“Powiedz mi co jesz a powiem ci kim jesteś”
“Tell me what you eat and I will tell you what you are.”
To chyba najsłynniejszy cytata francuza, który studiował prawo, chemię i medycynę, był adwokatem, deputowanym rewolucyjnej francuskiej konstytuanty, burmistrzem swojego miasta, nauczycielem francuskiego w USA i tamże pierwszym skrzypkiem orkiestry nowojorskiej i ostatecznie sędzią Trybunału Kasacyjnego w Paryżu.
Przytoczone powiedzenie wskazuje nam, że dieta jest najpotężniejszym czynnikiem kształtującym nasze ciało (i zdrowie). Pozostałe dwa czynniki to aktywność fizyczna oraz psychiczno emocjonalna (stres). Czego tymczasem ludzie dwudziestego pierwszego wieku szukają by zmienić swoje ciało? Nowych środków farmaceutycznych, nowych kuracji i operacji plastycznych, nowych szamponów, kremów, tabletek. To jakieś szaleństwo. Szukają tego co przynosi zmiany na chwilę, dotyczy objawów, pogarsza ogólny stan i uzależnia. W dziedzinie zaś realnie wpływającej na nich – wykazują ignorancję i skrajną nieroztropność, konsumując reklamowane w telewizji produkty.
Podobnie rzecz się ma z człowiekiem jako bytem duchowym, psychicznym, emocjonalnym. Jesteśmy tym co spożywamy (w sensie psychicznym). To co konsumujemy oczami i uszami w najistotniejszy sposób wpływa na naszą osobowość (podobnie jak dieta na nasze ciało).
Stajemy się tym co konsumuje nasza świadomość oraz nasze ciało. Ta prosta prawda nie wydaje się docierać do nas w wystarczającym stopniu. Ignorujemy ją na co dzień. Na co tydzień. Na co rok. W ciągu całego życia. To jakie książki czytamy. Jakie wypowiedzi. Jakie filmy oglądamy. Jakie stacje telewizyjne czy internetowe. Jakich ludzi słuchamy, tych co mają coś do powiedzenia, czy tych którzy lekce sobie ważą to co wychodzi z ich ust.
To na co zwracamy uwagę w nas pozostaje i nas kształtuje. Nie w sposób natychmiastowy, widoczny i spektakularny. Ale jak dieta. W sposób powolny, nieodwołalny i skuteczny.
Wyobrażamy sobie, że wszystko możemy. Że możemy zmienić siebie jeśli tylko byśmy chcieli. Że nasze wybory, postawy i zachowania są definitywnie nasze. Gdy tymczasem są one skutkiem tego co docierało do naszej świadomości. Nasze zachowania i decyzje w 95% są pochodną procesów, których nie jesteśmy świadomi, które wydają nam się odruchowe, a których podstawą jest to co do nas dotarło w przeszłości. Ta akumulacja psychicznych doświadczeń działa jak autopilot. Naprowadza nas na nasze postawy i reakcje i działania. Wysiłkiem woli podjętym na podstawie jakiegoś rozumowania czy przekonywania możemy na chwilę zmienić “trasę”. Ale to trwa bardzo krótko. Bo wysiłek męczy. I “samolot” powraca samoczynnie do wskazań “autopilota”.
To co podamy ludziom i sobie – nas ukształtuje. Wyłączmy z tej diety szkodliwy szlam. Choćby błyszczał i smakował niezwykle. Od tego zależy nasze zdrowie psychiczne. Niszczące “śmieciowe” jedzenie jest naprawdę smaczne. Drażni nasze zmysły w zaplanowany sposób. Wykorzystuje naturalne preferencje naszego organizmu. Uzależnia, wywołuje pragnienie następnej dawki. Spełnia niemal definicję narkotyku, jako czegoś co daje przyjemność i wywołuje przymus/tendencję do ciągłego powracania. Czy potrafimy żyć bez telewizji? Albo codziennych wiadomości? Nawyków informacyjnych… Nie jesteśmy uzależnieni?!
Przekaz informacyjny podlega podobnym regułom jak kulinarny. Wywołuje przyjemność. Powoduje niezdrową satysfakcję czy ciekawość. Przykuwa czasem uwagę. I w niezauważalny sposób przyzwyczaja psychikę, przykuwa do dalszych dawek. Czujemy się z tym dobrze. Zestaw kolorów, zestaw tematów, sposób wypowiedzi i zachowania się. Przekazywane emocje. To wszystko jest przedmiotem konsumpcji.
Apostoł Paweł już uczył, że “wiara rodzi się z tego co się słyszy”, i dopowiadał że “tym co się słyszy jest słowo Chrystusa”. Co rodzi się ze słuchania i oglądania apostołów nihilizmu występujących w strojach redaktorów i redaktorek? Co się rodzi ze słuchania i oglądania programów i seriali klasy “C”?
Postulat zmiany przyzwyczajeń i nawyków informacyjnych, kulturalnych i medialnych jest krytyczny. Bez uprzedniego świadomego wyboru. Bez zmiany tych przyzwyczajeń. Bez zmiany tego co konsumuje nasza świadomość – nie zmienimy siebie ani innych. Żebyśmy nie wiem jak się starali. Nie wiem jakie podejmowali decyzje. Prędzej czy później powrócimy do starych przyzwyczajeń i postaw.
Możemy zmienić dietę informacyjną. Naprawdę. Jeśli chcemy zmian. Jeśli chcemy przyjemności i satysfakcji rozmaitej – znajdzie się cała gama dostępnego szeroko śmieciowego przekazu. Możemy sobie jeszcze nie zawracać tym głowy. Wtedy nasza ręka czy nasz umysł, bezwiednie sięgnie po to co da nam chwilowe przyjemne doznania. Inżynierowie od ciała i dusz nieustannie nad tym pracują.