Smakowite i dobrze wygląda. I dobrze smakuje. To ryba połyka. Bo połykanie to jej modus operandi, sposób funkcjonowania, gdzieś wpisany, naturalny, nieunikniony.
Skrywany narcyzm, to jedno z najbardziej niszczących i niebezpiecznych skrzywień osobowości. Takie osobniki płci obojga, mają zawsze wiele do zaoferowania, bo to rodzaj psychopatii, żerowania na modus operandi innych. Więc to jest albo niezwykła uwaga dla drugiej strony, albo niezwykły seks, albo coś jeszcze. Naprawdę niezwykłe. A oprócz, stopniowe, postępujące, bezwzględne niszczenie drugiej osoby. Na śmierć. Na śmierć psychiczną, na śmierć mentalną i na końcu nawet tą fizyczną, ludzką.
Ale ta „operacja”, nie odbywa się poprzez „trzymanie” dłońmi, sznurami, kajdankami swojej ofiary. Zawsze jest coś kolorowego. Coś co da tą odrobinę przyjemności. Zapowiedź, że jest nadzieja, jeśli tylko niszczona osoba, się postara. Że może będzie lepiej. Że zobacz, jak może być pięknie.
Człowiek dostaje od czasu do czasu, i coś wartościowego „smacznego”, i nadzieję, że może tego więcej będzie. Osłabiony całą resztą zachowań trwa w takiej relacji, nie chcąc i mogąc zobaczyć całości procesu i jego skutków dla siebie. Toksyczny partner jednocześnie go niszczy i zatruwa, to znaczy niszczy jego centrum decyzyjne, poznawcze, wnioskujące. Wciąż podsuwając od czasu, do czasu – kąski, które pełnią rolę przynęty.
Naprawdę trafiają się wartościowe zdania, wypowiedzi, informacje, artykuły. Nawet u ludzi, którzy świnią słowem, myślą, rzygają literami, srają zdaniami po ekranie, byle w oczy innych, bo to im daje radość, satysfakcję, czasem kasę.
Więc wiesz… sprawdzaj. Szukaj. Bądź otwarty, otwarta. A znajdziesz! I na serio – znajdziesz. I będziesz szukać, w tym wielobarwnym strumieniu skrywającym rzekę gówna, zamierzonej, zaprojektowanej destrukcji twojej świadomości, twojego życia emocjonalnego, twojej zdolności do myślenia, odczuwania, rozumienia, bycia.
Przecież w rowerowym serialu, najpierw będą fajne rzeczy. I sceny, takie wiesz… co aż szerzej się oddycha jak się widzi te wspaniałości. Potem rowery, nie ma zmiłuj. Potem kolejne fragmenty wielkiej pracy pedagogicznej, po której zdawałoby się normalni i poczytalni ludzie twierdzą, zupełnie i z przekonaniem, i naprawdę, że mężczyzna jest kobietą. Skoro tak… uważa.
Ale gdy bat trenera strzeli, a strzela ostatnio nieustannie, to skóra ci będzie cierpła. Od trumien w Bergamo, od seryjnych morderców, których wykrył wysoki urzędnik medyczny, a media, ach media. Rosyjskie rakiety. Naprawdę. Tak właśnie napisali. Powiedzieli. Bicz świszcze. To kortyzol. Nic osobistego. I adrenalina.
Więc otwierasz, a tam… gówno. I jeszcze jedno. Fajdają się właściciele i administratorzy, ale trzeba przyznać, zdarzają się perełki. I kolorowe przynęty. I faktycznie ciekawe rzeczy. Dbają o to, żebyś nie uciekł. Z toksycznej relacji. Dlatego dostajesz. I smakołyki i nadzieję, że będzie więcej. Że nie jest tak źle. Że tylko otwórz. Się oczywiście mówi ukryty narcyz, postulując wzajemny dialog.
Ale ten narcyz nie zna pojęcia dialog. Nie zna go w znaczeniu, w jakim ty go znasz. On zna pojęcie drenażu. Potrzebuje dostępu, do wnętrza drugiego człowieka, bo wtedy może go wykorzystać. Stąd rady ekspertów w przypadku toksycznych relacji są niezmienne: run away! Nieco wulgarnie i po polsku – spieprzaj stamtąd!
Pozostaje pytanie czy ludność z władzą, składającą się z warstw politycznej, medialnej i ekonomicznej, nie jest w toksycznej relacji. Czy te władze nie działają – tu można przecież podawać nieskończoną liczbę przykładów – na niekorzyść ludności. Niszcząc ją. Degenerując ją. Strasząc ją. Terroryzując ją. Podporządkowując ją sobie, bo to właśnie robi toksyczny, narcystyczny partner.
Za każdym razem wykorzystując nasze potrzeby, bezpieczeństwa, nowości, komunikacji, potwierdzenia własnego zdania, itd. itp. Stosując złożone techniki, wyrafinowane strategie społeczne, oferując nieustannie zarówno nadzieję, że może teraz, że może nie będzie tak źle, jak i faktyczne zanęty, „masz nową wiadomość”, PILNE!, i temu podobne.
Wszystko z czym się stykamy jest zanętą. Czasem agresywną, w formie obrzucenia nas gównem słowa lub oskarżeń. Czasem spolegliwą w formie ciekawych przekazów czy nowych interesujących wątków i możliwości. To wszystko służy jednemu, tak samo jak toksycznemu partnerowi w związku, wciągnięciu drugiego w pato-dialog. Otwarciu się drugiej strony i zaangażowaniu przez nią myśli, uwagi, słów i czynów w interakcje z gównem, jakim jest środowisko zarówno main-stream-media jak i pseudo-mediów-społecznościowych.
Tresowane społeczeństwa robią siad, powstań, załóż maskę. Patrz, nie widź, nie słysz, nie myśl. Bój się, atakuj, wylej z siebie. Słuchaj, rezonuj, słuchaj nas. Tym, co dali się nawrócić na zło, zapewnia się kariery lub, co gorsza, poczucie satysfakcji z czynienia zła innym. Potwór Pana Cogito był mglisty, nieokreślony. Potwór ministrów, redaktorów i właścicieli jest kolorowy i wrzaskliwy. Ma miliony oczu i miliardy WAŻNYCH INFORMACJI dla ciebie. I niektóre są naprawdę ważne, i niektóre są naprawdę kolorowe. I o to właśnie chodzi. Żebyś złapał przynętę. Bo wtedy, gram za gramem, krok za krokiem, nawet jeśli się zaczniesz szarpać, trucizna – jasne, jasne, że zaprzeczysz – będzie wsiąkać w twoje zwoje mózgowe, psychiczne, duchowe. Będziesz taki, jaki masz być. Jakim cię widzą. To nic osobistego. Jak u wędkarza i ryby.