Otwierając telewizor, Polacy (bezwiednie?) wsiadają na krzesełka tej karuzeli głupoty, choć wydaje im się pewnie, że uczestniczą w jakiejś publicznej debacie. To nie jest żadna debata, żadne dziennikarstwo. To pyskówka, która ostatecznie zniechęca nas do myślenia, do poważnej oceny życia publicznego, do konfrontowania polityki z wartościami czy choćby ze zdrowym rozsądkiem. Co najwyżej przykuwa na moment naszą uwagę, tak jak awantura na ulicy. I tak jak w ulicznej bitce uwaga skupia się na tym kto kogo.
—————– tekst artykułu —————-
Nagradzajmy dziennikarzy, a nie arbitrów elegancji podczas kłótni w maglu
Bogdan Rymanowski wyrokiem środowiska dziennikarskiego został Dziennikarzem Roku 2008. Za co?!
A niech tam. Narażę się na zarzut, że przemawia przeze mnie zawiść mediów drukowanych wobec elektronicznych.
Niech mnie oskarżą o zwykłą zazdrość czy o starczy konserwatyzm, niech mi zarzucą złe wychowanie, że krytykuję Szanownego Laureata, którym wszyscy się nasładzają, że błyskotliwy, że pracowity, że kulturalny, że świetny, że to i że tamto.
Ja zresztą do Laureata jako takiego nic nie mam, mnie on niepokoi jako przedstawiciel gatunku.
Wszystkie nagrody za konkretne osiągnięcia zgarnęli jak co roku dziennikarze prasowi z kilku tytułów. To oni, to my potrafimy odsłonić opinii publicznej to, co przed nią skrywane, np. przypadek molestowania seksualnego przez księdza. To my dostarczamy bulwersującego newsa, opisując piekło domów starców. To my przykuwamy czytelnika do lektury reportażu o losie sportsmenek w NRD, dajemy do myślenia wywiadem z Jürgenem Habermasem. To my wytykamy Polakom, że współtworzą segregację w szkołach.
To tylko kilka tegorocznych nagród za prawdziwe osiągnięcia dziennikarskie.
Co takiego ważnego Bogdan Rymanowski ma do przekazania Polakom? Na czym się zna? Jakich wartości broni? Co ujawnia, czego byśmy nie wiedzieli?
Gdy jednak mowa o Dziennikarzu Roku ograniczamy się – bo przecież w plebiscycie głosują sami dziennikarze – niemal wyłącznie do nazwisk telewizyjnych. W ostatnich sześciu Grand Pressach tylko raz, rok temu, przebił się pismak – nasz Marcin Kącki za “Pracę za seks w Samoobronie” i to ex aequo z Tomaszem Lisem.
Gdyby to były wybory “Twarzy Roku” czy “Ekranu 2008” – w porządku. Ale dziennikarz?
Cóż to za dziennikarstwo? Co takiego ważnego Bogdan Rymanowski ma do przekazania Polakom? Na czym się zna? Jakich wartości broni? Co ujawnia, czego byśmy nie wiedzieli?
“Kawa na ławę” to jeden z lepszych programów, w których politycy sprzeczają się na tzw. bieżące tematy. Rymanowski tak steruje rozmową, że przynajmniej da się usłyszeć, co mówią. Ale przecież takie programy, które wypierają wszystkie inne, to nieszczęście mediów.
Działa tu spirala. Po upadku IV RP publiczność mniej ciekawi się polityką, więc media zaostrzają ton i nawet Tomasz Lis zaprasza Leppera, by podkręcić oglądalność. Nasze radia i telewizory są pełne polityków. Gadających, plotących trzy po trzy, kłamiących na potęgę, obrażających się nawzajem, kręcących bicze z piasku i puszących się bez odrobiny samokrytycyzmu.
Pseudodziennikarze występują z nimi w symbiozie. Zamiast zapraszać fachowców, którzy objaśnialiby rzeczywistość, oddają czas antenowy politykom, by walili się po głowach. Dostają za to od polityków szacunek wyrażający się przymilnym “panie redaktorze”.
Rymanowski prowadzi m.in. program “24 godziny” w TVN 24 stosując metodę, którą można określić jako podkręcanie pyskówki. Polityk A zaczyna krytykować polityka B, ale gdy wchodzi w szczegóły Rymanowski grzecznie (bo jest grzeczny) mu przerywa i zwraca się do B: – Poseł A powiedział, że pan się na niczym nie zna. Jak pan odpowie na taki zarzut?
Poza “Kawą na ławę” Rymanowski prowadzi m.in. program “24 godziny” w TVN 24 stosując metodę, którą można określić jako podkręcanie pyskówki. Polityk A zaczyna krytykować polityka B, ale gdy wchodzi w szczegóły Rymanowski grzecznie (bo jest grzeczny) mu przerywa i zwraca się do B: – Poseł A powiedział, że pan się na niczym nie zna. Jak pan odpowie na taki zarzut?
I tak rozkręca się karuzela obelg, która przesłania, o co w polityce w końcu chodzi. Nie ma miejsca na pytanie, co ma sens, co jest dobre, co mądre, co szlachetne. Takie rzeczy marnie się sprzedają. Dlatego jest ich coraz mniej, więc sprzedają się jeszcze gorzej. Publiczność, słuchając na okrągło tego magla rozleniwia się: Po co tyle myśleć, zwłaszcza jak człowiek zmęczony po całym dniu pracy?
W podobny sposób robi się tematy społeczne czy obyczajowe jak problem dzieci różnokrajowców, czy in vitro. Forma pyskówki-tv daje nieuchronny efekt – temat zostaje sprowadzony do populistycznych, ordynarnych uproszczeń.
Liczy się efektowna teza. Niedawno Rymanowski domniemywał, że Waldemar Chrostowski nie był przyjacielem ks. Popiełuszki lecz współpracował z jego oprawcami.
Otwierając telewizor, Polacy (bezwiednie?) wsiadają na krzesełka tej karuzeli głupoty, choć wydaje im się pewnie, że uczestniczą w jakiejś publicznej debacie. To nie jest żadna debata, żadne dziennikarstwo. To pyskówka, która ostatecznie zniechęca nas do myślenia, do poważnej oceny życia publicznego, do konfrontowania polityki z wartościami czy choćby ze zdrowym rozsądkiem. Co najwyżej przykuwa na moment naszą uwagę, tak jak awantura na ulicy. I tak jak w ulicznej bitce uwaga skupia się na tym kto kogo.
Kto na tym zyska – to ulubione pytanie mediów. Prezydent czy premier?
Bogdan Rymanowski – co było ujmujące! – stwierdził w środę, że to chyba nie jemu należy się ta nagroda. Rzeczywiście. I nie chodzi o Rymanowskiego jako takiego, lecz o profesję, którą uprawia. Nie określiłbym jej terminem dziennikarstwo.
PS Po ukazaniu się tego komentarza na Wyborcza.pl odwołano wczoraj w TVN 24 “Skaner polityczny” z udziałem Dominiki Wielowieyskiej z “Gazety”.
Może Durczok, Pochanke, Olejnik to po prostu pseudodziennikarze? Tak jak Rymanowski. Tylko sadzają tych gości i rozmawiają z nimi. Niczego nie tłumaczą, nie są tak dociekliwi, jak “Gazeta”, nie są tak mądrzy jak “Gazeta”, nie są tak profesjonalni jak “Gazeta”. Tylko jeśli dziennikarze telewizyjni są tak straszni, tak żałośnie nieprofesjonalni, tak trywialnie pokazują rzeczywistość, więc jeśli taka właśnie jest prawda o telewizji – to dlaczego, do licha, tak chętnie oglądają ich widzowie?
odpowiada Pacewiczowi Adam Pieczyński, red. naczelny TVN24 w portalu tvn24.pl
Piotr Pacewicz, Gazeta Wyborcza
2008-12-18, ostatnia aktualizacja 2009-01-02 12:46
link do pierwotnej publikacji artykułu {TUTAJ}