USA – Afganistan czyli o prawdzie i wojnie

 

Dlaczego USA poniosły widowiskową, dramatyczną i poniżającą klęskę w Afganistanie? Dlaczego Talibowie zwyciężyli? To proste. Bo Amerykanie reprezentowali tam nieprawdę, a Talibowie prezentowali prawdę. “Kłamstwo ma krótkie nogi” – głosi polskie powiedzenie, ale pewnie nie tylko polskie. Wyraża ono przekonanie, że nie da się utrzymać kłamstwa w rzeczywistości na dłuższą metę. A nie da się dlatego, że Prawda po prostu jest Rzeczywistością, a kłamstwo nią nie jest, więc aby w Rzeczywistości utrzymać kłamstwo, trzeba ogromnego wysiłku, bo jest to “płynięcie pod prąd silnej rzeki kraulem”.

Dlaczego USA przybyły do Afganistanu i co tam robiły? Przybyły aby:

  1. walczyć z terroryzmem
  2. schwytać Bin Ladena
  3. budować demokrację
  4. krzewić zachodnie wartości

Wojna realna i fikcyjna (nonsensowna).

Ale z terroryzmem tak jak kradzieżą, zabójstwami i szeregiem złych ludzkich zachowań nikt, nigdy nie wygrał… wojny. Wojna, to konflikt z fizycznym przeciwnikiem (grupą osób), który może się zakończyć na trzy sposoby: Zwycięstwem, czyli zdolnością do narzucania przeciwnikowi warunków dalszego istnienia. Może to być rozejm, czyli nikt nie zwyciężył i porażka, czyli to przeciwnik nam dyktuje wbrew naszej woli, co mamy robić, a my się poddajemy.

Wojna z jakimś rodzajem postaw czy zachowań ludzkich jest językowym i mentalnym nonsensem, mającym mobilizować ludzi w stopniu militarystycznym, a więc dającym prowadzącemu wojnę upoważnienie do całkowitego unieważnienia wolności ludzi oraz stosowania dowolnych metod, nawet ze szkodą dla “dowodzonej armii”, byle w celu osiągnięcia “zwycięstwa”. Wojna realna jest dla rządzącego stanem zagrożenia, gdyż w przypadku zwycięstwa przeciwnika, rządzący może stracić nawet życie. Wojna nierealna, nonsensowna, jest dla rządzącego stanem idealnym, bo – w zasadzie – bezgranicznie zwiększa jego władzę nad rządzonymi, którzy stają się armią w stanie wojny. Dla osiągnięcia zwycięstwa, armia musi być gotowa na wszystko, zaś każda – wynikająca z wolności – postawa lub opinia godząca w “działania wojenne” rządzącego jest zdradą na wojnie, karaną w dowolny – możliwy w danej chwili do realizacji – sposób. Wojna realna zawsze zmierza do rozstrzygnięcia. Wojna fikcyjna, nonsensowna może być w zasadzie kontynuowana w nieskończoność.

Ale Stany nie dlatego militarnie weszły do Afganistanu, żeby walczyć z terroryzmem, bo terroryzm marki islamskiej, wywodzi się materialnie i szczególnie ideologicznie z pewnych krajów Bliskiego Wschodu, mniejsza o nazwy i tam właśnie – ewentualnie – powinna być skierowana militarna interwencja.

Argument personalny

Bin Laden początkowo korzystał z opieki Talibów, potem jednak latami mieszkał w Pakistanie. Po ogłoszeniu jego zabicia, potrzeba jego schwytania nie mogła być nadal realnym powodem pozostawania w Afganistanie.

Demokracja na eksport

Budowanie demokracji na wzór amerykański w krajach o społeczeństwach ukształtowanych w odmienny sposób, to nonsens. Ludzie zachowują się zgodnie z posiadanymi i wpojonymi wartościami, z przeżywaną przez siebie wiarą, ze światopoglądem, który jest owocem pokoleniowych doświadczeń życiowych. To wszystko skutkuje takimi a nie innymi systemami organizacji społeczeństw. Nie da się zmienić systemu, nie zmieniając ludzi, zaś ta druga zmiana jest powolna i generalnie – jeśli ma być głęboka – wymaga co najmniej trzech pokoleń, więc minimum 60 lat.

Zachodnie wartości

Ale jakie to są, szczególnie dzisiaj, “zachodnie wartości”? Jeszcze raz – szczególnie DZISIAJ, bo DZISIAJ, głoszenie i prezentowanie postaw i opinii, które były akceptowalne lub wręcz typowe jeszcze pokolenie, dwa, trzy pokolenia temu, jest niedopuszczalne. Dlatego nie istnieją “zachodnie wartości”, tylko “zachodnie wartości DZISIAJ”. A dzisiaj, te wartości to powszechna tolerancja, maksymalna wolność jednostki, swoboda wyrażania opinii, wolność badań naukowych, powszechny szacunek i dążenie do prawdy, rzetelność relacji ekonomicznych, demokracja jako forma zarządzania państwami.

I tu czytający, może poczuć, choć nie musi, dysonans poznawczy, bowiem wszystkie wymienione wartości, są DZISIAJ wartościami d e k l a r o w a n y m i, ale nie rzeczywistymi. Jeśli coś jest deklarowane, ale nie rzeczywiste, to co jest istotą takiego stanu rzeczy? Cóż… wydaje się, że może jest nią… kłamstwo. KŁAMSTWO byłoby wówczas istotą rzeczywistości “zachodniej”, bo być może cechuje tę rzeczywistość: ostra nietolerancja dla poglądów i postaw niezgodnych z rządowo-medialnymi, postępujące uprzedmiotowienie i masowe ograniczenia wolności obywateli, ograniczenia wolności wyrażania opinii, uprzedmiotowienie i uzależnienie badań naukowych poprzez uzależnienie ich finansowania od zgodności ich kierunków i przewidywanych rezultatów z finansującymi je podmiotami prywatnymi (to większość) i rządowymi. Dalej można się pokusić o przypuszczenia, że zachodnią cywilizację DZISIAJ, cechują: funkcjonowanie nieprawdy czyli oderwanie od rzeczywistości, kolonialny stosunek relacji ekonomicznych, w których silniejsi, państwa i podmioty, zwiększają swoją przewagę nad słabszymi metodami poza-konkurencyjnymi oraz oligarchia jako forma rządzenia państwami.

Prawda, nieprawda, rzeczywistość

Zatem żaden z wymienionych powodów militarnej obecności Zachodu w Afganistanie nie wydaje się tak do końca prawdziwy. To tyle i tylko tyle. Tymczasem powodem wojny Talibów z wojskami zachodnimi była wola wyrzucenia obcych z kraju, ziemi i środowiska, które uważali za swoje. Wola wyrzucenia intruza z własnego domu. Do tego doszła wola obrony własnego światopoglądu, religii i suwerenności, czyli ostatecznie wolności, w rozumieniu społeczeństwa, narodu. I to wszystko są powody prawdziwe. Zatem Amerykanie walczyli w Afganistanie w oparciu o nieprawdę, a Talibowie w oparciu o prawdę. Płynąć kraulem pod prąd rzeki można, ale to kosztuje i nie da się tego robić w nieskończoność. Jakie były realne powody tej militarnej bytności? Trudno powiedzieć. Może jednym z nich było zmaterializowanie tzw. “wojny z terroryzmem”?

Powrót

Może ludzie Zachodu powinni się zastanowić, gdzie jesteśmy? Gdzie żeśmy zaszli? Co tak naprawdę reprezentujemy? Czy aby niepostrzeżenie, wielkie nasze wartości nie zostały w przestrzeni społecznej nam podmienione? Przez medialnych “liderów”, przez “dobroczynnych” architektów rzeczywistości społecznej, przez narzucane nam wzorce osobowe i rozwiązania prawne?

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wartości po prostu są. Ot tak sobie. Coś jak złoża złota, jak diamenty rozsypane w danej nam rzeczywistości. I po prostu możemy je wziąć i mieć. Ale tak nie jest. Wartości są bardziej jak kwiaty we francuskim ogrodzie, jak plony u dobrego rolnika, jak katedry wciąż – na szczęście – zdobiące Europę. Wartości są wynikiem i efektem, ciężkiej, czasem zawziętej, wymagającej poświęcenia i rozumu pracy. Wymagają “potu i krwi” dla swego istnienia. Z chwilą, gdy “bogiem” staje się spożycie, konsumpcja, wartości umierają, znikają, rozpuszczają się, bo nie ma tego “potu i krwi”, który je podtrzymuje i stanowi.

Więc pojawia się kłamstwo. Kłamstwo, które jest “opowieścią” o rzeczywistości. Tymczasowym znieczuleniem mas, by trwały w akceptowaniu “antywartości”, za cenę intensyfikacji lub kontynuacji konsumpcji. Wszystko poza rządzą konsumpcji – wrażeń, władzy, bogactwa, pozycji – staje się nie istotne. Staje się bez znaczenia. “Pot i krew” będziemy inwestować w konsumpcję, a ostatecznie w osobiste przetrwanie, o które w zniekształconej realności, będzie coraz trudniej.

Możliwy POWRÓT nie odbędzie się “od góry”. Za sprawą zmiany systemu, partii, prawa. To niemożliwe, bo to ludzie, zahipnotyzowani konsumpcją i oślepieni kłamstwem, podtrzymują istnienie aktualnych trendów, kierunków i zmian. To od ludzi, jeśli już, od ciebie i mnie, od samego dołu może się rozpocząć powrót. Ale nie powrót do tego, co było, tylko powrót do wartości, w oparciu o które budowała się tożsamość Zachodu. Na szczęście nigdy nie było idealnie ani dobrze, konflikt, w sumie, dobra ze złem, jakoś jest częścią rzeczywistości i to może jest ostatecznie owa jedyna najprawdziwsza wojna, w której chcący lub niechcący bierzemy udział, każdym swoim słowem, każdym gestem, każdym zaniedbaniem, każdym zaspokojeniem bez względu na cenę. Każdą ofiarą z siebie, każdym poświęceniem, każdym powiedzeniem prawdy, każdą krzywdą.

Może trzeba się wziąć do roboty, wyruszyć na “wojnę”? Polem jej działań będą własne skłonności oraz bezpośrednie relacje z innymi ludźmi, może jeszcze własne zachowania w sferze publicznej, szczególnie w pracy, w tym co robimy dla innych. Cel jest “fajowy”, droga prawdopodobnie ostra, przygoda dość niesamowita, nagroda…? Ba!

Nie bądź obojętny, udostępnij dalej...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *