Otwarcie i zamkniecie każdych igrzysk olimpijskich to ważny moment w historii. Ta bowiem kształtowana jest przez wielkie przekazy medialne odbierane przez setki milionów ludzi.
Każda zatem taka uroczystość to pewnego rodzaju lekcja, okno wystawowe, wkład do wspólnej świadomości świata. Każda taka ceremonia to okazja do zapoznania się z tym, co mają do zaproponowania światu gospodarze. Z czego są dumni i co chcą przekazać.
W tym kontekście otwarcie Igrzysk w Soczi wypada – moim skromny zdaniem – po prostu źle. I nie chodzi tu już o blamaż techniczny, który ogromy symbol olimpijski uczynił rażąco ułomnym na oczach milionów widzów. Chodzi o całość.
Co w otwarciu mi się podobało? Dwie rzeczy: historia przez sam fakt jej opowiadania oraz stroje kobiet w scenach walca. Po raz pierwszy dało się zauważyć taką dysproporcję pomiędzy “starym” a “nowym” światem. Nowy świat (Ameryka) po prostu nie ma historii. Te dwieście lat to po prostu nic, w porównaniu z linią dziejów doświadczaną na starym kontynencie. Historia Ameryki jawi się, w tym świetle, niezwykle ubogo.
Gdy patrzyłem z kolei na kobiety tańczące w tych zwiewnych sukniach, to nie sposób było nie poczynić analogii do czasów dzisiejszych, do wyzwolonych nastolatek, do kobiet agresywnie “walczących” o swoje. To chodzących w marynarkach i spodniach. Tamte kobiety to były istoty z innej planety. Czy komuś przyszło by do głowy pojedynkować się o kobietę? Ten walc i te stroje pokazuje najlepiej co ludzkość zrobiła z tą najcudowniejszą różnicą, która była motorem napędowym ludzi przez tyle wieków.
Nie podobało mi się więcej rzeczy.
#1. Historia. Pokazana fałszywie, nieprawdziwe. Rosja to nie jest kraj słowiańskich budowniczych, którzy a to budowali Petersburg na bagnach a to fabryki w czasach komunizmu. To też nie jest kraj umiłowania piękna tańca i muzyki klasycznej (choć te elementy można w niej znaleźć). Rosja to historia implementacji wschodniej dziczy ze stepów Mongolii na słowiańskim gruncie. To but Mongołów, który spoczął na Rosjanach na ponad 200 lat, ukształtował ich dusze, postawy i zachowania. Ale o tym ani słowa. Rewolucja październikowa, jeden z najbardziej zbrodniczych procesów w dziejach ludzkości, zawdzięcza swój poród z jednej strony mongolskim chanom z drugiej marksistowskiej relatywizacji wartości i społecznemu utylitaryzmowi. Skutek był taki, że człowiek był nikim.
I to właśnie widać w całej uroczystości. Człowiek jako człowiek jest nikim w kulturze Rosji. Jest trybem, elementem Państwa jemu służącym.
#2. To na co zwrócił uwagę młody człowiek oglądający ze mną ceremonię otwarcia to: “Ale dlaczego tam nie ma piosenek?”.
Tam nie ma piosenek, bo tam istotne jest czy równo maszerujesz, czy równo śpiewasz, czy budujesz Państwo. Tam nie ma piosenek, bo Ty się nie liczysz. Bo to co przeżywasz, bo twoje emocje – nie mają znaczenia. Bo liczy się Naród, Państwo itd. itp. etc.
#3. Fatalne przemówienie nowego przewodniczącego MKOL. Chrzanił jak czasem ksiądz na kazaniu, długo i o wszystkim, aż słuchacze z niecierpliwością zaczynają przebierać nogami i zerkać na zegarek. Niedobrze.
#4. Brak spójności przekazu. Cały pokaz powinien – tu wyłącznie moim zdaniem – mieć jeden przekaz, jedną informację, jedną fabułę która prowadzi do jednego finału. Wtedy wyciska piętno na uwadze słuchaczy. Rosyjska prezentacja to było po trochu o wszystkim.
Sumując.
Był rozmach i pieniądze. Zabrakło prawdy i emocji. Jedna dobrze wykonana piosenka potrafi porwać uwagę i serca ludzi. Setki równo maszerujących ludzi, dziesiątki niezwykłych migających figur w powietrzu i kolejne minuty sztucznych ogni wywołują znużenie i chęć zapomnienia tego.
Jednym słowem – klapa. A przecież można…