Kiedyś wszystko będzie dobrze. Sąsiad przestanie przywozić śmieci do naszego śmietnika albo wywalać je na ścieżce rowerowej obok miejskiego kosza. Market – przecenę tracących ważność albo psujących się już powoli, acz niezbyt jeszcze widocznie produktów – przestanie nazywać “promocją”, a nazwie – przeceną.
Kiedyś wielcy właściciele mediów przestaną srać ludziom do głowy, odchodami swoich prostytutek zwanych redaktorami, administratorami, dziennikarzami i temu podobne. Kiedyś żołnierze odwrócą broń w kierunku tych, co popychają ich na śmierć, zapluwając się od patriotycznych haseł i najwyższych wartości. Kiedyś przestaną okaleczać dzieci w imię tak ciemnej i odrażającej, tak absurdalnej ideologii, że trzeba było podłączenia ludzi do mediów i internetu, żeby można było ich znieczulić, ogłupić i rozbić psychicznie do tego stopnia, że nie reagowali, gdy… – nie da się powiedzieć.
Kiedyś politycy zrezygnują z szatańskiego judzenia do nienawiści, z kłamstwa swojego powszedniego, którym rzygają w otwarte ekrany przekaźników. Kiedyś urzędnicy i instytucje zaczną traktować ludzi jak ludzi, a nie przedmioty, liczby, śmieci, problemy w zakresie odludzenia Planety.
Kiedyś nie pojawi się w mediach, ani jeden tekst, ani jeden materiał, którego celem byłoby skrzywdzenie odbiorców. Wprowadzenie ich w błąd. Wygenerowanie takiego stanu emocji, że “Chcę to mieć”. Kiedyś podzielą te wszystkie monstrualne, a przez to z natury rzeczy szkodliwe, mastodonty ekonomii i gospodarki. Kiedyś jedni księża przestaną ustawicznie potępiać, wzbudzać poczucie winy, stawiać siebie ponad ludźmi. Inni księża przestaną nawoływać do zniszczenia kościoła, kłaniać się światu i jego feministyczno-infantylizującej, degenerującej ludzi opowieści.
Kiedyś obcy człowiek na ulicy nie będzie się przypierdalać, Pan Bóg jeden wie dlaczego, tylko powie dobre słowo. Polska reprezentacja piłki nożnej zagra na 100% swoich możliwości. Deszcz i słońce będą w równowadze, a ludzie odrzucą odurzającego ich miliardem kolorowych oczu lewiatana, potwora zbudzonego z chciwości, pożerającego ich czas, serce, myśli. Kiedyś **** ***** powie pieprzyć to, i zajmie się prawdziwą dobroczynnością. Zacznie wspierać wyższą kulturę, zacznie tworzyć takie media, które ludzi razem będą łączyć, a nie izolować w bezimiennym de facto tłumie.
Kiedyś mąż nie będzie poniżać swojej żony, a żona nie będzie niszczyć swojego męża. Kiedyś dzieci będą wychowywane surowo i będą wdzięczne za to, że nie pękają potem z byle powodu.
Kiedyś lekarze na wezwanie opętanej jakimś szaleństwem władzy, by zostawić chorych za betonową ścianą przepisów, za pleksiglasowym murem teleporad – odmówią. Powiedzą – też jesteśmy ludźmi.
Kiedyś będzie normalnie, wbrew ogłaszanym głośno intencjom polityków, że nie będzie powrotu do normalności. Kiedyś wszystko będzie jawne. Każde świństwo, każde kłamstwo, każda manipulacja, którą także i my dla siebie samych tworzymy.
Kiedyś zapanuje pokój. Będzie można się zająć muzyką, inżynierią i lotami na Jowisza. Z jego księżyców: Io, Europy i Ganimedesa będziemy patrzeć na Ziemię i Słońce. Będziemy patrzeć i widzieć, tę naszą Ziemię w bezmiarze kosmosu. Daleką, ale wciąż jeszcze błękitną. Zdążającą przez czas i przestrzeń razem z obracającymi się ramionami Drogi Mlecznej.
Kiedyś na nowo nauczymy się słuchać muzyki. Gdzie nic między nami, a nią nie będzie, a dzięki temu będzie wtedy wszystko.
Kiedyś na brzegu morza podziękujemy za nasze Życie. Powierzymy je Bogu. By zabłysło jak On sam tego zechce.
Odnośnie muzyki i tytułu wpisu:
https://www.youtube.com/watch?v=NX_McDKX3UM
Pozdrawiam
IM
🙂