Foliara, idiotka, pewnie – “seryjna morderczyni”, opowiada o szczepionkach na… no wiecie. Opowiada cuda na kiju, które nasi eksperci – mowa o wynajętych trolach różnej profesji i polu działania – zakwalifikowaliby jako mowę nienawiści, jako zagrożenie.
Pani Christine mówi, że mylnym jest postrzeganie skutków szczepionek jako skutków dwojakiego rodzaju:
- poziom ochrony przed chorobą, na którą się szczepimy
- poziom skutków ubocznych szczepionki
Christine mówi, że istnieje jeszcze jeden rodzaj skutków, są to skutki “niespecyficzne”. Okazuje się, że szczepionki mogą wpływać na układ odpornościowy w sposób generalny i ogólny, tak że potem człowiek ma po prostu inną odporność na szereg dolegliwości, zupełnie nie związanych z przedmiotem szczepienia i nie będących obrazem skutków ubocznych. Przykładowo po szczepieniach przeciw odrze w Afryce, ogólna umieralność dzieci spadła znacznie bardziej, aniżeli mogłoby to się stać poprzez zapobieganie choroby na skutek szczepienia. Zatem ogólna odporność dzieci znacząco wzrosła. Możliwe jednak są reakcje przeciwne i takie też obserwowano.
Zatem badaniom – wciąż wstępnym – poddano efekty dla zdrowia osób zaszczepionych dwoma rodzajami szczepionek:
- szczepionki mRNA – Moderna, Pfizer
- szczepionki adenowirusowe – Sputnik, Johnson, Astra-Zeneca
Choć ze względu na próbę, okres badania i liczbę zebranych wyników, a także na istotną rozbieżność populacji szczepionych tymi dwoma rodzajami szczepionek, trudno te wyniki uznać za statycznie znaczące – to była liczba zgonów od układu krążenia rzędu 16 na 30 tysięcy przypadków, to jednak wyniki te są ciekawe.
Otóż relatywne w stosunku do osób nieszczepionych prawdopodobieństwo śmierci wskutek dolegliwości układu krążenia (serce itd), w przypadku osób szczepionych drugą grupą szczepionek SPADA i to dramatycznie. Ludzie wydają się być znacznie zdrowsi także na serce od tych, co się nie szczepili. Zupełnie odwrotnie jest w przypadku osób zaszczepionych preparatami mRNA. Tutaj osoby zaszczepione mają 45% większą szansę na zgon, pochodzący od układu krążenia w stosunku do osób nieszczepionych.
Czy te badania można uznać za przesądzające? Na pewno nie. Trzeba dalszych. Czy pani Christine jest wiarygodnym źródłem informacji? Raczej tak. Prof. Christine Stabell-Benn nie jest ekspertem rządowym RP, ani nie ma fuchy w jakiejś izbie lekarskiej RP. Jest profesorem uniwersytetu w Dani i od 30 lat zajmuje się szczepieniami.
O preparatach i konieczności ich przyjmowania jakoś nagle zrobiło się ciszej. A przecież Unia Europejska zakupiła ich miliardy. I… czekają kolejne dawki, które każdy odpowiedzialny obywatel chyba przyjmie. Wygląda być może na to, że nie tylko kampania reklamowa, ale i oferowany produkt… chwyta za serce?
*** zastrzeżenie ***
Osoby pragnące poznać wiarygodne informacje, powinny się z nimi zapoznać na stronach polskiego ministerstwa zdrowia.
Źródło: