A może na pustynię, przed Bożym Narodzeniem

 

Z reguły odnośnie Bożego Narodzenia to czytamy coś z Ewangelii albo oglądamy na pocztówkach. Albo szopka w kościele czy na rynku, jak jeszcze wolno. Tymczasem bardzo fajny opis Bożego Narodzenia jest w Apokalipsie. Przytoczmy:

3. I inny znak się ukazał na niebie:
Oto wielki Smok barwy ognia,
mający siedem głów i dziesięć rogów
– a na głowach jego siedem diademów.
4. I ogon jego zmiata trzecią część gwiazd nieba:
i rzucił je na ziemię.
I stanął Smok przed mającą rodzić Niewiastą,
ażeby skoro porodzi, pożreć jej dziecię.

 

Generalnie mamy słuszną tendencję do “linearnego” traktowania czasu, historii, opowieści. A zatem kiedyś, jakiś smok stanął przed Niewiastą, i mamy relację, która była napisana po opisywanym zdarzeniu, a ta relacja napisana została tak coś 1950 lat temu.

Oczywiście możemy zapytać, czy to jest relacja nt. zdarzenia. I odpowiedzieć wypada – chyba nie. Bo to jest o “znaku, który ukazał się na niebie”. To co właściwie opisuje Jan w swojej Apokalipsie?  Opisuje to, co widzi. Ale co widzi? Widzi obraz. Ale to jest obraz czego? Odpowiadamy – zdarzenia historycznego, narodzenia Jezusa, które miało miejsce ok 2022 lata temu. Ale czy na pewno? Bo przecież to narodzenie, jest dość dokładnie opisane i tak nie przebiegało.

Więc może rzeczywistość, w tym czas, nie są wcale do końca – linearne. Może te słowa zacytowane wyżej, choć zapisane wówczas, to są zapisywane też i dzisiaj. Jak pisałem w “Synach Marnotrawnych“, może wszystko, to znaczy przeszłość, przyszłość, teraz, istnieje – na raz, istnieje – właśnie teraz. Może się nawet komunikują te stany ze sobą, może stanowią całość? Może wszystko stanowi całość, co sugerować może tegoroczna nagroda Nobla z fizyki, związana z pracami nad splątaniem kwantowym, a więc związkiem pomiędzy stanami cząstek elementarnych, który pomija ich dowolną odległość i wyraża się w natychmiastowej aktualizacji ich stanów, zupełnie niezależnie od dzielącej je – niby – przestrzeni.

Więc może Jan, w jakimś sensie był “dzisiaj”, i patrzy dzisiaj, i zapisywał “dzisiaj”, choć owo “dzisiaj”, dotyczyć może więcej niż naszego dzisiaj, ale nie przestaje istnieć właśnie tu w naszym teraz?

Czy Bóg może się rodzić także dzisiaj? Mimo, że narodził się 2022 lata temu? Ale tak naprawdę, a nie jako element kultury, choćby religijnej. Gdyby się miał rodzić, to niby gdzie? Teraz są dla zwierząt fermy, a nie stajenki. Poza tym w gospodarstwie nie używa się koni, czy osłów, tylko traktorów. Traktorów! Więc co? Chyba nie w garażu!

Wypada zostawić te dywagacje, popędzić jeszcze trochę, pooglądać, poprzejmować się, powkurzać się, pobać się trochę też. I po dołożonym do tego codziennego oszołomienia wysiłku przygotowania Świąt, usiąść do wieczerzy, zaśpiewać kolędy i spełniwszy swój “obywatelski obowiązek” – potem – odpocząć.

***

Na koniec zostawmy przypuszczenie, że Niewiasta i Bóg, że to wszystko miało się narodzić w nas. Ma się narodzić w nas. Rodzi się w nas. Lub wcale nie. Bo smok barwy ognia ukazał się na niebie. I ma siedem rogów, i tysiąc diademów i zmiata z nieba trzecią część gwiazd. Nieprzeliczone ilości jaskrawych błysków, rozpościera przed naszymi oczami. Rzuca nam je w oczy. Krzyczące, krzywdzące, drgające, zapalne. W naszej głowie, aż szumi od tej powodzi “światła” smoka. Tak szumi, że da się powiedzieć, wprowadza w oszołomienie. I stoimy w tym pożarze, gdzie wszystko wokół płonie, trzaska, iskrzy. I smok patrzy w nas. Milionem oczu redaktorów, systemów sztucznej inteligencji, programów komputerowych analizujących naszą psychikę, skłonności, preferencje,myślenie,  reakcje, dobierających bodźce, mające nas mocniej i mocniej, przywiązać do tej powodzi iskier, silniej i silniej, osadzić w płonącej rzeczywistości smoka. Mającej w nas pożreć, Boże Narodzenie, zasłonić je swoimi palącymi widokami, unieważnić, przeformować, w zimowe święta smoka.

6. A Niewiasta zbiegła na pustynię,
gdzie miejsce ma przygotowane przez Boga

 

Generalnie taka teza. Schrzaniajmy na pustynię. Gdzie nie ma smoka. Na te parę dni, dzielących nas od Bożego Narodzenia. Zdążymy. Zdążymy zareagować, odpowiedzieć, dowiedzieć się, wkurzyć się. Zdążymy, ze wszystkim, jeśli w nas choć trochę narodzi się Bóg. To znaczy pojawi się w nas spokój, pokój, poczucie wspólnoty, normalność wolna od wycia mediów. Może Bóg, nie jest starszym facetem ze sklepienia Kaplicy Sykstyńskiej, tylko jest źródłem nas samych, miejscem bez miejsca, z którego pochodzi każdy geniusz, każdy pokój, każda prawdziwa miłość. Miejscem, które zapomnieliśmy, gdzieś na drodze między wczesną młodością, a dojrzałością.

To odetnijmy lub ograniczmy. Wielobarwnego smoka, wpierniczającego się do naszej głowy. Uprzątniemy na moment nasz środek. Owszem pojawi się w nim pustka, “pustynia”, której nie cierpimy. Zaryzykujmy. Kto wie, może w jakimś stopniu, Bóg jednak – po cichu, bez fanfar i obwieszczeń, może nawet nieśmiało jakby – narodzi się w nas. Oby…

Nie bądź obojętny, udostępnij dalej...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *