Drużyna Polski po 36 latach awansowała do fazy pucharowej Mundialu. Dokonała tego w skrajnie złym stylu, sprawiając wrażenie, ekipy trampkarzy postawionej wobec drużyny piłkarskiej. Ale… tego dokonała i za pewien czas liczyć się będzie tylko awans, a nie styl.
Polacy nie potrafili: utrzymać piłki w obecności przeciwnika, celnie podać do kolegi, przyjąć podania, dogonić biegających Argentyńczyków, utrzymać się na nogach w kontakcie fizycznym. Było tragicznie. Strasznie. Katastrofalnie. Kwintesencją było podanie Kiwiora w 84 minucie do napastnika argentyńskiego, który wychodził mu na pozycję. Owszem, tym razem spudłował.
Jest bardzo możliwe, że na kształt gry wpływała chęć utrzymania przewagi nad Meksykiem, w klasyfikacji fair-play. Zatem 3 żółte kartki mogły nas kosztować odpadnięcie z turnieju. Polacy grali więc w ten sposób, że gdy Polak dobiegał do przeciwnika, to się zatrzymywał przed nim, pęd sprawiał, że pochylał się do przodu, a Argentyńczyk odjeżdżał z piłką.
Nadzieja w tym, że Michniewicz – nasz trener – mówi do rzeczy, nie ucieka, nie plecie. Nadzieja w tym, że nasi się rozluźnią. Że pokażą nam odwagę, twardość, piłkę.
Ostatecznie, liczy się jednak tylko sukces. Tylko wynik. I za to należą się reprezentacji gratulacje, mimo tego obrazu poniżej, obrazującego styl gry obu reprezentacji w komentowanym meczu: