Każdy z nas czuje. Pamiętam swoje emocje, gdy podawałem rękę ludziom, którzy mnie nie lubili i nie szanowali, jak wszystko we mnie się buntowało, krzycząc “To nieprawdziwe!”, “To kłamstwo!”. I ów wewnętrzny sprzeciw i krzyk był całkiem uzasadniony, bo czułem brak szacunku i uprzejmości, a przejawiałem gestem szacunek i uprzejmość, czy byłem więc prawdziwy? Czy zaprzeczałem sam sobie, oszukując siebie i innych?
Te “obowiązkowe” normy narzucone przez obyczaje postrzegałem jako tyranię kultury, wymuszającą na ludziach fałszowanie własnych emocji. Nie pozwalającą im być prawdziwymi. I jakoś tak teraz rozumiem, Agnieszkę z Warszawy lat 27, która opowiada publicznie o swoich skłonnościach lesbijskich, bo chce być… prawdziwa. Tak samo prawdziwi chcą być uczestnicy parad dumy, eksponujących swoje gołe tyłki i genitalia w publicznych marszach. Wszyscy chcą być prawdziwi, tylko co, to oznacza – być prawdziwymi?
A oznacza to, bycie w zgodzie z ODCZUWANYMI IMPULSAMI, POPĘDAMI i EMOCJAMI. Te impulsy i popędy, to emocje i odczucia najbardziej podstawowe. To one dzisiaj DEFINIUJĄ CZŁOWIEKA, STANOWIĄ CZŁOWIEKA. Człowiek, który nie pozostaje w zgodzie z tymi doświadczanymi emocjami w zasadzie NIE JEST CZŁOWIEKIEM. Agnieszka wyżej wspomniana, pisze, że dusiła się, nie mogąc upublicznić swojego seksualnego pożądania, i w konsekwencji wiedza sprzedawcy w żabce, czy syna sąsiadów, że ona ma ochotę na seks z kobietami, zdejmuje z niej ten straszny ciężar, pozwala jej być PRAWDZIWĄ, być “prawdziwym” człowiekiem.
“A wszystko to, bo ciebie kocham. Nie wiem jak bez ciebie mógłbym żyć” – śpiewa kapela rockowa. Od około dwóch wieków, CZUCIE rozumiane jako zestaw pierwotnych, podstawowych emocji, stopniowo powiększało swój stopień ważności w hierarchii zapisanej w świadomości ludzi. To co czujesz – przednamysłowo, przed przepracowaniem własnego charakteru pod wpływem kultury, jest kwintesencją Ciebie, jest najpierwotniejszą “prawdą” o Tobie. Ty jesteś swoim CZUCIEM. To wiara i przesłanie współczesności.
Mel Gibson podnosząc miecz i porywając za sobą tysiące Szkotów do powstanie przeciw Anglikom w filmie “Braveheart”, nie kieruje się chęcią zmiany stosunków społecznych, pragnieniem zaprzestania eksploatacji Szkotów przez Anglię. On się kieruje CZUCIEM. To CZUCIE porywa jego i tłumy. To CZUCIE wiedzie ich wszystkich na wojnę, przegraną zresztą.
Adam Mickiewicz też był apostołem CZUCIA. Jego “Mierz siły na zamiary, nie zamiar podłóg sił” jest deklaracją ustanowienia CZUCIA najwyższym i niekwestionowanym, w zasadzie sakralnym, powodem podejmowania działań. Polacy przyjęli to przesłanie i w oparciu o CZUCIE podjęli w swojej historii trzy powstania: Listopadowe, Styczniowe i Warszawskie. Za każdym razem poziom CZUCIA stawał się bardziej absolutny i bardziej sakralny, bo tylko sakralnością CZUCIA dawało się wytłumaczyć, potworność efektów podejmowanych działań. CZUCIE zamiast zostać zakwestionowane, dostąpiło sakralizacji.
Te same procesy postępowały, tężniały, potęgowały się na całym świecie. Choć może wypada zauważyć, że najintensywniej w świecie Zachodu. Gdy wzajemne zauroczenie sobą małżonków było pożądanym dodatkiem do sprawy małżeństwa, stało się – na przestrzeni 200 lat – jedynym kryterium jego zawierania. Dołożono wolność tj. brak hierarchii w małżeństwie i zachowując przyczyny rozpadu małżeństw lamentujemy nad skutkami tych przyczyn.
CZUCIE stało się niemal wyłącznym kryterium decyzji politycznych i postrzegania tożsamości człowieka. Myślenie zostało sprowadzone do funkcji całkowicie służebnej wobec czucia, a więc do brutalnego wyszukiwania jakichkolwiek potwierdzeń dla odczuwanych emocji i, podejmowanych na podstawie tych emocji, działań. Stąd rozumowanie jako proces łączenia w logiczne związki przyczynowo-skutkowe różnych postrzeganych zjawisk, stało się niemożliwe, bo CZUCIU nie służy, bo CZUCIE może zakwestionować.
Mój pierwotny sprzeciw wobec podawania ręki osobom, którym tej ręki wcale nie miałbym ochoty podać, wyrażał pewną głęboką prawdę o naszej rzeczywistości, prawdę o istnieniu i roli KULTURY. To właśnie kultura, wyrażająca się m.in. w obyczajach, NAKAZUJE pewne postawy i zachowania, ograniczając jednocześnie możliwość podążania za CZUCIEM. Kultura więc “niewoli” człowieka. Co więcej, wg. aktualnych tożsamościowych aspektów CZUCIA, nie pozwala człowiekowi być “prawdziwym”.
Kultura zaczęła być postrzegana, nawet w świecie (para) naukowym, jako OPRESJA. Gdy CZUCIE jest “bogiem”, to KULTURA jest opresją. Stąd żądanie destrukcji i odrzucenia kultury, jako narzędzia niewolenia ludzi. To są postulaty tzw. postmodernizmu, nowoczesnego “myślenia” o ludziach i rzeczywistości. Jako krytyczne dla tożsamości jednostki pozostały w jej świadomości CZUCIE i WOLNOŚĆ. Więc w imię WOLNOŚCI do wyrażania CZUCIA, należy się uwolnić od norm i kultury. Zbudować nowe normy, których istotą jest brak jakichkolwiek norm, poza zaspokajaniem pierwotnych w swej istocie, odczuwanych popędów.
Gdy opublikowałem film ilustrujący brutalną napaść dwóch kobiet, właścicielek apartamentu, na rodzinę go wynajmującą, z komentarzem “Łagodność kobiet”, usłyszałem, że moja koleżanka moja jest “oburzona”. Oburzyło ją to, że ja myślę “stereotypami” na temat kobiet itd. itp. Pod wpływem tego oburzenia, postanowiła działać, to jest mnie samego oceniać itd. itp. Zapytałem czy oburza ją również wzrost przestępczości i agresji ze strony kobiet. Czy gdyby ten wzrost był 50%, to byłoby dla niej oburzające, a może 100%, a gdyby tak 200%? Brak reakcji. Oburzenie nie jest bowiem możliwe w wyniku rozumowej analizy rzeczywistości, faktów i przewidywanego kierunku rozwoju wydarzeń. Oburzenie jest możliwe WYŁĄCZNIE jako efekt CZUCIA.
W tym wielkim pochodzie pierwszomajowym CZUCIA doszliśmy do stadium, całkowitego uwolnienia się od rozumu. Kobietę nazywa się mężczyzną i odwrotnie. Tworzy się rozwiązania prawa, konstytuujące ten absurd. Penalizuje się jakiekolwiek wypowiedzi czy zachowania kwestionujące te absurdy. Z absurdu tworzy się NOWĄ RZECZYWISTOŚĆ. Rzeczywistość CZUCIA.Sytuację z bajki “Nowe szaty króla”, gdy wszyscy widzą nagość władzy i jednocześnie wychwalają nowe szaty, których nie ma.
Ponieważ zaproponowany ludziom obraz rzeczywistości z nią samą nie ma już nic wspólnego, ponieważ jest, jak wyżej określono, absurdem, to do jego stosowania przez ludzi niezbędny jest przymus i TERROR. Stąd właśnie postulat Tim Gilla by “Ukarać” tych, co chcą małżeństwa w rozumieniu tradycyjnej kultury. Stąd terror wobec ludzi w obszarze zatrudnienia, a polegający – tak, tak, jak za komunizmu – na zwalnianiu z pracy za poglądy niezgodne z absurdalnymi. Stąd wytworzenie pojęcia “homofobii”, które ma być ilustracją jakiejś nienawiści, mającej nieuchronnie prowadzić do zbrodni, a przez to podlegającej rozmaitym dotkliwym karom (czy to finansowym czy więzienia).
Na “kampusach” uniwersyteckich wolnego Zachodu, wyłączną wolnością staje się wolność CZUCIA, a to wyklucza wolność słowa i poglądów, bo te mogą ranić CZUCIE, czujących. W ostateczności człowiek staje się zaszczutym zwierzęciem, wraz ze swoim czuciem, wyzwolonym z ram kultury, tradycji, porządku, obyczaju. W końcu wyzwolonym z wolności. Mogącym kopulować z telewizorem albo jeszcze lepiej z komórką dostarczającą rzeczywistości wirtualnej, mającym umysł zamknięty w tej komórce i w rzece impulsów dostarczanej w postaci kolorowych newsów i obrazków.