Długa i kręta ścieżka legislacyjna, dobiegła nareszcie końca w Belgii, gdzie parlamentarzyści, stosunkiem głosów, ustanowili prawo pozwalające zabijać dzieci w dowolnym wieku, np. czterech lat.
Na kanwie tego sukcesu, warto zwrócić uwagę na jego mechanizm i ocenić perspektywy osiągnięcia celu ostatecznego.
Na samym początku udało nam się przekonać ludzi, że Boga nie ma. Przekonywanie to, nie przebiegało bez oporów, ale zgranie dwóch czynników: utożsamienie podporządkowania z utratą człowieczeństwa oraz (niejawne) utożsamienie celu życia z doznawaniem przyjemności, pozwoliło nam wyrugować świadomość istnienia Boga.
Człowiek dzięki naszym zabiegom, nie może już uznać, że Bóg istnieje, bo automatycznie byłby mu podporządkowany, a podporządkowanie uważa już za złe. Hierarchia jest zła. Równość uczyniliśmy dogmatem wiary ludzi – i wcale nie bez przyczyny. Przechowywanie w świadomości faktu istnienia Boga, ogranicza człowieka. To zrozumiałe. Zrozumiałe wówczas, gdy przekonaliśmy go o jego nieograniczonych prawach do sprawiania sobie przyjemności (co mało istotne), a w następstwie do ostatecznego ustalania tego co jest dobre i złe (co ma znaczenie fundamentalne).
W następnym kroku, pragniemy podkreślić wagę metody. Choć wędka i zanęta zostały przygotowane – mamy tu na myśli niewiarę w Boga – wyciągnięcie ryby na powierzchnię śmierci, wymaga zręczności, a nieostrożny ruch, może spowodować, iż ryba zorientuje się, że jest wyciągana. Stąd metoda ciągnięcia ma równie fundamentalne znaczenie jak samo pierwotne przesunięcie paradygmatu wierzeń. Dlatego powiedzmy wprost: metoda wyjątków, zastrzeżeń i małych kroków – to narzędzie, które winno być stosowane konsekwentnie dalej.
Aby ludzie nie oburzyli się i nie zobaczyli o co nam chodzi, należy regulacje wprowadzać stopniowo. Przenigdy za jednym razem. Należy ludzi przyzwyczajać. Krok za krokiem. Po drugie należy owe regulacje uzasadniać wyjątkami na tyle wyjątkowymi, aby przy bliższym spojrzeniu wzrok i oceny – na skutek emocji – się rozmywały. Należy przykuć uwagę ludzi do owych wyjątków, tak iż w głupocie swojej uwierzą, że prawo (a więc regulacje powszechne) winno się stanowić w oparciu o potrzeby wynikające z wyjątków. Po trzecie zaś, należy znieczulać ludzi za pomocą zastrzeżeń towarzyszących naszym zmianom. Że to tylko w wyjątkowych wypadkach. Że to tylko w szczególnych, gdy już nic innego. Że to, że tamto. Ludzie to kupią, gdyż tak naprawdę już nic ich nie obchodzi poza napychaniem sobie świadomości różnymi przyjemnościami. Dodając zastrzeżenia, dajmy im wymówkę niezbędną do (niemal) bezbolesnej akceptacji naszych praw.
Eutanazja ma tę zaletę, że zmienia wszystkich. Nie jest jak zwykłe zabójstwo, które zmienia zabójcę, czy jak samobójstwo, które zmienia samobójcę. Eutanazja oświeca i zmienia wszystkich. Tego, który umiera (jeśli faktycznie chce odebrać sobie życie), tych co go zabijają i tych co na to pozwalają oraz uchwalają takie prawo. Użyteczność eutanazji jawi się więc jako ważna, na drodze do osiągnięcia naszego głównego celu.
Rysując perspektywy dalszych postępów i sukcesów w naszych staraniach, wypada przypomnieć co jest ich głównym celem. Naszym wrogom zdawać się będzie, że celem tym jest zwykłe zabijanie ludzi, gdzie się komu podoba i jak się komu podoba. Istotnie. Ten cel osiągniemy, gdyż w następnym kroku, wyłączymy zgodę eutanazjowanego na zabieg znoszący jego cierpienia. Bądźmy poważni, trzyletnie dziecko takiej zgody udzielić nie jest w stanie. A Belgia już zalegalizowała eutanazję takich właśnie dzieci. Zatem – zgodnie z metodą małych kroków – eutanazja bez zgody zabijanego, już jest de facto uchwalona. Ale spokojnie, regulacja ta przyjmie postać jawną, zapisaną explicite, obwarowaną oczywiście całym szeregiem zastrzeżeń i dotyczącą stanów wyjątkowych.
Wracając jednak do celu ostatecznego przypomnijmy, iż jest nim zmiana postrzegania siebie przez człowieka. Człowiek musi przestać postrzegać siebie jako ewenement, jako cud (tfu) który wydarza się w tej rzeczywistości. Musi zacząć uważać się za zwierzę, wyjaśnialne i pożyteczne, którego ostatecznym kryterium zachowań jest doświadczanie przyjemności (koniecznie dodatkowo) tu i teraz.
Wartość życia zwierzęcia zależy bowiem od hodowcy. Na początek ludzie utożsamią hodowcę ze społeczeństwem. Tak długo jak przydatny jest człowiek państwu i społeczeństwu, tak długo jego życie ma sens. Tak długo jak jest w stanie doświadczać przyjemności, tak długo jego życie ma sens. Bo życie jest produkowaniem i doznawaniem. Bo nie ma nic innego. Gdy ludzie ostatecznie w to uwierzą, z brzuchami pełnymi przyjemności, zamkną się ostatecznie na wolność i nieśmiertelność i staną się tym czym mają się stać. Naszymi naśladowcami.
Niech żyje więc Belgia, otwórzmy szampana!