Upadek Jordana Petersona czyli dzieci dla …

 

Jordan Peterson – charyzmatyczny przewodnik życiowy, który popadł w uzależnienie od leków oddziałujących na psychikę, sam psychiatra kliniczny i wykładowca uniwersytecki. Pełni rolę w świecie drugiej, wirtualnej rzeczywistości, proroka konserwatyzmu. Rodzina, odpowiedzialność, wartości, praca. Jego uzależnienie do benzodiazepin było pierwszym sygnałem, że ten, który uczy innych jak kształtować życie, swojego nie za bardzo potrafił ukształtować.

Po otarciu się o śmierć i kuracji w Moskwie, doszedł stopniowo do siebie i rozpoczął ponownie karierę medialną. Tymczasem jego córka, rozwiodła się z mężem pomimo posiadania 3-letniego z nim dziecka i Jordan poprowadził swoją latorośl do kolejnego ślubu z nowym panem, który będzie dla jego wnuczki… kim właściwie?

Osią nauczania Petersona jest stwierdzenie, że każdy posiada w sobie pewien świat, zbiór wartości, wytłumaczeń, powinności itd. Żyje wg tego świata. Gdy okoliczności burzą ten świat, wtedy przychodzi stres, bo trafiamy w obszar chaosu. Nie wiemy, gdzie jesteśmy. System nerwowy, cała psychika, gwałtownie pracuje nad odtworzeniem “mapy terytorium” tj. obrazu świata, który będziemy ponownie rozumieć, w którym będziemy mogli żyć. I tak prawdopodobnie rozwód i ponownie małżeństwo córki Jordana Petersona nadszarpnęło jego wewnętrzny, konserwatywny świat.

Ale oto jego wieloletni przyjaciel Dave Rubin, homoseksualista, postanowił się nie dość, że “ożenić”, to jeszcze mieć dzieci ze swoim “partnerem” nazywanym przez niego i większość otoczenia “mężem”. W tym celu wybrali komórki jajowe od kobiety, budzącej nadzieje na udane potomstwo, wynajęli kobiety, w celu noszenia ciąży, zapłacili za zapłodnienie in vitro i cały proces donoszenia dzieci, które po jednym, dla Rubina i dla jego partnera mają teraz mieć.

No i Peterson został – prawdopodobnie – postawiony w sytuacji przeprowadzenia wywiadu z Rubinem. Trzeba zrozumieć profesora. Ciężka choroba uzależnieniowa od benzodiazepin. Koniec kariery zawodowej. Rozwód córki i Rubin, który od wielu lat jest jego autentycznym przyjacielem i wsparciem, na wzburzonych wodach życia.
Peterson wygląda strasznie. Próbuje się trzymać, ale za każdym razem gdy świadomość traci uchwyt, w którym trzyma jego ciało i fizjonomię, widać jak się kurczy i jak boli go to, co robi. Dyskutują razem, generalnie akceptując to, że dwóch homoseksualistów po prostu CHCE mieć dzieci i będzie je mieć, drogą parowania ich komórek z komórkami jajowymi jakiejś kobiety, a potem drogą matek surogatek.

Peterson próbuje, co prawda mówić, że najlepszą sytuacją jest, gdy rodzina składa się z ojca i matki, tj. z mężczyzny i kobiety, ale – dodaje – ostatecznie z dwóch osób, które będą pełnić takie role – ojca i matki. Ten wywiad i wymuszona chęcią zachowania przyjaźni, akceptacja dla uważania związków homoseksualnych za małżeństwa oraz dla wychowywania w takim związku dzieci, to upadek Jordana Petersona.

Po prostu liczą się POTRZEBY. Potrzeby  jego przyjaciela, który CHCE MIEĆ. Chce mieć dziecko i chce, żeby jego homoseksualny partner też MIAŁ dziecko. Potrzeby Jordana Petersona, który CHCE MIEĆ dobrego przyjaciela, który się po prostu liczy, w czasach powszechnej wrogości i zamętu. Nie liczą się dzieci. Nie liczą się tak naprawdę kobiety, które będą te dzieci nosić w swoich łonach. Dla zaspokojenia POTRZEB bogatych, tych co wyżej, pozostałych się kupi albo – w przypadku dzieci – nie będzie pytać o zdanie.

Człowiek staje się przedmiotem zaspokojenia potrzeb drugiego, silniejszego od siebie człowieka. Oto finał podróży Jordana Petersona. Finał, który jakoś od początku był do przewidzenia. Finał, który miejmy nadzieję, będzie miał jakiś restart, odwrót, ale te nadzieje nie są oparte na rachunku prawdopodobieństwa, tylko na życzeniu temu człowiekowi dobrze. Na dostrzeżeniu swojej własnej małości i znikomości. Na wybraniu wartości w miejsce korzyści.

Devangelia współczesnego świata, podstawowy wzorzec postępowania ludzi, to wykorzystywanie słabszych od siebie w celu osiągania beneficjów. Robią to wszyscy, indywidualnie i grupowo, jednocześnie tworząc monstrualne już kłamstwa, że to dla innych, ze to w trosce o innych, że oni dbają, reprezentują, informują i temu podobne.

Wybór jest prosty, ale nie łatwy. Bo piekło płaci i karze. Bo nagrody są naprawdę wysokie, w świecie normalnym nie osiągalne, więc tłumy biegną się prostytuować za dodatki kowidowe, za “nam się należy”, za tysiące innych spraw i rzeczy. Taka sytuacja. Czas się ogarnąć. Peterson się ogarnął i wybrał. Teraz może dalej nauczać, jak żyć, w swoich książkach przewodnikach. Starczy jednak popatrzeć na jego twarz – ta z lewej – żeby zobaczyć, że za swój wybór zapłacił.

Człowiek żyje, doświadcza, potem umiera – to wszystko. Takie jest przesłanie współczesnego świata. Ogłupione tłumy kupują brednie o tym, że małżeństwo jest i było instytucją powstałą ze względu na popęd seksualny. Ja mam na ciebie ochotę, ty na mnie, to się musimy ożenić, żeby się …. Ale to są tanie bzdety dla ubogich na umyśle. Instytucja małżeństwa powstała ze względu na dzieci. To dzieci są i były jej powodem, treścią, sensem istnienia. I oczywiście, że pary bezpłodne także mogą małżeństwo zawierać, bo tego typu wyjątek potwierdza tylko regułę.

Wszystko, co oczywiste i normalne przestaje istnieć. Peterson, dla własnej korzyści, dla ratowania swojej sytuacji i swojego świata, huśta łódką aksjomatów i wartości. Wszyscy po kolei kapitulują, otwarcie bądź niejawnie. Złoty cielec patrzy na wpatrzone w niego z żądzą tłumy. Czas na długi spacer.

YouTube:
Nie bądź obojętny, udostępnij dalej...

One thought on “Upadek Jordana Petersona czyli dzieci dla …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *