Do czasów przełomu po lub w trakcie oświecenia, ludziom towarzyszyło przekonanie, że wszystko ma swój cel, zadanie, przeznaczenie, charakter. Musi więc dowolny element rzeczywistości mieć w sobie coś, co bezsprzecznie go definiuje, sprawia, że jest tym, a nie czymś innym. Można się tu odwołać do idei Platona, uniwersaliów św. Tomasza, do „istoty rzeczy”, bo każda rzecz posiada jakąś swoją istotę. Także człowiek.

Sartre temu zaprzeczył. Człowiek nie posiada „swojej istoty”. Człowiek, każdy z osobna, tworzy swoją istotę i to jaką ją stworzy, zależy od jego wyborów. „Ja” rozumiane jako człowiek jest tym, czym się staje w wyniku własnych działań i czynów, w odróżnieniu od wszystkich innych elementów rzeczywistości. Dawny pogląd nazywano esencjalizmem, bo uznawał on pierwotność pewnej „formy istnienia” – esencji w stosunku do jej materialnego zaistnienia. Egzystencjalizm, także w wydaniu Sartre’a czyni wyjątek dla człowieka i powiada, że „forma istnienia” człowieka nie jest mu nadana, np. przez Boga, nie leży w jego „naturze”, tylko pojawia się dopiero w wyniku jego egzystencji, to jest doświadczania i interakcji ze światem. Stąd egzystencja przez esencją, stąd – egzystencjalizm. To człowiek, tworzy siebie, jak chce. I nie ma od tego ucieczki.

Pożytki z Sartre

Wartością jest to, że Jean Paul zwrócił uwagę na wagę wyborów człowieka i na to, że nigdy się ich nie da uniknąć. Wynika z tych wyborów ostateczna też odpowiedzialność, bo to człowiek sam siebie kształtuje przez owe wybory, i nie tylko siebie, ale zarazem świat. Jest to więc przestroga przed bezmyślnym podążaniem za tłumem, wiadomość, że siebie samego tracisz – gdy nie wybierasz świadomie.

Zwracał Sartre uwagę na wartość autentyczności. Przeciwstawiał on ją istnieniu na zasadzie kopii, kalki, podstawianych do naśladowania w myśleniu, reagowaniu i życiu wzorców. Jesteś na tyle autentyczny, na tyle budujesz siebie jako dodatkową, unikalną wartość we wszechświecie, na ile samodzielnie i świadomie korzystasz ze swojej wolności i wybierasz, tak jak sam uważasz, nie tak, jak cię do tego przynaglają.

Ostatecznie podkreślił Sartre wagę czynów dla kształtowania człowieka, dla jego „formy”. Można tu dostrzec echa konfliktu między św. Augustynem a tzw. pelagianizmem. Gdy „pelagianie” uczyli, że człowiek jest wolny w swoich wyborach i siebie poprzez swoje czyny i wybory kształtuje, to św. Augustyn twierdził, że człowiek jedynie realizuje wolę Boga, więc to od Boga zależy wszystko, łącznie z wyborami i decyzjami, i czynami człowieka. Pogląd pelagiański, pogląd Sartre, to poglądy optymistyczne i aktywizujące. Poglądy przeciwne: „taki już jestem”, „takim mnie stworzył Bóg, natura, wszechświat”, „Bóg tego chciał”, to poglądy pesymistyczne i pasywizujące. Nie – powiada Sartre – jesteś całkowicie wolny w wyborach jakie stoją przed tobą i ponosisz za nie całkowitą odpowiedzialność.

Dwaj kierowcy czyli wolność do nigdzie

Wolność do Sartre to wolność kierowcy, w dobrym samochodzie z pełnym bakiem, który może jechać gdzie chce. Wolność wg Sartre to wolność tego samego kierowcy, w tym samym samochodzie z pełnym bakiem, tyle, że nie ma dróg, ani map i może jechać dokąd chce. Jest to materializacja przestrogi Alberta Camusa „Wolność nie polega na tym, aby być nigdzie”, ale właśnie do „nigdzie” prowadzi Sartre. Nic nas nie ogranicza. Możemy wszystko. Ale ceną za to, jest brak czegoś, na czym można by się oprzeć.

O ile sytuacja kierowcy Sartre jest trudna, gdy jest on sam, gdzieś „wśród pól zielonych”, to gdy zauważymy, że jest on otoczony tysiącami takich samych kierowców, w takim samym otoczeniu i uwarunkowaniu, to sytuacja zaczyna być trudna. Filozofia Sartre nie jest filozofią dla społeczeństwa, jest filozofią rozsadzającą społeczeństwo, rwącą je na fragmenty, na indywidualne ja, które nie zgadzają się na „zasady ruchu drogowego”, tylko ustanawiają, każdy swoje, w imię ich boga, któremu na imię Wolność.

Jesteś czystą tablicą, bez jakiegokolwiek zapisu. Możesz być kimkolwiek chcesz, kimkolwiek zdecydujesz się być. Z jednej strony to oczywiście nieprawda. Z drugiej znów, to pominięcie kontekstu społecznego. Bo owszem nikt nie będzie ci mówił, kim ani jaki jesteś. Ale czy ty możesz mówić innym kim albo jaki jesteś? A jeżeli nie możesz, to do czego prowadzi takie stanowisko? Do samotności i/lub szaleństwa. Do narcyzmu. Bo liczy się tylko ja. Bo jestem tym, kim ja uważam, że jestem.

Człowiek Sartre i sam Jean Paul to ubermensch, nadczłowiek Nietzschego. Wszystko wokół się zawalił. Nie ma prawd, reguł, zasad, Boga. Jest na tym pustkowiu i w tym chaosie tylko sam człowiek i to dobrze, bo jest on wolny, całkowicie. I zgodnie z postulatami Nietzschego drzeć on będzie resztki starej rzeczywistości i tworzyć od początku swoje własne – nie krępowane dawną etyką, moralnością, wiedzą – wartości.

A jakie to będą wartości? – zapyta człowiek przytomny, człowiek praktyczny. – A jakie nadczłowiek zechce – padnie odpowiedź. W praktyce, oznaczać to będzie wolność od moralności, od przymusu własnego, od dyscypliny. W praktyce to będzie rewolucja seksualna powojennej Europy. W praktyce to będzie poparcie zbrodniczego komunizmu ZSRR przez samego Jean Paula Sartre. W praktyce to może być morderstwo, jeśli wiemy, że ujdzie na sucho, bo nie obowiązuje nas już nic. „Jeśli Boga nie ma, to wszystko wolno” – pisał Dostojewski. „Zgadza się. Boga nie ma, więc wszystko wolno” – odpowiadał Sartre. Jesteśmy wolni. Jesteśmy nigdzie. Wokół nas dogasają pogorzeliska kultury i cywilizacji zachodu. Sartre przynosi kiełbaski do pieczenia. Niestety siedzisko będziemy musieli zrobić sobie sami, choćby z człowieka nieopodal. Bo… jesteśmy „nigdzie”, bo Boga nie ma, bo wszystko nam wolno.

 

 


Wcześniejsze części cyklu:

#1. Mechanizmy i jeźdźcy apokalipsy

#2. Karol Marks – prorok krzywdy, nienawiści i agresji

#3. Nietzsche apostoł egoizmu i prorok współczesności

 

 

Nie bądź obojętny, udostępnij dalej...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *