Wielu z nas – ty? – toczy wojny. Rozpala się. Wspina się na barykady, słów. Bierze udział w zmaganiach. O lepszy świat, ojczyznę, wiarę, wolność, praworządność, o co tylko chcesz. Nie jest łatwo. Przeciwnik jest sprytny, przebiegły, liczny. Liczny swoimi zwolennikami, oszukanymi, omamionymi. Może większość jest oszukanych? Różnie liczyć można. Dość, że chcemy lepiej. A do tego trzeba walki. Zwycięstwa. Naszej partii. Lub choćby innej partii. Lepszych rządów. Anders na białym koniu. Przyjedzie. Gdyby przyjechał. Nie. My się musimy zmobilizować. Przewalczyć tych drugich, trzecich. Wtedy rząd będzie nasz. I zmienimy. Wszystko.
Adele to taka trochę brytyjska no… babka. Ale głos ma. Zaczynało się od “Someone Like You”. Głos w oficjalnym wideo trochę podsterowany, tempo szybsze niż oryginalnie, świat zniekształca. Wolę wykonanie domowe. To nie jest fajne. Gdy się kogoś pokocha i… kicha. Co wtedy powiedzieć? Jak się zachować? Wszystko zależy od tego, jak bardzo…
Na dworze hula wiatr. Styczeń, to o tej porze noc. Dalekie bloki patrzą światłami okien, latarnie układają się w rzędy. Gdzie naprawdę toczy się walka, wojna? Co naprawdę się dzieje i gdzie?
Nic się nie martw. Znajdę sobie kogoś takiego jak ty – śpiewa pięknie korpulentna kiedyś piosenkarka. Ale to nie jest tak. Bo wszystko się toczy… w nas. Głęboko, a może płytko?, chyba jednak głęboko w nas. Tak aż nam czucie idzie w buty. Gdy zrywamy, gdy ktoś z nami zrywa, gdy jesteśmy oszukiwani, pomawiani, krzywdzeni lub przeciwnie, spotykamy się prawdą, otwartością drugiego człowieka, a może zwierzaka. Kogo to obchodzi?
Więc to co istnieje, to tylko moje, twoje, policjanta, szefa banku, jego żony, bezdomnego, nastolatki na odwyku, życie. Nie istnieje nic innego niż życie pojedynczego człowieka. Oczywiście obejmując tym jego śmierć. To tu toczy się wszystko. To o to i tutaj toczy się gra. To tylko tu, w sercu, w moim sercu, w twoim sercu, w czyimś sercu, może zajść zmiana.
Tak myślę, że o tą zmianę jest potwornie trudno. I bardzo dobrze. Bo choćby małą się udało uczynić, to jest już osiągnięcie. A “Świat” świat wyciąga swoje szpony właśnie po nasze serca. Po naszą uwagę. Po nasze emocje. Po nasze samopoczucie. Po nasze zachowania. Po nasz “stan”. Po nasze wartościowania i reakcje. Przebiera nogami z niecierpliwością. Internetowych algorytmów, medialnych redaktorków, specjalistów od zarządzania tłumem.
Gra rozłożona przed nami na ekranach mediów, którymi usrana jest rzeczywistość, jest znaczona. To trzy karty, karuzela głupców jak pisał niechcący zupełnie Pacewicz. Ale będziesz zachęcany. Z każdego rogu ekranu. Te nachalne sygnały, kąśliwe uwagi. Te “PILNE WIADOMOŚCI”. Te zagrożenia i obsceniczne infornacje, którym musisz dać odpór. Na ekranie. W grze. Dopier**lić. Dowalić. Sprostować. Wyjaśnić. Bronić naszych. Skopać złych. Inaczej. Będzie tragedia, a tak, razem, g*wno razem. Naprawdę. To znaczona gra. Ze znaczonymi kartami. Gra, w której zawsze przegrywasz. Bo to nie jest gra o to, jakie będą rządy, tylko o to, jaki będziesz ty, bo rządy będą zawsze takie same, z minimalnymi kosmetycznymi różnicami, dla twojej satysfakcji, którą będziesz musiał gęsto futrować nienawiścią i pogardą do “wroga”, aby strawić te proste konstatacje, że przecież k***a nie o to ci chodziło, co się okazało i wyszło. Bo na każdym poziomie, bo w każdym wymiarze, bo wszystko jest pod kontrolą. Bo jedno decyduje, za każdym razem – ludzkie serce – to znaczy to, co z niego czasem zostało.
Więc może zajmij się czymś innym. Zostaw to. Może się pomódl jak wierzysz albo posłuchaj muzyki jak lubisz. Może napisz jakiś program jak potrafisz albo wiersz, albo idź na spacer, narąb drewna, zajmij się dzieckiem. To jest wszystko, co każdy z nas ma. I może choć odrobinę porządku tam zaprowadzisz. Choć centymetr spokoju. Choć gram zrozumienia. Choć skrawek więcej bliskości, do gwiazd rozsypanych na niebie, do zwykłego człowieczeństwa, prostej szczerości i uśmiechu, satysfakcji ze zmęczenia, gdy zrobiło się coś dobrego, dla kogoś.
Jeśli jakakolwiek zmiana miałaby się wydarzyć, to zacząć się musi i zmaterializować najpierw w… ludziach – chciałeś powiedzieć. Nie. Nie w ludziach. W tobie. Tak. To trochę krępujące. Może przerażające. Może niestosowne. Ale to jedyna możliwość. Dla mnie? We mnie. Dla kogoś, w nim. W tym cała nadzieja, w że w tym zamęcie, jakoś dostrzeżemy, coś więcej, jakiś odbłysk sensu, który jest poza i ponad, tym wszystkim. Ten odbłysk, co to jest właściwie odbłysk?, który nagle wprowadzi do naszego odczuwania coś jeszcze. Jakieś poczucie przynależności do… bo ja wiem. Do dobra.
No wiem, że dobra nie ma. Że tak mówią. Że to tylko kategorie, którymi ludzie opisują świat. Ale to jest zdanie głównie tych, co dla nas mają coś, co my jako dobro, sami byśmy nigdy nie określili. Więc to ściema. Każde dziecko wie, że dobro istnieje. Potem następuje tumanienie. Teraz mamy może jego apogeum. Szczęście wiatr… daje hula. Choinka wydaje się zapomniana. Gorycze i przyjemności życia czekają za progiem następnej minuty, godziny, dnia. Prawdziwe wielkie rzeczy dzieją się tu, nie w telewizji czy internecie. W twoim, moim życiu. Które jest jedyne takie w historii świata. I jedyne nasze. Innego nie mamy. Nie zmarnujmy go na szaleństwa gry, w którą świat nas wciąga, byśmy grali. A wtedy i tylko wtedy, może gra zacznie się zmieniać. A może nie zacznie? No ale może choć trochę zmieni się to, co jest naprawdę ważne, nasze serce, my i to, co wokół nas.