Utonąłem w tym składzie śmieci
Miałem go za raj albo przynajmniej za pałac
Zdobyty lub wybudowany
Bo przecież mężnie walczyłemZ trudem się wydobywam spod tego wszystkiego
Zapytasz mnie dokąd albo po co, bo coś trzeba mieć
Po coś trzeba iść.
O coś się trzeba starać.
A ja po prostu wychodzę
Przyjaciół jeśli miałem, pozdrawiam rzutem oka
z daleka.
Przyjaciółki? Czy istnieją przyjaciółki? To samo, tak samo
Za oknem, nawet nie wiem, co jest
Bo co ma być jeśli nie samo życie
Do którego wracam
z tej szalonej podróży
w którą wyruszyłem
żeby znaleźć wyjście
a zbudowałem labirynt
zagracony
pragnieniami
porażkami
olśnieniami
Witam się ponownie z naiwnością
Z niewiedzą i nieświadomością
Za pan brat znów będę
z byciem
Zamykam drzwi
Przekręcam klucz w pordzewiałym zamku
Słyszę zza nich wycie, i krzyk, wyrzuty, szantaże, ostrzeżenia
że tak nie można
Kręcę gałką starego radioodbiornika
Wskazówka przesuwa się na podświetlonej skali
Już noc
Zaczyna grać muzyka
|