Jesteśmy historiami, opowieściami. Wszystko jest opowieścią. O świecie, o pszczole, o miłości, o śmierci. Każdy kamień jest opowieścią, każda podłość, każdy wschód słońca. Każdy człowiek.
Każdy z nas tworzy i posiada nasze własne opowieści. Najpierw te, które definiują i opisują to, co nazywamy światem, rzeczywistością. W nim, wszystkie pod-opowieści, o ludziach, czasach, zasadach, procesach, zdarzeniach, sensach.
Drzewo jest opowieścią. Nie ma “drzewa” jako takiego. Drzewo jest opowieścią w ludzkim umyśle, przed ową opowieścią jest tylko i wyłącznie zbiór wyładowań elektrycznych w naszym mózgu, ale nagle, nie wiedzieć skąd, rodzi się … w nim …. drzewo. Ze swoimi liśćmi, igłami, z gałęziami, które czesze wiatr, z gałęziami, na których wieszało się ludzi. Nie stworzyliśmy tego drzewa, nie doszliśmy do wniosku, że jeśli dane z wyładowań, a tak naprawdę informacja, będą w takiej to, a takiej korelacji, konstelacji, współzależności, w odniesieniu do wszystkich możliwych dostępnych nam kontekstów i kanałów odbierania owych danych-informacji, to wtedy my będziemy taki zbiór, kontekst i współzależność o p i s y w a ć jako drzewo. Nie. To “drzewo” w nas, w tym, co nazywamy naszym umysłem – to kolejna opowieść – pojawia się “samo”, a to znaczy bez nas, a to znaczy bez naszego wysiłku, celu, zamiaru, czy planu, a to znaczy, że to jest w nas – w tym, co nazywamy nami – to kolejna opowieść – jest wpisane, jest to nam dane. Podstawowa opowieść o świecie i rzeczywistości jest wpisana w każdego człowieka – a człowiek… to następna opowieść.
Istnieją tylko opowieści, a to znaczy spójne zbiory informacji, to znaczy procesy informacyjne. Rzeczywistość to informacja i opowieść. Jądro atomu nie jest żadnym istnieniem, w takim pojęciu, że istnieje niezależnie od wszystkiego innego albo istnieje obiektywnie. Jądro atomu to opowieść, my tę opowieść możemy “czytać” – pytać, strzelając w nią takimi czy innymi promieniami, cząsteczkami, które też są opowieściami i to “jądro” nam odpowiada. Wszystko nam odpowiada. I drzewo, i kochający człowiek, i komputer stojący przed nami, i to co się kryje w deserze truskawkowym.
Stąd – ponieważ rzeczywistość, to opowieść, to pojawiają się czarnoksiężnicy – niektórzy nieświadomi tego, że sami są opowieściami – i… tworzą “świat”. Zmieniają świat. Przekształcają świat. Bowiem tworzą nowe wytłumaczenia, sensy, o p o w i e ś c i będące “światem” i ludzie te opowieści “kupują”, inkorporują, z nimi się zespalają, tak, że oto od tej pory widzą rzeczywistość w sposób kreowany przez “czarnoksiężnika”, przez szefa korporacji medialnej, przez 33 stopnia wtajemniczonego, przez matuzalema, który znad grobu, błyskiem swojego czaru, zawłaszcza i zmienia świat ludzi.
Każdy człowiek jest opowieścią innych. I każdy o innych opowiada. To znaczy ich “postrzega”. Bo właśnie p o s t r z e g a n i e jest – “opowiadaniem”. Dlatego każde dziecko najbardziej czego chce – ale też i większość dorosłych, a może po prostu każdy człowiek – chce być – postrzeganym, dostrzeganym, zauważanym ale to znów znaczy postrzeganym. Mamo, ale popatrz – mówi dziecko puszczając bańki mydlane, skacząc przez górę piasku czy robiąc cokolwiek innego. To wzrok i uwaga drugiego, tego kochającego drugiego jest odczuwalnym bardzo silnie,… czym? Może życiem po prostu. Może żyjemy po prostu, tak jak sama rzeczywistość, bo jesteśmy – o p o w i a d a n i. Bo stanowimy historie, które ktoś opowiada…, które istnieją w czyichś oczach.
Więc człowiek ma moc stwarzania, bo może sam generować historie. Historie o świecie, opowieści o miłości, o bohaterstwie, o podłości i zdradzie. Nade wszystko, zupełnie nieświadomie zazwyczaj, człowiek tworzy historię o osobie, myśli – ja po prostu jestem, ja to, ja tamto. Czy to jednak nie jest po prostu opowieść, którą opowiadamy samym sobie? Jaka jest opowieść, którą opowiadasz sobie o sobie? Którą opowiadam ja, o sobie, dla siebie? Jaka jest prawda? Czym jest piekło?
Być może piekło to utkwienie tego, czym jesteśmy pod spodem, a więc zdolnej do oddziaływania z opowieściami świadomości w opowieści, która jest zamykająca. Czy są takie opowieści? Czy taką jest nienawiść? Pogarda? Chęć zemsty? Poczucie krzywdy? Rozpacz? Samo cierpienie? Pragnienie zadania cierpienia, jako droga do odczucia ulgi?
Wróg ludzi opowiada im ustami Joaquina Phoenixa(link is external), że są tylko jednym z gatunków zwierząt. Ustami tego, który opowiada sobie, że jest natchniony i wyższy, o tym, że są tylko sterowalnymi zwierzętami. Ustami Hitlera opowiadał Niemcom historię krzywdy i wymagającego wszystkich poświęceń rewanżu, ustami polityków, że jesteśmy trzodą, którą oni wyszczepią. Jesteście nikim, opowiada wróg, nieprzyjaciel, z hebrajskiego – satan, z greckiego – diabeł. Opowiada ustami przestrzeni, nieokiełznanej moralnością, chciwości, nazywanej biznesem. Ustami instytucji, w których główną kwalifikacją pracujących tam ludzi jest zdolność do prostytucji wobec siły i bogactwa, a więc przeżywanie chciwości i pragnienia, a więc opowiadanie samemu sobie, że życie musi pochłaniać, aby trwało i tak, stają się, stajemy się wirem czarnej dziury, taka opowieść wciąga w siebie wszystko, bo nic sama z siebie nie tworzy. To dlatego Nazarejczyk powiedział, że ten, komu On “da”, będzie źródłem i nie będzie już pragnął. Ale nikt Go nie słucha, a Jego opowieść szamani przebranźowili, dostosowali, ułatwili, czynili bardziej pasującą i zamknęli. Z powodu.
Więc ostatecznie – jaką ja jestem opowieścią? O czym opowiadam? Swoim życiem, swoim bólem, swoim śmiechem, swoimi słowami? O czym opowiadam innym ludziom? Bogu? O czym opowiadam sobie, w tym przypadku czystej świadomości, która “poznaje” te wszystkie opowiadania? Czy na pewno jestem szczery w opowiadaniu o sobie? Czy uczciwy? Czy może maluję tylko farbą uzasadnień jakieś historie, co nie są zbyt fajne, ani łatwe. Jakieś lęki, jakieś obawy, jakieś agresje, jakieś zło?
Nie można pewnie znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Ona może być nam wyłącznie dana, zaoferowana. Podobnie jak drzewo, które pojawia się “w nas”, gdy je “widzimy”. Mnie zawsze urzekał jego dźwięk. Bo dźwięk drzewa to nie tylko szum, wiatru bawiącego się z jego gałęźmi, nie tylko szelest liści. Drzewo to dźwięk owadów wokół niego, niesłyszalny oddech mchu, obecność paproci u jego stóp. Drzewo mówi całym wszechświatem i życiem. Mówi opowieść niezafałszowaną. Tę – nie zniekształconą przez opowieści demoniczne, złe, toksyczne, chore. Mówi drzewo – dobrze, że tu jesteś. Wypowiada tę podstawową opowieść Boga, który opowiada całą historię i wszystkie opowieści. Mówi do nas…. Słuchajmy…
Żyjąc, opowiadamy, czując – opowiadamy. Komu? Jeśli nikt nie słucha? Komu, jeśli nie ma drugiego człowieka, któremu można by opowiedzieć – wszystko? Ten, który mówi i opowiada wszystko, On sam słucha każdego, który nie ma głosu. On czuje ból każdego, który umiera w samotności. On wie. On jest. W tobie i we mnie. Także Słuchaczem.
Szamani mówią, że jest sędzią. Taką mają opowieść. O Nim. Inni nam opowiadają o tym, co ważne, ekstra ważne, i pilne. Zdegenerowani “czarownicy” współczesności, chcą – o tempora o morris, coraz bardziej im się to udaje – zastąpić te pierwotne nasze opowieści, a więc postrzeganie świata i rzeczywistości, nowym “światem”, który “kreują”, to znaczy opowiadają, przez co – stają się bogami, przez małe “b”, ale to ich – być może straszny i potępieńczy – wybór.
O czym opowiem prawdziwemu Bogu? O jakich swoich marzeniach? Czy je miałem? Czy je mam? Lepiej nie. Nie opowiadać. To mogłoby…. no wiadomo. Czas się pozbierać. Przetrwać następny dzień, w jazgocie toksycznych opowieści. Może kiedyś, gdzieś, gdy będzie już… za późno…