Sankcje wobec Rosji – o co chodzi z tymi sankcjami

Gdy Ameryka domaga się zdecydowanych i dotkliwych sankcji dla Rosji, Europa z Angelą Merkel na czele wykazuje niezrozumiałą wstrzemięźliwość. Obstrukcja państw UE we wprowadzaniu sankcji wobec Putina, przypomina najczarniejsze chwile historii, gdzie brak jedności wobec poważnego zagrożenia, skutkował katastrofą dla porządku międzynarodowego. Czy rzeczywiście? Czy rzeczywiście, twarze popularnych prezenterów telewizyjnych mają rację, zarzucając Niemcom i innym dużym państwom europejskim – bierność i brak decyzyjności? O co chodzi w sankcjach?

1. Kiedy i dlaczego sankcje są skuteczne?

Żadna ekonomia na świecie nie jest teraz samotną wyspą, autarktyczną gospodarką, która produkuje wszystko na swoje potrzeby. Przekładając to na świat ludzi, można powiedzieć, że człowiek dawniej mógł się utrzymać sam, wyhodować coś w na polu, trzymać jakieś zwierzę, i jakoś to było. Teraz potrzebujmy naukowców wynajdujących technologie, fabryk produkujących komputery, innych produkujących meble, innych produkujących domy i samochody. Jesteśmy częścią wielkiego procesu wymiany. Wyłączenie kogoś z tego procesu wymiany, skazuje go na kolaps cywilizacyjny. Na cofnięcie się w rozwoju. Na wymierne szkody pieniężne, zdrowotne itd.

Tak też jest z gospodarkami. Wyłączenie jakiejś gospodarki w wymiany i współpracy, jest dla tej gospodarki tragiczne. Jednak szkody wynikające z sankcji są uzależnione od dwóch czynników. Po pierwsze: jaka jest wymiana między tą gospodarką a częścią wprowadzającą sankcje? Po drugie jaki jest stosunek potencjałów ekonomicznych, strony wprowadzającej sankcje i strony wobec której, sankcje są wprowadzane.

Gdy gospodarka ma nikłą wymianę ze światem zewnętrznym (patrz Korea Północna) sankcje wobec niej mają słaby wpływ na to państwo na tą gospodarkę. Gdy ktoś wprowadza sankcje, to szkodzi nie tylko stronie wobec, której sankcje wprowadza ale także SOBIE. Z tym, że proporcja tych szkód oraz ich rozmiar jest uzależniony od stopnia uzależnienia gospodarki sankcjonowanej od wymiany, oraz od wielkości tego kto sankcje wprowadza w stosunku do tego wobec kogo sankcje są wprowadzane.

Gdy jakaś gospodarka jest mała i chciałaby wprowadzić sankcje wobec wielkiej, to sama „strzeliłaby sobie w stopę”, czyli poniosła by ogromne szkody, zaś zaszkodziłaby niewiele temu wielkiemu. Zatem gdyby Polska wprowadziła sankcje wobec UE to popełniłaby seppuku (barwnie mówiąc), niewiele szkodząc UE. Gdyby zaś UE wprowadziła sankcje wobec Polski to mogłaby Polskę zniszczyć, ponosząc jednocześnie niewielkie straty.

2. Różnica między UE i USA.

Wymiana między USA i Rosją to ok. 25 mld dolarów rocznie. Wymiana między UE Rosją to ok. 440 mld dolarów rocznie. Wprowadzanie sankcji przez USA, z racji wielkości wymiany, nie ma żadnego znaczenia, ani dla USA ani dla Rosji. USA nie mogą zaszkodzić tą drogą Rosji, zaś wprowadzając sankcje niewiele zaszkodzą sobie.

Zupełnie ale to zupełnie inaczej wygląda sprawa sankcji w odniesieniu do UE. I tu widać pewnego rodzaju hipokryzję USA. Bowiem jeśli UE wprowadzi sankcje wobec Rosji, to owszem, zaszkodzi Rosji ale – uwaga – zaszkodzi sobie! To znaczy, że ileś tam osób straci prace, jakieś tam przedsiębiorstwa przestaną być konkurencyjne i zostaną przeniesione za granicę (może do USA bo energia tam tańsza). Opieka zdrowotna ucierpi, więc ileś tam osób nie dostanie świadczeń jakie mogłaby dostać przy braku sankcji itd. itp.

20 krotna różnica w wymianie towarowej między UE a Rosją w stosunku do tej między USA a Rosją, sprawia, że wprowadzania sankcji przez kraje UE nie ma się nijak do wprowadzania sankcji przez USA. Jeśli Polska tak gorąco jest zwolennikiem sankcji w stosunku do Rosji, to nic prostszego jak wstrzymać wymianę towarową między Polską i Rosją. Oczywiście, byłoby to samobójstwo ekonomiczne, co nie szkodzi politykom i redaktorom gardłować na szklanym ekranie i apelować i zachęcać.

3. Wnioski.

Trzeba sobie powiedzieć jasno. USA wywierając presję na UE w sprawie wprowadzenia sankcji, stawiają kraje UE w trudnej pozycji. Mają one bowiem, społeczeństwa tych krajów, ponieść koszty karania Rosji, na wniosek USA. Rosja dla krajów UE (nie dla Polski) – nie jest żadnym zagrożeniem. Zupełnie odwrotnie, to wyłączenie Rosji z organizmu europejskiego może doprowadzić do tego, że Rosja stanie się zagrożeniem.

Pomimo więc, całej – częściowo uzasadnionej – niechęci Polski do Rosji, wypada zrozumieć Angelę Merkel, Fransoise Hollandea i innych szefów UE, że nie spieszą się z istotnymi sankcjami. USA nie zastąpi dostaw energii z Rosji. Przedsiębiorstwa UE nie wytrzymają wtedy konkurencji, społeczeństwa UE poniosą wtedy koszty, a przywódcy tych społeczeństw – działają w ich interesie. Czego wypada także życzyć naszym politykom.

Nie bądź obojętny, udostępnij dalej...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *