A może wszystko jest poza słowami. We mgle, snującej się wieczorem, nad ranem, w mroku między gwiazdami. W niepewności czekania. W niewiedzy, kiedy jeszcze dzień wszystkiego nie rozjaśnił, za pasmem gór, których nie przekroczyliśmy, za chwilą, która jest niewiedzą, niepewnością, zagubieniem?
A może całe życie odkrywamy, ubieramy, wydobywamy z tego “poza słowami” to, co znamy, słowa, pojęcia, kwiaty, myśli, zasady, pragnienia, lęki, szczęście?
Skąd właściwie się bierze muzyka? Ponoć mówią że poeta zaplanował. Poemat. Potem go pisał, słowo po słowie, litera po literze, odstępy między literami, słowami, zdaniami, myślami, w milimetrach, od linijki, w pikselach, w półtonach ciszy, gdy dźwięk na chwilę zamiera. A w końcu, z tego jego planu wychodzi. Eneida, Mahabharata, Pieśń nad pieśniami. Guzik prawda. Poezja się bierze z “poza słowami”. Stamtąd przychodzi muzyka. Niektórzy po prostu niosą to “stamtąd” Van Gogh, Herbert, Chopin. Każdy z nas, gdy pogubi słowa, czyli to co znane i chciane, na rzecz tego wszystkiego, tego bezkresnego, poza. Co nie ma granic, nie ma czasu, w czym się rodzimy, istniejemy, jesteśmy, co przez nas się przesącza, co na nas czeka, by nam podać rękę, ranną rosą na butach, ruchem liści, gałęzi, drżeniem z zimna, schowaniem rąk w kieszeni.
Ostatecznie, gdy miasto za nami, a więc wszystko co zbudowaliśmy ze swojego życia, przed nami jest owo, niewysłowione, niesłowne. Śmieje się do nas. A my? Co możemy my? Wszystko?
Dziś szaleńcy pochłaniania, wszystko zatapiają w znanym i przewidywalnym, w kontroli świętej albo szlachetnej, w kontroli podłej albo wykolejonej. Wojny narracyjne, wojny o… o co właściwie? Skoro tego właśnie, co najcenniejsze, jedyne, wieczne, nie da się podbić, a ni mieć, ani posiadać?
Posiadać można ostatecznie tylko siebie. Zamiast – cudu, można posiadać własne szczyty i doły, własne zamki i szubienice, nie ważne, wszystko może jest nie ważne, poza tym jednym, do czego zmierzamy, co… na wyciągnięcie ręki, czeka, jest, naszym dziedzictwem, ojczyzną, choć, bo, ponieważ, nas przerasta, tak bardzo, a jednak chce się w nas, przeglądać, nam udzielać, przez nas – do nas, zaglądać. Każdym wierszem niespodzianym, każdy słowem niewyznanym, każdym tonem, w każdej ciszy, każdym bólem, każdym śmiechem. Każdym ruchem, serca drgnieniem, każdym gniewem, niespełnieniem. Czas… na wszystko