Niczego tak bardzo ludzie nie pragną, jak sprawiedliwości. Sprawiedliwość to materializacja zasad. Niewidocznych, nawet niepisanych, sprawiających, że ludzie odczytują życie – jako posiadające sens. Każdy wie, co jest niesprawiedliwe. Choć bywa – przyznajmy – że dla różnych ludzi, różne rzeczy bywają sprawiedliwe.
Przez dwa pokolenia, Polską rządzili komuniści. Rządzili z obcego, rosyjskiego nadania. Społeczeństwo z jednej strony, zapędzone do nisko płatnej pracy i szarego małego życia, oni z drugiej, sprawujący nad resztą nadzór, korzystający z pracy narodu, żywiący się jej efektami, żyjący na stanowiskach, wyjeżdżający na wschód i zachód, bezwzględnie konsumujący – nieliczne dobra.
I oto po tych dwóch pokoleniach, nastał moment przewrotu. Społeczeństwo zerwało się. Komuniści musieli odejść. Sprawiedliwość nakazywała, rozliczyć tych rządzących ludzką masą. Tych uzurpatorów, bo nie rządzili z woli Polaków ale sowieckich carów. Oddać im, co należne. Odpłacić im za niewolę, za wszechobecne kłamstwo, za wtrącenie narodu w upadlający ustrój, za służenie obcym. Czy może być coś bardziej sprawiedliwego od odpłacenia im?
A jednak żadna odpłata nie stała się. Nie miała miejsca. Nie zaistniało żadne rozliczenie. Dlaczego? Co z tego wynika? I co dalej? – o tym mówi ten tekst.
Rozliczenie nie miało miejsca, bo zawiódł Polaków, którzy chcieli rozliczeń, Lech Wałęsa. Zawiódł dosłownie i boleśnie. Najjaskrawiej i najdosłowniej. Nie chodzi o to wcale, czy był, czy nie był współpracownikiem tajnych komunistycznych służb. To wszystko jest najdokładniej bez znaczenia. No może… bez większego znaczenia.
Wałęsa zawiódł Polaków, bo zapowiedział wojnę na górze, rozliczenie komunistów. Wyraził w ten sposób wolę i oczekiwanie większości społeczeństwa. Zmaterializował pragnienia sprawiedliwości. Zebrał w ten sposób, energię, siłę i moc, która była przeznaczona do realizacji tego zadania. A następnie, tę możliwość, tę intencję, ten skarb, najzwyczajniej wrzucił do klozetu. Cichaczem, pokątnie, w zakręcie korytarza. Czy miał po temu jakieś inne powody niż osobiste? Być może. Tego się nie dowiemy.
Rozliczenie nie miało miejsca, bo do rozliczenia potrzebny jest rozliczający, to jest wspólnota uwewnętrzniająca pewne zasady. Wystarczyło zabrać zasady. Zasady są tym, co czyni wspólnotę. Nie pochodzenie, nie język, nie wspólna przeszłość. Zasadą sierpnia 80 było: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Silne zakłady strajkowały w obronie losów słabszych. Korzyści domagano się dla wszystkich, rozumiejąc że sama myśl o wyłączeniu jakiejś grupy, byłaby śmiercią wspólnoty. A przecież, wówczas, ta wspólnota stawała w obliczu śmiertelnie groźnego wroga – aparatu komunistycznego.
Więc usunięto zasady. Wcale ich nie kradnąc ani nie rozbijając. Odwołano się do prostych mechanizmów, do ludzkiej natury, dla której zasady wcale nie są najważniejsze ani pierwsze. Szacunek dla nich przychodzi dopiero w następstwie, jako takiego życia. A i to nie zawsze.
Uchwalono ustawę o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych. Zawarto w niej prosty zapis. Diabelski pakt. Ostateczny początek końca owej sierpniowej wspólnoty. Prawo do akcji pracowniczych. I tak oto, pracownicy jakiegoś zakładu, już nie stali w obliczu możliwości działania dla innych Polaków, znajdujących się w słabszym położeniu. Stanęli w obliczu możliwości działania kosztem innych Polaków, znajdujących się w słabszym położeniu. Każdy z 4288 pracowników Zakładów Celulozowo-Papierniczych w Kwidzynie, musiał się zdecydować: Czy, korzystając z tego, że tu właśnie jest zatrudniony, wziąć 30 średnich krajowych kosztem pozostałego społeczeństwa, czy też nie. Co zrobiłby każdy z nas? Odpowiadam – wziąłby (nieliczne wyjątki – sześciu spośród 4300 – potwierdzają regułę).
I tak oto, okazało się, że można żyć nie dla Polaków, nie dla wspólnoty, ale kosztem Polaków, kosztem tej pozostałej wspólnoty. Można dostać, kosztem tej pozostałej części, akcje, pieniądze, przywileje emerytalne i zawodowe. Można wszystko. Egoizm. Tak nazywa się pierwotny popęd człowieka. Ta siła, która nie poddana kontroli jest niszcząca i rozkładająca. Potem było już „posprzątane”. Nie było zasad, nie było wspólnoty, nie było podmiotu mającego rozliczać, bo nie było sprawiedliwości ani wspólnoty nią żyjącej. Bo każdy, w zaistniałej sytuacji, ratował się jak mógł. Załatwianiem renty żonie, działaniem w związku zawodowym (np. Solidarność), robieniem w konia klienta, co nie potrafił ocenić roboty jakąśmy wykonali. Dawna wspólnota, dawny duch, dawna wartość, która stała u podstawy buntu przeciw komunistom – były skończone.
I tak oto po jednym pokoleniu znaleźliśmy się w dniu dzisiejszym. Warto zdać sobie sprawę, z kilku istotnych elementów aktualnej sytuacji.
1. Komunistów nie da się już rozliczyć. To niemożliwe. To niemożliwe bo:
– ich pokolenie, najzwyczajniej odeszło do przeszłości, a wymierzanie kary dzieciom za grzechy rodziców jest niesprawiedliwe;
– nie ma wspólnoty, która mogłaby żądać rozliczenia;
– próba rzetelnego zastosowania sprawiedliwości w życiu społecznym, musiałaby prowadzić do jej wymierzenia wszystkim beneficjentom, którzy coś uzyskali w wyniku przemian.
2. Komuniści niewiele się różnili od obecnych Polaków.
Tak jak i dzisiejsi Polacy, chcieli po prostu dóbr dla siebie. Korzystali z okazji. Takie było prawo. Takie było państwo. 99% tych, co z tego korzystali należąc do Partii, należeli tam z jednej prostej przyczyny: było to nieetyczne, ale korzystne, prawnie dopuszczalne i możliwe. Wzięcie akcji prywatyzowanych przedsiębiorstw było nieetyczne, ale korzystne, prawnie dopuszczalne i możliwe. Tu gromy i pioruny.
3. „Patrioci” bywają gorsi od spadkobierców komunistów.
„Komuniści” mieli i mają jedną ciekawą cechę. Wiedzą doskonale, że ideologia to lipa. Każda ideologia. W związku z tym, nie mają niczego na swoje usprawiedliwienie, niczego co uzasadniało by ich postawę i zachowanie, poza bezpośrednimi zachowaniami i realnymi interakcjami z ludźmi. Daje to dziwny efekt. Czasem łatwiej spotkać inteligentnego, rzeczowego, po ludzku przyzwoitego człowieka „lewicy” aniżeli człowieka „patriotycznej prawicy”.
Dzieje się tak ponieważ „prawicowi patrioci” mają cel wyższy, aniżeli osoba stojąca obok nich. Cel święty. Ideę niepokalaną. Ta idea, ten cel, któremu służą, uświęca ich do tego stopnia, że – zdarza się, iż – wcale już niemal nie dbają, o zwykłą ludzką przyzwoitość. O tą małą przyzwoitość w zachowaniach i w relacjach z ludźmi. Znajdują uzasadnienie dla każdego swojego zachowania w „wyższej idei”, której są wyznawcami.
4. Podział społeczeństwa, oparty na negatywnych emocjach, tłamsi i tłumi efektywne zachowania.
Aby ludzie coś wymyślali, aby z zaangażowaniem tworzyli i pracowali, musi być zapewniona odrobina społecznego i mentalnego spokoju. Potrzebne są: Atmosfera, w której celem staje się tworzenie i wytwarzanie, a nie zniszczenie przeciwnika. Sytuacja, w której drogą do poprawy bytu jest osobisty wysiłek i inwencja, a nie unicestwienie jakiejś obcej grupy politycznej.
O pomstę do nieba woła zjawisko, gdzie główny polityk nawołujący, w co drugim przemówieniu, do wspólnoty, nawyrzucał z własnego obozu politycznego większość znaczących ludzi, włączając w to jednego ze współzałożycieli. Jaka wspólnota? Przecież to jest karna kompania, w której nawet myślenie musi być dokładnie (komunistycznie) jednolite, nie mówiąc o słowach czy zachowaniu.
Co możemy zrobić?
Nic.
Nie możemy zmienić rzeczywistości. Nie my. Może jacyś ludzie mający władzę w Polsce mogą. Ale czy zechcą? I nie jest tu mowa o politykach z czołowych stron gazet. Rzeczywistość jest przesycona niesprawiedliwością i egoizmem. Mechanizmami, w których korzyść pochodzi nie z rzetelnej pracy czy twórczej inwencji, ale z nieetycznych zachowań, czy „wywalczania korzyści” zwykle kosztem innych.
Nie jest sprawiedliwe, że ludzie odchodzą na emeryturę w różnym wieku. I nic nie ma tu do rzeczy, charakter wykonywanego zajęcia. Przecież piłkarze drugiej ligi nie będą grali do końca życia, a tylko szaleniec postulowałby dla nich emerytury od 35 roku życia.
Nie jest sprawiedliwe, że państwowe emerytury są w różnej wysokości. Starczy spojrzeć na taki „kapitalistyczny” kraj jak Australia. Wypłata emerytur państwowych jest zapewnieniem przez państwo, możliwości dalszego przeżycia ludziom starszym. To nie jest żadne ubezpieczenie. Nigdy nim nie było. Składki na emeryturę to najzwyczajniejszy podatek. Podatek nakładany na transakcję zatrudnienia. Podatek taki sam, jak ten nakładany na benzynę czy tytoń. Z podatków płaci się obowiązki państwa, w tym – obowiązek utrzymania osób starszych. Nie ma żadnych argumentów by różnicować ten poziom utrzymania. Od różnicowania jest zapobiegliwość i wcześniejsze różnice wynagrodzeń.
Nie są sprawiedliwe liczne przywileje grup społecznych, czy uprzywilejowane pozycje silnych jednostek, uzyskiwane wskutek presji na rządzących. Źle jest gdy silniejszy, wykorzystuje swoją przewagę do osiągania korzyści. Tego się nie mówi, ale ta korzyść jest zawsze kosztem słabszych. To deprawuje i niszczy efektywność społeczeństwa.
Wszystkie te wady i niedomagania, choć są istotne, nie są niczym nowym w historii świata i ludzi. Oprócz sił zła i ciemności, są w ludziach siły dobra. Przyzwoitość. Poczucie niestosowności. Miłość do najbliższych. Może trzeba zapomnieć, o wielkich hasłach przeszłości, np. tym o rozliczeniu komunistów. Hasłach, które zamykają nas w chorej niemożliwości i nieuchronnej frustracji.
Może trzeba zaczynać od początku. Od siebie. Od tego najbliżej stojącego, w danej chwili, człowieka. To będą rzeczy małe i zachowania, pozornie, nie znaczące i nie przynoszące efektu. Ale to będzie budowanie. Budowanie tkanki. Zarówno tej społecznej jak i tej duchowej. Nie skupiającej się na tym co złe i dzieli, ale na tym co dobre i łączy. To z tej tkanki właśnie wyrasta potem dobro. Dobro w postaci instytucji. Dobro w postaci mechanizmów, które służą ludziom. To dobro, które wybuchło w Polakach w 1980 roku i o którym opowiada, między innymi, moja książka „Dramat polityczny„, jest ciągle w nas. Nie umarło i nie zginęło. Czeka…