Czym jest w istocie rewolucja? Jak przebiega? Jak się zaczyna i co zmienia?
Rewolucja to zmiana. Nie częściowa, nie stopniowa, ale gwałtowna i fundamentalna. Ze znanych powszechnie rewolucji wypada wymienić Wielką Rewolucję Francuską, Rewolucję amerykańską, Rewolucję październikową – rosyjską, można też Rewolucję chińską.
Synody nowym źródłem władzy w Kościele
Istotą każdej rewolucji jest usunięcie dotychczasowej władzy i zastąpienie jej tymi, co rewolucję zawiązują. Zazwyczaj pojawia się jakieś zgromadzenie, albo takie, które w jakiejś formie już istniało i przyznaje sobie zupełnie nowe, rewolucyjne prerogatywy – patrz Francja i Stany Generalne, albo jest to jakiś nowy „komitet robotniczy” czy „rada konstytucyjna”.
Ważne, że zaczątkiem rewolucji jest unieważnienie i odrzucenie dotychczasowego systemu władzy. Car, król, dalej już nie rządzi. Może być ścięty lub nie w zależności od potrzeb chwili, ale jego władza, z chwilą rewolucji zostaje zastąpiona władzą ciała rewolucyjnego, zgromadzenia rewolucjonistów.
Chyba to właśnie się stało w Kościele Katolickim począwszy od zgromadzenia „Synodu o synodalności” odbywającego się w – singum temporis – październiku 2023 roku w Watykanie.
W normalnym systemie władzy istnieją jej formy najwyższe oraz te, co się do nich odwołują poprzez takie czy inne referencje. W Kościele Katolickim najwyższymi formami władzy były: sobór powszechny oraz papież. Cała reszta ciał i prac, była podległa, służyła i działała w nakreślonych i nakazanych ramach, przez system biorący swój początek w tych dwóch podmiotach.
Synod był ciałem pomocniczym, działającym wg zasad i celach oraz ramach nakreślonych przez inne „podmioty władzy”. Październikowy Synod w Watykanie jest dlatego rewolucją, bo przedmiotem swoich obrad uczynił samego siebie. Stał się zatem zgromadzeniem „autoreferencyjnym”. To synod określa sam siebie oraz wszystko inne. Struktura władzy w kościele, polegająca na hierarchicznej – z góry w dół – konstrukcji zbudowanej wyłącznie z duchowieństwa (kleru), z soborem powszechnym, papieżem i idąc w dół: kardynałami, biskupami, księżmi – została odsunięta na bok, przez nową strukturę, określaną – może nieco niejasno – przez Synod jako – synodalność. To synody, a więc kolejne i rozliczne zgromadzenia całego ludu bożego, a więc mężczyzn i kobiet niezależnie od stanu wyświęcenia i konsekracji, będą stanowić o wszystkim w kościele. Na tym właśnie polega ta rewolucja. Na detronizacji schierarchizowanego kleru, na zastąpieniu hierarchicznej władzy jednej grupy – w zasadzie – demokracją.
Rozeznawanie – źródłem zasad, prawd, wartości
Rodzi się pytanie: Co może być zmieniane? Kościoły protestanckie przyjmują, że zmiany nie mogą stać w sprzeczności z literą Pisma Świętego. Kościół Katolicki ale i Prawosławny, dodają do tego Tradycję, która jest wcześniejszą interpretacją Pisma Świętego, aplikacją tego Pisma, do spraw moralności i zasad życia.
Synod o synodalności wprowadza trzecie źródło autorytetu w stosunku do Pisma Świętego oraz Tradycji. Tym źródłem jest – Rozeznawania. Zatem to, co zostało Zapisane i to co zostało Zinterpretowane, teraz może zostać – czasem zupełnie na nowo – Zrozumiane – Rozeznane.
Powstaje pytanie o ramy i ograniczenia rozeznawania. Kto ma rozeznawać. Kto ma oceniać czy rozeznanie jest poprawne. Co może być,a co nie może być przedmiotem rozeznania. W tym wszystkich przypadkach w miejsce rozeznania, można podstawić słowo zrozumienia na nowo.
Ponieważ zgromadzenie synodalne jest rewolucyjne i autoreferencyjne, to ono samo, zarówno dokonuje rozeznania jak i owo rozeznanie ocenia. Tak naprawdę jedyną możliwą formą oceny dokonanego rozeznania, jest – w momencie usunięcia zewnętrznych nadrzędnych i ograniczających ciał i podmiotów, w momencie usunięcia władzy hierarchii – większość głosów w zgromadzeniu.
Ponieważ synod jest autoreferencyjny, to pomimo słownych deklaracji, de facto nie ma ograniczeń po temu, co i w jakich granicach może być rozeznane. Jedynym ograniczeniem są postawy i świadomość uczestników autoreferencyjnego, rewolucyjnego zgromadzenia synodalnego.
Rozeznawanie – staje się od teraz nowym, ostatecznym źródłem zasad, moralności i ocen.
Przyczyny i skutki rewolucji
Rewolucja, szczególnie w kontekście naszym, polskim ma dla wielu osób jednoznaczną negatywną konotację. To źle, gdy dochodzi do rewolucji. Tych rewolucji nie powinno być. Lepiej by nie było rewolucji. Rewolucje to krew, miliony trupów, niewola, upodlenie człowieka. Gdyby tak odbudować stary świat? Gdyby tak dawny świat mógł trwać – o ileż byłoby lepiej! Ewentualne zmiany? Tylko stopniowe, tylko ewolucyjne, tylko powoli.
Do rewolucji, do gwałtownych zmian, dochodzi nie bez przyczyny. Przyczyna rewolucji jest prosta – dawny porządek, nie przystaje do realiów życia. Jest niefunkcjonalny. Dawna władza nie radzi sobie z tym, co się dzieje. Nie panuje, nie potrafi utrzymać w ryzach zachowań grup społecznych, nie potrafi pokazać im sensu ich istnienia w ramach istniejącego systemu. Wszystko, trwając jeszcze rozłazi się „w szwach”. W koloniach brytyjskich w Ameryce nastaje bieda mimo możliwego bogactwa. We Francji, duchowieństwo i arystokracja odmawiają poniesienia obciążeń, w związku z wymogami poczynań, w tym tych wojennych. W carskiej Rosji panuje zupełny rozkład życia, presja wojny powoduje atrofię i niewydolność archaicznych mechanizmów społecznych.
Pojawiają się wichrzyciele, głosiciele końca systemu. Jakobini, komuniści, szustakowcy. Ten ustrój, system, kościół – musi zginąć – głoszą. „Ja też nienawidzę tego kościoła” – mówi dominikanin, uzupełniając, że chodzi mu o postać i formę, a nie o samą „treść” kościoła. Wichrzyciele tworzą – atmosferę buntu. Buntują innych. Tworzą przekonanie, że „stare musi odejść”, zostać unieważnione, zniszczone. To są siewcy rewolucji.
Wreszcie zbiera się zgromadzenie, Stanów Generalnych, Synodu o Synodalności, Rady robotniczej. I to zgromadzenie, w obliczu dysfunkcji starego porządku, w atmosferze rewolucji wytworzonej przez wichrzycieli, w sytuacji słabości i atrofii dawnej władzy, deklaruje koniec tego, co było i nowy początek. Rewolucja nie jest tylko agresją tego, co nowe, jest konsekwencją słabości tego, co dotychczasowe.
Z reguły zgromadzenia inicjujące rewolucje nie potrafią przewidzieć skutków tego, co rozpoczynają. Ponieważ nieodłącznym elementem rewolucji jest burzenie starego, to niemal nieuchronnie pojawią się takie czy inne ofiary. Francja po procesie rewolucji, stała się krajem wyjątkowo silnym i sprawnym i utrzymując znaczną część zmian przez rewolucję wprowadzonych, toczyła długo zwycięskie wojny z niemal całą Europą. Dawne, przedrewolucyjne Chiny, były powszechnie postrzegane, jako chory człowiek Azji. Jako słaby zdegenerowany kolos państwowy. Mao utopił Chiny we krwi i zniszczył większość struktury społecznej, a może i kulturowej. Ale nikt już nie nazywał Chin, chorym człowiekiem Azji. Chiny stanęły na nogi.
Oczywiście pozostaje pytanie, czy bezmiar ludzkiego cierpienia, czy ludobójstwo, było konieczne w wyżej opisanych sytuacjach. I choć bezpośrednio wydaje się, że nie, to funkcjonalnie, wydaje się, że było nieuniknioną konsekwencją procesów zmian.
Czy kościół powstanie nowy, inny niż był do tej pory, ale wzmocniony po Wielkiej Rewolucji Synodalnej? Na to pytanie nie ma odpowiedzi. Pojawiają się bowiem zarówno szanse, ale i zagrożenia. Po 100 latach od Rewolucji październikowej Rosja i jej ludność, niestety odstaje w dół od świata zachodniego. Wszystkie patologie, zajmują w społeczeństwie rosyjskim dość eksponowane miejsce. Francja stała się w miarę sprawnym, ale jednym z wielu państw i z aspiracji do przewodzenia Światu i Europie niewiele zostało. Chiny się rozwijają, ale model mrowiska ma swoje ograniczenia w tym, ograniczoną atrakcyjność dla ludzi. Co będzie z kościołem? Zobaczymy, na pewno nic za 100, może za 50, może już za 25 lat – nie będzie takie samo…
Przydatne linki:
- Vademecum Synodu o synodalności
- Dokument końcowy Synodu o synodalności, sesja: 4-29 października 2023