Korzystność dobrowolnej transakcji

Kamieniem węgielnym zwolenników wolnego rynku (tj. pozbawionego wszelkiej interwencji) jest stwierdzenie iż:

każda pojedyncza transakcja wymiany jest z definicji obustronnie korzystna

Ponieważ każda transakcja na rynku jest korzystna dla stron ją zawierających, to wszyscy uczestnicy rynku odnoszą korzyści z wymiany, a zatem najlepszym zaspokojeniem potrzeb ludzi jest sytuacja, gdy nikt i w żaden sposób nie ingeruje w to co się dzieje na rynku.

Dokładniej rzecz ujmując, każda dobrowolna transakcja wymiany jest z definicji obustronnie korzystna, bowiem aby do niej doszło, to każda ze stron musi oceniać swój stan “po transakcji” za korzystniejszy niż przed. Inaczej transakcja nie miałaby miejsca. Koniec kropka.

Wątpliwości budzą dwa określenia, zawarte przy okazji takiego postrzegania i określania transakcji.

Pierwsze to – dobrowolność. Co to znaczy, że transakcja jest dobrowolna? Znaczy to niechybnie, że żadna z jej stron nie działa pod przymusem. Nikt jej nie grozi, nie szantażuje, nie zmusza. Jeśli bandyta przystawi mi pistolet do głowy i zaproponuje, że mnie nie zastrzeli w zamian za mój majątek, to wg. mojej oceny, mój stan jako żywego ale bez majątku będzie korzystniejszy niż martwego z majątkiem. Zatem wyrażę zgodę. Transakcja zajdzie. Ale pod przymusem. Potrzebuję bowiem życia bardziej niż majątku.

Ludzie potrzebują. Żyć, mieszkać, ubrać się, jeść, wychować dzieci. Ludzie potrzebują do tego posiadać jakieś dochody. Zachodzi zatem pytanie: Czy jeśli realizacja jakiejś istotnej potrzeby człowieka, znajduje się pod znakiem zapytania, to ów człowiek nie znajduje się pod przymusem jej zaspokojenia?

Przecież człowiek musi, jeść, pić, mieszkać, ubierać się itd. itp. A skoro tak. Skoro w zaspokajaniu tych potrzeb nie jest wcale wolny ale przymuszony przez naturę i warunki, to czy w transakcjach zmierzających do zaspokojenia tych potrzeb jest wolny? Działa bez przymusu?

Człowiek nie może chodzić bez butów (w naszej szerokości geograficznej). Potrzebę posiadania butów – musi zaspokoić. Producent butów tymczasem może tych butów nie wyprodukować albo wyprodukować jakie zechce, po cenie jaką podyktuje mu konkurencja ze strony innych producentów.

I tu właśnie dochodzimy do momentu obserwacji rzeczywistości. Tj. spostrzeżenia, że “rynek” stał się często miejscem konkurowania dostawców z klientami w miejsce teoretycznego konkurowania dostawców ze sobą. Dostawcy po prostu nie mają interesu w konkurowaniu ze sobą, znacznie korzystniej dla nich jest zawrzeć porozumienie o produkowaniu żarówek, które będą się specjalnie psuły i kosztowały odpowiednio więcej, aniżeli walczyć ze sobą.

Tak więc w przypadku większości transakcji na rynku nie zachodzi przesłanka dobrowolności, w tym sensie, że nabywca/klient działa pod przymusem zaspokojenia swoich podstawowych potrzeb. Dostawca nie znajduje się pod takim przymusem, zaś przymus konkurencji ze strony innych dostawców był i jest w większości pustą teorią co łatwo zaobserwować na rynku warzywnym śledząc rozpiętość cen oferowanych dóbr.

Drugim stwierdzeniem używanym w teoretycznym modelu transakcji a budzącym moją wątpliwość jest pojęcie “korzystna”.

Otóż użyte w definicji oznacza, iż jest ona korzystna ogólnie. Generalnie. Następuje milczące założenie, że subiektywna ocena korzystności transakcji implikuje wniosek, że jest ona korzystna dla stron z ogólnego/teoretycznego punktu widzenia.

Przykład. Powiedzmy, że jesteśmy ludźmi samowystarczalnymi. Wszystkie nasze potrzeby zaspokajamy sami. Stąd nie istnieje dla nas żaden przymus ich realizacji na skutek transakcji. Pojawia się jednak oferta. Oferowany towar budzi nasz zachwyt. Dostrzegamy jego zalety i najzwyczajniej w świecie chcemy go posiadać. Dokonujemy wymiany. Oddajemy część tego co posiadamy w zamian za ów towar. W pewnym przybliżeniu tak Indianie sprzedawali ziemię białym.

Korzystny subiektywnie jest zakup alkoholu przez alkoholika, albo oddanie do lombardu sprzętu z domu na ten cel. Subiektywnie korzystna transakcja może być subiektywnie korzystna w momencie jej zawierania, ale już po fakcie, z perspektywy czasu może korzystna wcale się nie wydawać. Subiektywizm oznacza sprowadzenie oceny do chwilowej i opartej o niepełną wiedzę. Czy ludzie mieli wiedzę o skutkach palenia tytoniu? Czy ich transakcje były korzystne dla nich?

Nie da się zastąpić ani rynku ani subiektywnych ocen wartości towarów na tym rynku. Ale doktrynerskie żądania by był “wolny od wszelkich interwencji” bo jest korzystny dla wszystkich nie są uzasadnione.

Rynek staje się miejscem konkurencji dostawców z klientami, bogatych z biednymi, silniejszych ze słabszymi. Dlatego wymaga interwencji. Ale narzędzia tej interwencji, czyli instytucje publiczne też zdają się przechodzić pod wpływ silniejszej strony rynku, która na dokładkę rozpowszechnia ideologię wg. której to Państwo ponosi winy za niedostatki słabszej strony rynku.

Wypada sobie życzyć, aby rynek nie był wolny, tylko by był konkurencyjny. Konkurencyjny w tym sensie, że dostawcy będą konkurować ze sobą. Jakością, ilością i ceną. Te zasady nie ustanowią się same ze siebie niewidzialną ręką rynku.

Nie bądź obojętny, udostępnij dalej...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *