Bezwolność, bezmyślność i bezmówność, w obszarach, gdzie zdanie wyraża władza, stały się jedyną dopuszczalną postawą. Władza… jaka władza? Przecież nie zbiór tych pacynek-polityków, uwikłanych, uzależnionych, wykonujących, wysługujących się. Władza ta prawdziwa, a więc politycy+media+biznes pod nadzorem “fundacji”, “banków” i “funduszy”. To jest władza, a nie pacynki z długimi nosami ogłaszające ludziom coraz to głupsze i krzywdzące ich regulacje i zamiary.
Więc mamy się zamknąć. Jak nie to sąd lekarski, jaki tam znowu sąd? No taki, trzy panie, odgrywające sąd, pozbawi cię pracy i prawa wykonywania zawodu, bo zgrzeszyłeś, bo naruszyłeś NAJWYŻSZĄ ZASADĘ, zasadę, którą reklamował Polakom kiedyś prezydent Francji słowami “Polska straciła dobrą okazję, żeby siedzieć cicho”.
Więc jak się nie zamkniesz, to spotka cię kara. Agresja. Służb państwowych – bo swoimi poglądami możesz spowodować, więc pójdziesz za kraty, na jakiś krótki czas. Służb samorządowych – jak właśnie panie odgrywające sądy lekarskie. Swoich braci i sióstr – albo mówiąc językiem normalnym zwykłych ludzi – którzy będą na ciebie donosić, jak ten skurwiel, co zadzwonił na policję, że msza w składzie większym niż 5-osobowym się odprawia, którzy będą cię opluwać i oskarżać, i starać się ciebie skrzywdzić, w każdy dostępny ich naturze zombie sposób.
W.Z.P.W
WZPW to podstawowa technologia pracy władzy wyżej opisanej ze społeczeństwami. Wstrząs, Zagrożenie, Posłuszeństwo, Współpraca.
Ilekroć masz do czynienia z widokiem płonących wież, z których wyskakują na swój ostatni lot ludzie, ze stosami trumien zwożonych wojskowymi ciężarówkami nocą, z umazaną krwią dziewczyną, która w reklamowym klipie, przyzywając “dawnych bogów, podrzyna bezbronnemu jeńcowi gardło, z grobami bezbronnych, powiązanych i wrzuconych do dołów w jakiejś miejscowości na wschodzie, uważaj, to może być zupełnie na zimno, technicznie i precyzyjnie, programowany twój – Wstrząs.
Potrzebujemy zdarzenia typu Pearl Harbour – pisał ponoć kiedyś nasz rodak Zbigniew Brzeziński, który doradzał prezydentom USA. Człowiek ma swój świat – uczy Jordan Peterson – kanadyjski psycholog kliniczny. Ten świat ma każdy z nas. Składa się on z niepoliczalnego zbioru przekonań i wiedzy na temat tego jak jest, jak powinno być, jak należy się zachować, aby osiągnąć to, do czego się zmierza. Ten wewnętrzny świat, to inaczej znane człowiekowi “terytorium”. Gdy się rodzimy, nie mamy nic, wszystko jest nieznane, poza miłością matki. Więc poznajemy ten świat, budujemy sobie jego obraz, działamy w nim i żyjemy.
Wstrząs to zdarzenie, które taki świat – obraz świata, strukturę tego “jak jest”, w człowieku rozbija. To zawsze jest jakieś traumatyczne przeżycie. Pewnie początkiem odkrycia wpływu traumy-wstrząsu na strukturę psychiczną były doświadczenia Pawłowa, znanego ludziom z odkrycia, że można u psa wywołać ślinienie się, na widok zapalonej żarówki, gdy naturalnie występuje ono na widok jedzenia.
Ale wcale nie to odkrycie i doświadczenie, zwane warunkowaniem, było najbardziej przełomowe w karierze Pawłowa. Eksperymentował z psami. Ale kiedyś, nagły wylew rzeki, laboratorium zostało bez opieki. Woda stopniowo się podnosiła, zalała budynki, wlała się do klatek. Psy skowyczały ze strachu, bo była coraz wyżej. Coraz mniej centymetrów powietrza zostawało między sufitem klatki a lustrem wody. Te zwierzęta, które przeżyły doświadczyły takiego szoku, że ich mentalność, osobowość, charakter uległy zmianie. Potulne stały się agresywne i na odwrót. Okazało się, że silna trauma – wstrząs, jest w stanie rozbić strukturę psychiczną zwierzęcia i wtedy można, co też testował Pawłow, takie zwierzę, co…? Z m i e n i ć.
Więc uważaj, gdy przerażające wiadomości, gdy niepojmowalne zachowania, gdy mrożące krew w żyłach obrazy. To może być tylko biznes. Tylko technika. Mająca zniszczyć w ludziach struktury ich przekonań, ramy ich zachowań, podstawy ich reakcji. Wstrząs.
Po wstrząsie pojawia się Zagrożenie. Stałe, groźne, związane z początkowym przerażeniem i traumą. Myślisz, ale nie myślisz, to znaczy myślisz powoli, ociężale, to znaczy zdaje ci się, że myślisz tak samo jak dawniej, ale nie, nie możesz. Nie możesz, bo w czasie zagrożenia, kortyzol emitowany w mózgu dociera do kory czołowej i upośledza myślenia. Ty tego nie czujesz, oni to doskonale wiedzą, więc będą po raz dziesiąty i setny, i tysięczny – pluć ci w oczy czarnymi, grubymi nagłówkami – STRACH, ZAGROŻENIE. Aż ci się serce ściśnie, aż ustanie proces myślenia i zapytasz sam siebie – no to co robić?
I tu przyjdzie recepta, wyzwolenie ze stanu Zagrożenia, odtworzenie twojego rozbitego wstrząsem wewnętrznego świata – Posłuszeństwo. Wobec tych zagrożeń, w czasie kiedy nie wiesz, co robić, przychodzi wielka odpowiedź i “ratunek” – posłuszeństwo, prowadzące do Nowej Normalności. Jest to “normalność”, bo normalność to inna nazwa tego wewnętrznego zbioru przekonań, opinii, wiedzy o zasadach działania świata. Ale jest ona “nowa”, bo stara twoja normalność, została zniszczona wstrząsem i jest niemożliwa wskutek zagrożenia.
Więc tylko Posłuszeństwo, może nas uratować. Przed “terrorystami”, przed “wirusem”, przed “Putinem”. Tu wszyscy są w cudzysłowie nie dlatego, że ich nie ma, tylko dlatego, że to są role, mechanizmy, wehikuły i narzędzia tworzenia w umyśle ludzi, poczucia drugiego elementu wielkiej czwórki zmieniającej świat i ludzi – Zagrożenia.
Posłuszeństwo to przede wszystkim bierność i bezmyślność. Aktywność i własne myślenie stają się grzechem, prowadzić mogą do nieposłuszeństwa eskalującego zagrożenie. Więc są niemożliwe i niedopuszczalne. Posłusznie zakładamy maski, szaliki, przyłbice, bo tak nakazała władza. Posłusznie zostajemy w domu, zamknięci razem z dziećmi w toksycznej dla psychiki i ciała sytuacji. Posłusznie meldujemy się i odsłaniamy ramię. Tu wielki szacunek dla medyków, co w ponad 80 procentach. Posłusznie odwracamy głowę i zajmujemy się tym, czym mamy się zająć, a co dyktuje redaktor strony, kanału, programu, stacji telewizyjnej czy portalu, w tym radiowego.
Posłuszeństwo zresztą poddanych od zawsze było priorytetem władzy, każdej władzy. I trzeba tu oddać trochę racji krytykom religii, że także było priorytetem władzy duchowej, kościoła czy religii. Nie masz prawa myśleć. Masz słuchać. Ekspertów. I być posłusznym. Cnotą jest posłuszeństwo – to nie jest myśl nowa.
A jednak, jakoś tu nie sposób wrócić myślami do Polski, tej historycznej, Rzeczypospolitej. Nie sposób, bo gdy w Europie szalały religijne prześladowania motywowane posłuszeństwem poglądom i ideom władzy, w Rzeczypospolitej niczego takiego nie było. Polska – tu skrótowo nazywając – była jednocześnie katolicka i normalna. Być może jakaś doza hipokryzji, jest po prostu niezbędna ludziom do tego, żeby pozostali ludźmi. Jest wentylem bezpieczeństwa, który pozwala nie popaść w obłęd wiary w każdą ideę, w bezwzględne jej przestrzeganie niezależnie od skutków. Jest taka hipokryzja metodą empiryczną, mówiącą – sprawdzam w praktyce. Jest upodmiotowieniem człowieka wobec narzucanych mu lub proponowanych reguł, wyznań, idei i zasad. Jest deską ratunku dla żołnierza na polu walki, co przysięgał do śmierci walczyć, ale w obliczu śmierci, co sensu ze sobą nie niesie, kapituluje, podnosi ręce, przeżywa.
Podmiotowość
Więc w Rzeczypospolitej, nie przeszkadzało naszym katolickim atenatom, że ich sąsiedzi wcale katoliccy nie byli. I tamtym drugim nie przeszkadzał katolicyzm tych pierwszych. I wszystko funkcjonowało, bo liczył się…. c z ł o w i e k. No dobra, to dawne czasy były, więc oczywiście te zasady dotyczyły części społeczeństwa, a konkretniej szlachty, ale jak na ówczesne warunki świata, była to część niesamowicie liczna, a złożona z ludzi, którzy nawzajem uznawali swoją niezależność i swoją – tu słowo klucz – p o d m i o t o w o ś ć .
Podmiotowość to jest właśnie to, co zła, krzywdząca, tępa i chciwa władza chce ludziom odebrać. Podmiotowość to jest to, co narcystyczni partnerzy w związku, chcą odebrać swoim bliskim. Bo podmiotowość nie pozwala na podporządkowanie. Bo nie pozwala na k o n t r o l ę. Bo unieważnia do pewnego stopnia władzę, stwarzając przestrzeń dla upodmiotowionych ludzi. Bo władzę podmiotowość “rozpuszcza” i tworzy nową, inną normalność, władzę, która jest emanacją ludzi, która ludzi reprezentuje, która o ich wzrost i siłę się troszczy, w miejsce władzy, która jest nad ludźmi, która ludźmi rządzi, która chce ich słabości. Po co? Zawsze po to samo, by ich wykorzystać.
Po Wstrząsie, Przerażeniu i Posłuszeństwie, przychodzi Współpraca. Nie da się zniewolić narodu, bez współudziału członków tego narodu (którzy zostaną jego “politykami”) – ktoś kiedyś powiedział. Nie da się zorganizować obozu koncentracyjnego, bez współudziału więźniów (którzy zostaną “kapo”) – wiedzieli Niemcy.
Niezbędna jest współpraca. Ale już nie tylko współpraca wybranych. Urzędników państwowych ogłaszających, że “każdy niezaszczepiony to potencjalny seryjny morderca”, dających zgodę obcym koncernom na eksperymenty medyczne na polskich dzieciach. Pań lekarek odbierających innym prawo wykonywania zawodu lekarza. Ministrów i ekspertów głoszących brednie.
Niezbędna jest współpraca szerokich mas społeczeństwa w uzyskaniu Posłuszeństwa, w eskalacji poczucia Zagrożenia, w dziele rozbicia stabilnej struktury psychicznej ludzi, a więc Wstrząsu.
Współpraca jest drugim oprócz Posłuszeństwa niezbędnym elementem do ochrony przed Zagrożeniem i odtworzenia jakiegoś – mającego choćby ułomny i patologiczny sens – obrazu świata. Współpraca polega na współagresji z władzą, wobec wszystkich “dysydentów”. Wobec wszystkich tych, co śmią mówić, myśleć czy działać inaczej, niż dyktuje to władza. Wobec przeżywanego Zagrożenia, w sytuacji, gdzie jedynym obrazem świata, umożliwiającym w nim jakie takie funkcjonowanie, jest obraz dostarczany przez władzę, wszelkie myśli, słowa i czyny niezgodne z przyjętą wersją rzeczywistości są dla człowieka śmiertelnym wręcz zagrożeniem.
Więc nic dziwnego, że palili na stosach. I to głównie nie w katolickiej Hiszpanii, tylko w protestanckich krajach. I znów kłania się polska “hipokryzja” i jakby stowarzyszona z nią podmiotowość. Bo u nas tego nie było. Bo polskość, to było uznanie za wartość człowieka, a nie jego poglądów. To była wiara, że wspólnie, przy zachowaniu różnic, możemy zbudować coś razem i projekt Rzeczypospolitej lśnił przykładem w Europie, zanim chciwość i egoizm najsilniejszych, nie obróciły go w niwecz.
Więc nic dziwnego, że rok temu, prawdziwy polski mężczyzna, w świetle dnia, na zwykłej ulicy, krzyczał do mnie na cały głos, że “Takich, co się nie zaszczepili to trzeba POWIESIĆ!” On dokładnie to miał na myśli. To jest echo procesu z Salem w Ameryce, gdzie w 1692 roku, pobożni mieszkańcy tej miejscowości powiesili innych, “za czary”. To są te same demony, przerażenia, strzaskania obrazu świata, leczone niehamowaną agresją. Bo ci ludzie czują się zagrożeni realnie, rzeczywiście, namacalnie. To właśnie, redaktor strony, admin kanału, dyrektor programu, wdrukowują w nich pieczołowicie, hasłami wbijanymi w ich oczy, mózg, umysł.
Więc mamy się, wszyscy co chcą powiedzieć coś niezgodnego ze zdaniem władzy, zamknąć. Bo spotkamy się z agresją władzy, bo spotkamy się z agresją społeczeństwa i zwykłych ludzi.
W tym procesie przemiany, anty-metanoi, wstrząśnięci przerażającymi obrazami i informacjami, w poczuciu zagrożenia, posłuszni i karni, współpracujący z władzą w wielkim marszu ku Nowej, bezpiecznej, Normalności, tracimy jedno. Tracimy swoją i odbieramy innym podmiotowość. Stajemy się częścią systemu niszczącego tkankę ludzkości, tej cudownej materii, która wydała z siebie niesamowite owoce nauki, sztuki, filozofii.
Tracimy w tym procesie siebie. Wzywając innych do zamknięcia się, obrzucając ich błotem słów i określeń, donosząc władzy, sami milknąc i powtarzając na zasadzie rezonansu dostarczane nam przez władzę, kalekie wytłumaczenia rzeczywistości. Jesteśmy jak zwierzęta, którym chory na umyśle człowiek podnosi poziom wody w klatkach, by zniszczyć ich osobowość. Jak ci, co równo ręce podnosili do góry i równym krokiem maszerowali. Obracamy się ostatecznie przeciw sobie samym i przeciw sobie nawzajem.
Może jakaś szansa leży właśnie w Polsce i w Polakach. W ich upartym nieprzestrzeganiu i braku szacunku dla reguł. W ich, może czasem niszczącej a czasem wartościowej hipokryzji. W tym, że myślą i robią po swojemu, że są znacznie trudniej “przemakalni” niż inni. W tym, że chcą widzieć w innych ludzi, bo jak nikt, tak naprawdę są świadomi własnych słabości i tego, że to też część natury ludzkiej.
Nie pozwólmy im nas zamknąć. Przynajmniej myślmy odważnie i po swojemu. A czasem i rozsądnie mówmy. Władza to – jak dobrze my Polacy to kiedyś zauważyliśmy – ONI. A my to MY. A to, owo MY I ONI to jest różnica i to duża. Ich tolerujemy. Im dajemy szansę. Ale oni, to oni, a nie my.
Tym, co nas gryzą, nie z obowiązku – bo kłamstwem w postaci troli obecna władza zalewa przestrzeń między ludźmi – też przyznawajmy szansę. Nie żeby broń Boże wchodzić w relacje czy polemiki, ale dawać im szansę, to znaczy przyznawać, że i im może zaświtać, jak bardzo zostali oszukani, że i ich możemy przyjąć na powrót, bo nikt nie jest czysty, bo nikt nie jest bez grzechu, łącznie z nami.
Ostatecznie bądźmy podmiotowi, bądźmy ludźmi, bo… przemijamy i tylko tak, możemy coś wartościowego sobą, po sobie, zostawić.