Nie ma nas

Daliśmy się zredukować. Jesteśmy zestawem sterowalnych reakcji. W nienawiści, w chciwości, w niezbyt drogich objawach sympatii. Nie ma nas. Nie ma tego wszystkiego co wyrastało ponad. Nawet zwykłe zauroczenie pięknem udało się zeszmacić, to znaczy – zestandaryzować, uczynić produktem, zaspokajającym potrzeby. Producentów.

Wykrzywiona twarz tryumfującego Nieprzyjaciela unosi się nad nami ze śmiechem. I z politowaniem. Żebrzemy o trochę chwil, o garść wrażeń i konto w banku. O pracę. O to, żeby nas nie kopali. O to, żebyśmy mogli skopać kogoś innego. I wychylić do dna. I zanurzyć się. W odbierającej świadomość przyjemności.

Potem codzienna harówka. Rosnąca szarością zimy rezygnacja. Dobrze przygotowany dokument, na którym mamy wypisane wszystkie argumenty, świadczące za nami. To wszystko gówno. Warte dyrdymały. Chodzimy po ziemi. Trzeba patrzeć szerzej. Brać życie jakim jest. Przecież tyle dobra robimy. Pomimo.

Więc na przekór sobie. Szacunek chcę oddać szaleńcom. Tym wszystkim co życie swoje położyli. Dla jakichś tam celów. Albo wartości. Bo trzymają oni, krawędzie czasu, rozdarcie doraźności, przez które prześwituje, to co nienazwane. I dlatego tak łatwe dla wykpienia. Z pozycji.

Nie wiem nawet kiedy to się stało. Kiedy postradaliśmy marzenia. Te nieosiągalne. Kiedy przyjęliśmy do wiadomości. Skazanie na doczesny bilans, którego wynik – nie ukrywajmy – opisuje naszą twarz. Miotamy się czasami. Nie możemy przyznać. Więc pluciu i utyskiwaniom… Żeby jeszcze oni, szlag ich trafił. Wtedy. Wtedy. Wtedy. Na pewno nie teraz. Nie dzisiaj…

https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=8viQSBpOjqM

 

Nie bądź obojętny, udostępnij dalej...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *