Gazeta była przede wszystkim nieporęczna. Duża. Ogromna. Te płachty. Ten dotyk, szelest. Ta płachta.
Dzisiaj… dzisiaj większość nie wie, czy większość?, jak wygląda(ła) gazeta. Jednym rzutem oka widziało się całą stronę albo nawet i dwie, jak się ją rozłożyło. Wszystkie artykuły, nagłówki, zdjęcia, całościowy obraz. Wybór, skupienie i znów, wybór i przegląd itd.
Wyobraź sobie teraz, że bierzesz do ręki czarną płachtę o wielkości gazety z otworem o wielkości komórki. Nakładasz to na poprzednio widzianą gazetę. Co czujesz?
Ja czuję jakbym wszedł do więzienia. Jakąś opresję, ściśnięcie. Wkurw. Dlaczego mi ZASŁANIAJĄ?!
No ale możesz „suwać” tym okienkiem. Połóż kciuka i suwaj! Zobacz – nowe rzeczy.
K***a – odpowiedziałbym – co to jest? – I próbowałbym pozbyć się płachty.
Nie możesz. O to właśnie chodzi. Nie możesz. Oczywiście współczesna tyrania jest miękka, być się nie zbuntował. Więc pod pewnymi warunkami, w pewnych okolicznościach, jeśli włożysz trochę wysiłku i samodyscypliny, to możesz. He he he.
Więc ogląd „całościowy”, „przekrojowy”, zniknął. Twój wzrok został skupiony przez nich, na wąskim wycinku. Widzisz tylko i zawsze wycinek. Nie żeby dawniej to się nie zdarzało, ale to się zdarzało, gdy TY skupiałeś swoją uwagę na jednym z elementów widzianej CAŁOŚCI. Teraz widzisz już g*wno a nie całość. Widzisz to, co ci cwaniaczki posługujące się techniką i idiotkami podłożą pod oczy. Widzisz komórkę i fragment rzeczywistości w niej, a gdy chcesz zobaczyć WIĘCEJ, to widzisz to, co oni ci PODSUNĄ. I za cholerę NIE WOLNO CI zobaczyć jakiejkolwiek CAŁOŚCI.
Dlatego twój wzrok, twój świat, ty sam, jesteś poszatkowany, fragmentaryczny, stłuczony do drobnych, luźno i niespójnie połączonych ze sobą fragmentów. Dlatego miejsce ambicji rozumienia świata i życia zajęła ambicja czkania stękaniem i drażnienia podrażnionego umysłu okruchami czegoś, czego się nie rozumie.
Falujące masy ludzi chodzą w ryjem wlepionym w to pudełko. Siedzą z oczami przetworzonymi w szyje gęsi karmionych włożonymi w ich gardła rurkami z karmą. Kciuk się porusza góra-dól, góra-dół. W łbie rosnący zamęt, zatomizowany chaos. Nihilistycznej proweniencji żądza szarpania się ze światem, z ludźmi, zagadania własnego umysłu, zarzucenia go nie pozostającym w związku, nie tworzącym spójnej racjonalnej całości zbiorem potłuczonych, ostrych w mentalnym dotyku impulsów i informacji.
Przecież nawet fejsbók, napieprza w łep przewijaniem. Zero gazety. Zero oglądu. Zaślepienie do malutkiego okienka izolującego twoją świadomość od jakiejkolwiek całości.
Pozostaje czucie. Kolejne zastrzyki dopaminy i kortyzolu, sterowane programami dostarczającymi ci powodów do wylewu tych neuroprzekaźników. Człowieki, te z waginami i te z penisami, to teraz jest nowocześnie pojmowane rozumienie płci tak zachwalane przez noblistkę naszą, coraz skwapliwiej aportują, za rzuconymi im hasłami i żądaniami. Powkładały maski. Położyły innych pod respiratory. Pożądały od żądu remdesiviru. Walczom na kolejnej nowej wojnie, dostarczanej im wprost do okienka, do oczków, do mózgu, stopniowo dezintegrującego siebie, zachowania karmiciela, cały gatunek.
Przesunąłem kciukiem do góry. Teraz reklama. Podpaski dla mężczyzn. Masturbacja dla dzieci. Mięso z próbówki i ratowanie planety przez depopulację, jako. Krótki wysiłek, żeby nie zwymiotować. Udało się na chwilę, bo… pojawiły się komentarze.
O Boże! Jakiś normalny człowiek! I komentów tu nie usuwają?!
Pozdrawiam