“Tylko nie mów nikomu” – refleksje na gorąco

 

 

Obejrzałem ten “film”. Jest opublikowany na youtube. Czuję się przygnieciony. Nie wiem, czy dobrze zrobiłem. Nie wiem, co powiedzieć. “Kleru” nie oglądałem. Tym razem popatrzyłem. Skala – właściwie nie wiem jakiego słowa użyć – potworności i obrzydliwości jest jak dusząca magma. To po prostu straszne.

Film jest jakąś formą zemsty. Zadośćuczynienia, a może odwetu, na instytucji Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Tak mi się wydaje. Na to by wskazywało, nieustanne łączenie obrazów o treści religijnej, religijnych znaków i symboli, z przekazami o potwornościach, jakie wyrabiali księża. Takie prawo reżysera i twórcy.

Początek jakiś dziwny, bo kobieta, wykorzystywana jako dziewczynka przez księdza, przedstawia się siostrze administrującej domem księży innym nazwiskiem niż pokazane w czasie jej wypowiedzi przed kamerą. Prawdopodobnie panieńskie zostało użyte do kontaktu z księdzem, bo nowego – nie znał*. Osoba, którą przedstawia jako swojego męża, mężem wcale nie jest, tylko osobą z ekipy filmującej. Małe kłamstwo, nic wobec doznanej krzywdy.

List pasterski episkopatu polski ponownie będzie odczytany. W trosce o Ojczyznę i naród, biskupi polscy i tak dalej, i temu podobne. W kościołach zakonnych czasem nawet tego nie czytają, bo i po co.

Gdy już zaoramy tę instytucję, to będziemy wolni. Sprawiedliwości stanie się zadość. I być może musi. – Jeśli sól straci smak, czymże ją posolić? – pytał Nauczyciel z Nazaretu. Ciąg dalszy jego wypowiedzi mówił, o podeptaniu przez ludzi.

I jakoś tak bezradnie trochę stoję i patrzę. Nieprawość woła o pomstę do Nieba. Pełne – przyznajmy w końcu – fałszu usta wielkich, serwują jakieś tam plastry, żeby wszystko zostało jak jest. Ale kto, ma być w końcu odniesieniem dla prawdy? My sami? Ja? Tomasz Sekielski? Serio?

Pozostaje wierzyć, że Bóg istnieje. I może się wkurzył, nie – On się nie wkurza. Oni po prostu pobłądzili. Uczynili z siebie władców. W końcu papież nosił kiedyś trójkoronę. A de facto, postawili siebie ponad ludem. Rozliczali lud. Powiedzieli, że oni właśnie reprezentują Pana Boga, nie my. My źli. My grzeszni. Oni – Święty Kościół. Mamy siedzieć cicho, słuchać ich i otaczać ich czcią.

W ogóle ta konstrukcja pojęciowa. W pewnym momencie “kościół” przestał znaczyć to, co znaczył. Kościołem i to “świętym” zaczęto nazywać instytucję tworzoną przez pewną grupę ludzi. Odtworzyła się być może sytuacja sprzed przyjścia Mesjasza, kiedy to plemię Leviego miało monopol na sprawowanie kultu, składanie ofiar, bycie pośrednikiem między Bogiem a ludźmi.

Ale co w zamian? To pytanie każdy sobie może zadać. Jak dalej? Do czego to zmierza?

Nie umiem odpowiedzieć. Czy oni potrafią? Czy to nie jest smutne, że piszę “oni”? Czy oni nie sami nie postawili się jako oddzielni od nas? Czy kurczowy uchwyt, by jakoś dalej było tak, jak jest, nie pogrąży tej instytucji jeszcze bardziej? Czy chrześcijaństwo polega w ogólności na instytucjonalnej religii? Czy da się BEZ jakieś takiej instytucji?

To nieprawda, że w kościele katolickim jest szczególne natężenie potworności. W innych kościołach, religiach, środowiskach nie jest jej mniej, a może – o czym zdają się świadczyć zamieszczane od czasu do czasu informacje – jest tego więcej. Ten problem to NIE JEST problem kościoła katolickiego – jak mówi jedna z osób występujących w filmie. To dziennikarze są teraz ostoją prawdy? Serio?

Może to, co przeminie, to postać tej instytucji. Ta nieomylność, ta zwierzchność, ten napompowany odgórnie, a nie poprzez przykład, autorytet. Gdzie jest służba, o której mówił Jezus? W słowach czasem. Zresztą, politycy podobnie “służą” ojczyźnie i narodowi, a kościół – jest instytucją społeczną.

Nigdy nie molestował mnie żaden ksiądz. Myślę, że 99% nawet to do głowy nie przyszło. Te potworności, niestety, zdarzać się będą. Może radzić sobie z nimi instytucja wreszcie zacznie poprawnie. Może kler powinien spuścić z tonu. Stać się naszymi braćmi w wierze, a nie nieomylnymi nauczycielami i zwierzchnikami?

Ale tacy właśnie “nieomylni” są nam, Polakom potrzebni. To od nich, za godzinę w niedziele plus trochę drobnych, dostajemy potwierdzenie, że jesteśmy DOBRZY. I pójdziemy do nieba. Ksiądz to załatwi. Odprawi mszę pogrzebową. No i chodziliśmy przecież do kościoła, czyli… byliśmy dobrymi chrześcijanami.

Gówno prawda. Przepraszam za wulgaryzm. Chrześcijaństwo polega na umieraniu. Niestety. I na czynieniu dobra innym. Na relacji miłości do Boga i ludzi. Ale odtworzyliśmy kult grzechu, obrzędów oraz prawa. Zacerowaliśmy zasłonę przybytku i odtworzyliśmy stan kapłański (przez pierwsze dwa wieki chrześcijanie odrzucali pomysł, by był odrębny stan kapłański).

Więc nie zaorujmy. Dostrzeżmy całą masę ludzi. Ludzi w sutannach. Ludzi, którzy jakoś tam swoje życie poświęcają, choć sami mają czasem wątpliwości, sprawie religii i Boga. Tacy naprawdę są. Dostrzeżmy też tych napompowanych: godnością, autorytetem, i nieomylnością. Ostatnio jeden z nich, chyba w imieniu episkopatu, bo biskupi nie potępili jego wystąpienia, modlił się o szybką śmierć papieża Franciszka, gdyby ten się nie nawrócił. Ot… signum temporis.

Chciałbym, żeby ta instytucja przetrwała. Bo jest nam potrzebna. Chciałbym, żeby się zmieniła. To nie będzie za 5, 10 lat. Może za pokolenie? Chciałbym, żeby ci, co w Boga wierzą, za kościół uważali to, co wyraża jego pierwotne greckie określenie – ecclesia czyli zgromadzenie. Zgromadzenie WSZYSTKICH wierzących, a nie instytucja tworzona przez stan duchowny mający monopol na religię.

A film, no cóż. Ciężki, tak jak winy duchowieństwa. A że są i innych winy, i może większe, nie zmienia jego wymowy, szczególnie w tym kontekście, że ci inni aż tak nie aspirują, do występowania w imieniu Boga.


*- Poprawka do tekstu

 

Moje recenzje innych filmów z tej tematyki:
Milczenie” Martina Scorsese {LINK}
Spotlight” {LINK}

 

 

 

Nie bądź obojętny, udostępnij dalej...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *