Błogosławieństwo cierpienia, katastrofy i tragedii

Wszyscy drą szaty w przerażeniu jak źle ida sprawy. Piętnowanie zła. Piętnowanie piętnowania. Przerażanie się na całego. Więc… jak jest? Jest do dupy. I to jest właśnie dobrze, cudownie, wspaniale, gdy tam właśnie, do czarnej, potwornej dziury – z napisem krzywda, ból, osamotnienie, wykorzystanie, pogarda, bezsens, bezsilność i w końcu – nienawiść, choćby do innych, choćby do świata, choćby do zła, choćby do samego siebie – trafimy. Wielkie jest nasze szczęście! Bo rzadko można wygrać tak wielki los.

Nie od rzeczy Pan Jezus nauczał: „Błogosławieni, którzy płaczą. Albowiem będą pocieszeni.” To nie w samym płaczu jest błogosławieństwo, ale w możliwym pocieszeniu, które przecież nie przyszłoby, bez tego pierwszego etapu, który rozrywa duszę, miażdży serce, gniecie i unicestwia nadzieję.

Bardzo podobne podejście ma hinduizm. Otóż za jedną z najbardziej sprzyjających okoliczności tak trudnego do osiągnięcia „oświecenia” uważają oni tam – rozpacz. To jest właśnie stan, kiedy człowiek ma większą szansę zrobić krok, w kierunku „Nieznanego”. Przekroczyć samego siebie, bo jak się z siebie jest zadowolonym i dobrze nam w „świecie”, to jak zrobić ten krok? „Biada wam, którzy się teraz śmiejecie – mówił Pan Jezus – albowiem smucić się i płakać będziecie”. „Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą” – a czyż nie to jest współczesnym świętym „Gralem”? Zabieganie o to, żeby nas ludzie chwalili?

Więc tragedia, katastrofa i sytuacja bez wyjścia, jest wielkim szczęściem dla człowieka, dla każdego z nas, bo umożliwia nam dostrzeżenie, że nie mamy się czego złapać, że nic nie zrobimy, że przegraliśmy. Więc odebrane nam zostaje wszystko. I jest to szalenie korzystne dla nas, bo wtedy właśnie mamy tę unikalną szansę, żeby na serio, na takie serio, które może wyrwać z korzeniami nasze serce, bo już nic nas nie trzyma, więc mamy szansę by na serio zrobić krok poza siebie. Hindusi powiedzą w kierunku mokszy. My powiemy w kierunku wyciągniętej ku nam ręki Boga. I możemy wtedy właśnie,, wcześniej niemal nie, wyjść poza siebie. Odzyskać równowagę. Zostać uratowanymi.

A może tak nie jest?

Ale może wtedy właśnie, wreszcie?, „Mi corazon puede sentir Tu presencia”

Nie bądź obojętny, udostępnij dalej...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *