Główne tezy:
- przekonanie, że człowiek ma wolną wolę jest i oczywiste i pozytywne, bo motywuje do działania
- przekonanie, że wola człowieka jest zdeterminowana, choćby przez Boga, demotywuje do działania
- determinizm do świata chrześcijaństwa wprowadzony został przez św. Augustyna, który początkowo argumentował za oczywistością wolnej woli, a potem zmienił przekonania na, choćby częściowo deterministyczne
„wolności nam przybywa, im bardziej stajemy się wewnętrznie niezdolni do złych wyborów”
Zagadnienie wolnej woli człowieka od samego początku zaprząta uwagę ludzi. Od czasów greckiego stoicyzmu, od czasów judaizmu i wczesnego chrześcijaństwa, po gnostycyzm, manicheizm, św. Augustyna, de Molinę, aż do Kalwina, aż do dzisiaj.
Nie jest to wcale zagadnienie akademickie, ale raczej mająca fundamentalne skutki dla działania, postrzegania i kształtowania osobowości alternatywa:
- człowiek posiada wolną wolę lub
- wola człowieka jest zdeterminowana
Wolna wola, to zdolność do dokonywania samodzielnych wyborów, do wyrażania świadomej intencji, by robić to, a nie co innego, by było tak, a nie inaczej. Czym innym jest sama wolność, która jest zdolnością do realizacji wolnej woli. Ktoś może mieć wolę by pojechać do Cancun w Meksyku, ale nie mieć na to pieniędzy. Zatem jego wolność jest ograniczona. Ograniczona brakiem zasobów. Wolność, czyli zdolność realizacji wolnego wyboru, może być ograniczona wpływami zewnętrznymi. Większość ludzi nie mogła z PRLu wyjechać na zachód, bo komuniści tę wolność ograniczali.
Wracałem z długiego marszu. Zrobiłem sobie na pamiątkę, więc tak bez przygotowania ponad 30 kilometrów i blisko końca dopadły mnie skurcze. Idę tak, utykając, słońce nisko, rzeka się skrzy, ciepło, to różni ludzie nad rzeką. – Co, noga boli – usłyszałem z boku. – Tak zagadałem, jak do człowieka – padło następnie. Zaczęliśmy rozmawiać. Gość wyraźnie po przejściach alkoholowych i o tym właśnie zaczął opowiadać. O tym, że nie chce pić, że nie może przestać, że umrze, bo za miesiąc jego urodziny i chyba nie doczeka.
Takie rozmowy są z jednej strony przerażające, z drugiej niesamowicie ludzkie. Bo czy „zwykły człowiek” odezwie się do ciebie jeśli jest nieznajomy? Czy odezwie się „jak do człowieka”? Nie. Nie. Nie odzywamy się do siebie jak do człowieka, jak do człowieka, to znaczy po prostu, bez zahamowań, szczerze. Żeby wyrazić, wypowiedzieć, posłuchać, pogadać. A ten pijak się odezwał. Alkoholik.
Ja mu wierzę. Jego wolność legła w gruzach. Uzależnienie było silniejsze od jego wolnego wyboru. Mówił, że zamordowałby tego, kto wymyślił alkohol. Może tak tylko plótł, a może to był wypowiedziany normalnym głosem, krzyk wściekłości i rozpaczy, człowieka, który znalazł się w pułapce. Więc tak gadaliśmy. Próbowałem jak umiałem. Go zmotywować. Nie „na chama”. Ale jednak…
Pierwotne chrześcijaństwo było ewidentną niezgodą na determinizm, pogląd, że nasze wybory nie są wolne, tylko są powodowane przez przyczyny poza nami. Takie poglądy miały też wczesne sekty heretyckie, jak gnostycyzm czy manicheizm. Św. Augustyn, który był początkowo adeptem manicheizmu, przeciw niemu wytoczył działa, właśnie w obronie wolnej woli. Ale potem zmienił zdanie. Wyprodukował system wierzeń, wg. którego wola człowieka sama z siebie jest zawsze zła i prowadzi do zła. Skala bzdur, które ten wielki święty wymyślił w tym kontekście, jak predestynacja czy los nieochrzczonych dzieci, może budzić zdziwienie. Ale nie budzi, bo na tyle skomplikował swój system poglądów, że rzadko kto, był w stanie sprostać jego intelektualnej zawartości. Całość zaś przekonań oparł na pewnego rodzaju szantażu, a mianowicie na:
- przekonaniu, że jego właśnie poglądy wyrażają szacunek i uniżenie względem Boga, zaś ich przeciwnicy Bogu nie okazują szacunku
- wykazywaniu, że jego poglądy są przejawem pokory, gdy poglądy przeciwne są wyrazem pychy
- sugerowaniu, że jeśli poglądy przeciwne byłyby prawdziwe, to Jezus umarła niepotrzebnie
Te poglądy tak umocowane i bronione, tak opakowane w rozbudowany system zbudowany z niejednoznacznych pojęć, to:
- wiara jest darem do Boga, a nie działaniem i postawą człowieka
- ludzka wola nie jest wolna, tylko zdeterminowana przez Boga
- część ludzi jest przez Boga przeznaczona do świętości, a część nie (czyli przeznaczona na potępienie)
Poglądy te, obce wczesnemu chrześcijaństwu pierwszych trzech wieków, zapuściły głębokie korzenie w kościele, najpierw katolickim, później w jansenizmie i kalwinizmie. Ich efektem są pasywne i negatywne postawy ludzi kształtowanych na ich podstawie, wyrażające się oczekiwaniem, że Bóg coś powinien zrobić, że to, co odczuwają i mają, powinno być inne, lepsze, że ich skłonności nie zależą od nich.
Charakterystyczne będzie tu zachowanie kościoła Irlandii w okresie przed referendum aborcyjnym w tym kraju. Gdy inicjatorzy oblepili ulice plakatami, gdy 24/7 pompowali komunikaty promujące podjęcie decyzji aborcje dopuszczającą, kościół przypuścił szturm. Modlitewny. Bo Bóg coś miał zrobić. Ale Bóg nie ma na co dzień rąk własnych, które wysuwają się z chmur nad głową i przestawiają rzeczywistość, Bóg mieszka w ludziach i ma ich ręce. Patrzy na rzeczywistość przez ludzkie emocje, losy, oczy i poprzez ludzi właśnie działa. To czyny, a nie nastawienia i oczekiwania albo nawet sama wiara czynów pozbawiona, wprowadzają Jego obecność pośród nas. Zmieniają ziemię tak, by była lepsza. „Ci, którzy c z y n i ą wolę Ojca mego” – mówił Pan Jezus o tych, którzy doczekają się szczęścia pełnego.
Ale do czynów potrzebne jest przekonanie o własnej sprawczości, o tym, że mamy wolną wolę. A to zakwestionował św. Augustyn, a to pokutuje do dzisiaj w pasywnych przekonaniach „nie mam wiary”. A kogo to obchodzi, co ty masz? Obchodzi tylko to, co robisz, czy wierzysz? „No tak, ale ja nie wierzę, bo nie mam wiary” – odpowie łazęga zrzucając winę i przyczynę poza siebie, poza własny wybór, którego, jak sądzi może podświadomie, a pod wpływem deterministycznych doktryn, nie posiada.
Jacek Salij OP, odnosząc się do tez prof. Kołakowskiego, pisał, że „wolność jest dla niego przede wszystkim możnością wyboru między dobrem a złem” i dodawał „a przecież„. Zatem wolność dla tego wybitnego nauczyciela katolickiego w Polsce, wcale nie jest możnością wyboru między dobrem a złem. To czym jest? Otóż jest możliwością realizacji wyboru dobra. Im więcej takiej możliwości mamy, tym bardziej zdaniem Jacka Salija jesteśmy wolni. „A przecież nawet z naszego obecnego doświadczenia moralnego wiemy, że wolności nam przybywa, im bardziej stajemy się wewnętrznie niezdolni do złych wyborów” – pisze Salij.
Zatem „kościół uczy” nas ( w cudzysłowie celowo ), że największą wolność osiągniemy, gdy będziemy całkowicie niezdolni do wyboru zła. Rzecz w tym, że wtedy nie będziemy zdolni do… wyboru. A jeśli nie będziemy zdolni do wyboru, to nie będziemy mogli wybierać dobra. Zatem zdolność do wyboru nawet zła, jawi się jako fundamentalne dobro człowieka. Jako coś co człowieka identyfikuje. Coś dzięki czemu jesteśmy ludźmi, bo możemy wybierać. Dlatego wybory nasze mają i wagę i sens.
Przyjemnie jest sobie uświadomić, że moja wolność wobec alkoholu osiągnęła taki poziom, że nie upiję się, choćbym nawet na całą noc został zamknięty w sklepie monopolowym. To, że alkoholik stoi wobec wyboru między zachowaniem trzeźwości i upiciem się i potrafi się powstrzymać od wyskokowych napojów dopiero za cenę ponadludzkiego niemal wysiłku woli, świadczy o tym, że jest on wobec alkoholu mniej wolny niż ja – pisze Salij.
Wolność do nie napicia się alkoholu jest u Jacka Salija daleko większa niż u alkoholika, który ma jej minimalną ilość. Ale wolność dokonania wyboru jest dokładnie taka sama – nie chcę pić. Tylko zdolność realizacji tego wyboru, może być ograniczona, brakiem zasobów, uzależnieniem biochemicznym, przymusem zewnętrznym – nie ważne. Im mniej przymusu wewnętrznego i zewnętrznego tym lepiej, tym więcej możliwości realizacji tego, co — c h c ę — a więc urzeczywistniania wolnego wyboru w praktyce. Im więcej zasobów tym więcej wolności, bo tym więcej możliwości realizacji tego, co chcę.
Są więc te dwa, różne od siebie:
- możliwość dokonywania świadomego, wolnego wyboru – wolna wola
- możliwość realizowania powziętego świadomie wolnego wyboru – wolność
Zatem całkowitą rację miał prof. Kołakowski pisząc:
„Doktryna augustyńska, według której wolność nie polega na możności wyboru między dobrem a złem, ale człowiek staje się wolnym, faktycznie wybierając dobro, może dobrze służyć ideologiom totalitarnym. Istotnie, według tej filozofii, im mniej możliwości wyboru posiadamy, tzn. im bardziej nasze życie jest uregulowane przez przymus, przez władzę, która wie, jak odróżnić dobro od zła, tym bardziej jesteśmy wolni. Jeśli się wierzy, że większość naszych uczynków ma znaczenie moralne – to wolność doskonała uzyskuje idealne wcielenie w reżimie, który nie pozostawia jednostkom żadnego wyboru, to znaczy w państwie totalitarnym”
Od stoików, manichejczyków, św. Augustyna, kalwinizmu ale i częściowo głównego nurtu kościoła zachodniego, gdzie idee św. Augustyna zostały nieco skorygowane, ale nie do końca, pokutuje przekonanie o szlachetności poglądu, iż wolna wola to wola zdeterminowana do dobra, ergo nie jest w ogóle wolna i taka być nie powinna, bo to szkodzić może ludziom. To samo przekonanie wyrażają obecne elity technokratyczne, mówiące Harrarim czy Klausem S. To samo wyrażał minister RP Jarosław Pinkas [LINK] „Po prostu, zwyczajnie wygenerujemy zapotrzebowanie, emocjonalne zapotrzebowanie, taki stan ducha, że chcę to mieć, ponieważ jest to dla mnie niezwykle ważne.”
Zapowiedziana przez Kołakowskiego konsekwencja augustiańskiego determinizmu, a więc totalitaryzacja życia społecznego, staje się powoli faktem. Staje się też faktem wzrost poczucia bezsilności, „bezwoli”, pasywności i rezygnacji. Nie. Mamy wolną wolę. Ten alkoholik, który nadludzkim wysiłkiem może tylko uniknąć wypicia alkoholu, jeśli mu się to uda, to staje się nadzieją ludzkości. Bo nasze człowieczeństwo nie polega jak chce tego katolicki nauczyciel na komfortowym stanie, gdy nie jesteśmy w stanie zrobić sobie lub innym krzywdy, ale polega na ścieraniu się ze złem, na walce o wolność właśnie w oparciu i na podstawie zdolności do wolnego wyboru, który ci i tamci chcieli by ludziom odebrać, wmawiają im, że to szkodliwe albo że to nie istnieje. Istnieje. Bierzmy się w garść. Do roboty!