Wandemia 2020 zostanie zapisana w historii. Będą się do niej odnosić opracowania, legendy, opowieści. Nigdy w historii świata nie było takiego procesu, takiego zjawiska, w takiej skali. Żyjemy w czasach wyjątkowych i mniejsza o to, że charakter owej wyjątkowości, nie wydaje się pozytywny.
Ogrom tego procesu sprawia, że ma on wiele wymiarów, od tych najprostszych, najbardziej dotykalnych, że ktoś umarł na Covid-19, że ktoś umarł na wyrostek robaczkowych, bo w na izbie przyjęć szpitala przez 36 godzin odmawiano mu przyjęcia i operacji, z powodu oczekiwania na wynik testu na Covid. Poprzez wymiar przemian gospodarczych, a więc odmawianie prawa do aktywności całym sferom społeczeństwa, skazując je albo na bycie klientem pomocy rządzących, albo na zwykłą pauperyzację tj. ubożenie.
Wandemia ma wymiar społeczny. Zmienia relacje i zachowania społeczne. Wpływa na zachowania religijne. Rozluźnia więzy międzyludzkie. Wpływu takiego obrazka, jak ten który widziałem późnym popołudniem w opustoszałym parku, trudno w ogóle przewidzieć. Było pochmurno. Do najbliższego człowieka hen, hen. Babcia z małym dzieckiem w wózku stoi przed jakąś tablicą. Widzę ją z daleka. Zbliżam się na jakieś kilkanaście metrów, mijam, idę dalej. Babcia mówi do maleństwa, dziecko – pewnikiem – słucha, patrzy na nią. Babcia ma twarz aż po oczy w masce. Nikogo wokół. Co to dziecko odczuwa? Jak odbiera rzeczywistość? Co w nim się rodzi, a co umiera? Bezpowrotnie – {LINK}. Czy erupcja narcyzmu we współczesnym świecie ma jakieś konkretne przyczyny? A erupcja autyzmu? Czy wyszydzimy szukanie związków przyczynowo-skutkowych i próby wyjaśnienia niszczących nas wszystkich zjawisk? Jest jakaś chora radość, jakaś zła satysfakcja, która z takim szydzeniem, z niszczeniem, się wiąże. Nie potrafię zapomnieć, prostego obrazka z plaży. Zachodzące słońce, szum morza, piękny zamek z piasku i przechodząca matka z dzieckiem trzymającym się jej ręki. Kilkuletnia dziewczynka, widząc niezwykłą budowlę z piasku, z widocznym zapałem podniosła nogę i… tyle było po budowli. Coś w nas jest. Jakiś mechanizm, tej “radości” z niszczenia. Może jest on w nas zawsze, tyle że poprzez wychowanie, edukację, pracę z człowiekiem, wyłączamy go, “przykrywamy” hamulcami, tworzymy inne, twórcze i pozytywne postawy. Ale to, tam jest. Czai się w mroku ludzkiego psyche. Ta żądza, by wsadzić nogę i zniszczyć to, co piękne i ktoś budował. By dokuczyć. Wyszydzić. Dotknąć.
Wandemia jest więc procesem wielopłaszczyznowym, trudnym – ze względu na rozległośc i wielkość – do sprawnego opisania i ujęcia. Cechuje się on jednak, kilkoma charakterystycznymi przejawami, które oddają jego istotę, a może nawet charakteryzują, jakieś jego źródło. Są to:
- Kłamstwo
- Terror
- Rozbijanie wspólnoty i relacji międzyludzkich
- Indukowanie agresji i konfliktów
- Smutek
- Niewola
- Kontrola
Kłamstwo
Absolutnie oszałamiającą jest ilość nieprawdy, jaką wandemia karmi ludzi. Właściwie większość przekazywanych informacji, większość obrazu “pandemii”, była od samego początku – nieprawdą. Prawda, przez propagatorów wandemii, jest stale ukrywana, przekręcana, pomijana i zamazywana, tak aby jej dostrzeżenie, było dla człowieka coraz trudniejsze.
Nie. Covid-19 nie pojawił się po raz pierwszy w Wuhan w na przełomie grudnia 2019 i stycznia 2020. Są badania potwierdzające tą istnienie tej choroby w Europie we wrześniu i październiku 2019.
Nie. Śmiertelność na Covid-19 nie wynosi i nie wynosiła 3,4%. Jest wielokrotnie niższa, a przecież właśnie w oparciu o tę liczbę, uzasadniano pierwotne działania władz na całym świecie.
Lista nieprawd podawanych publicznie… właściwie nie ma końca. Kłamie się też przez prawdy ukrywanie. Przez kłamliwe przekręcanie słów. Więc… znów – Nie, ministrze Szumowski, to, co pan, pańskie służby i media podawały jako “liczbę zachorowań”, to nie była liczba zachorowań i pan o tym wiedział. – Ah… hahaha, to taka drobna pomyłka – odpowie w końcu, ktoś przyłapany. Tę “pomyłkę” powtórzą w mediach siedemset pięćdziesiąt miliardów razy. Ta “pomyłka” zabrzmi tyle razy w świadomości człowieka, kształtując nie tylko jego myślenie, ale jego odczucia, pierwotny stan psychiczny, który jest filtrem zarówno postrzegania rzeczywistości jak i myślenia.
Celowo, metodycznie, uporczywie pomija się elementarne cechy rzeczywistości, wiedza o których jest dla oceny sytuacji zupełnie podstawowa. Nie można wiarygodnie i poprawnie oceniać stanu zagrożenia infekcją, odmawiając ludziom i sobie wiedzy, jaka część populacji posiada mechanizmy odpornościowe na ową infekcję.
Gdy w pierwszych miesiącach wiosny 2019 Covid-19 szalał w mediach, to kanclerz Niemiec powiedziała, że zarazi się 60-70% społeczeństwa tego kraju. Dysponowała ona aparatem naukowym tego najsilniejszego państwa w Europie. Straszliwie zaraźliwy wirus musiał zakazić większość społeczeństwa. Ale musiał w jednym przypadku, jeśli był NOWY. Nowy w znaczeniu – NIE ZNANY UKŁADOWI ODPORNOŚCIOWEMU ludzi.
Więc takie badania wczesną wiosną na to, jaki procent ludzi ma odporność na wirusa, powiedziałyby też, czy ów wirus jest NIEZNANY, a przez to NOWY, czy też przeciwnie, układ odpornościowy jakiejś części społeczeństwa go zna, w taki czy inny sposób i reaguje nie dopuszczając do poważnych powikłań.
Po blisko roku w Polsce w zachodnio-pomorskim przeprowadzono takie badania przesiewowe. Wykazały, iż między 15 a 19 procent badanych ma przeciwciała układu odpornościowego na SARS-CoV-2. Ale znów, czy ludziom powiedziano, jakie mechanizmy tego układu mogą “znać” koronawirusa? Nie. Zbadano jeden lub dwa rodzaje przeciwciał, sugerując, że to właśnie jest wiedza o tym, czy układ immunologiczny zna czy nie zna, ową infekcję.
W wielkim skrócie istnieją różne rodzaje przeciwciał: IgA, IgG, IgM, w różnych obszarach organizmu: krew, błony śluzowe, i dodatkowo występują leukocyty-T, które same z siebie nie pozwalają na rozwój choroby. Badano IgG (ewentualnie igM) we krwi. A są badania pokazujące, że testy nie wykrywają IgG we krwi, ale wykrywają IgA na błonach śluzowych gardła, gdzie występuje pierwszy kontakt z patogenem. Ale to są szczegóły i szczególiki, które zamiast będąc rzetelnie prezentowane lub agregowane do prostszych opinii, są pomijane i ukrywane, kreując przez to opinie mijające się z realną rzeczywistością.
W świecie kłamstwa jakim jest wandemia, stosowana jest metoda odwrócenia pewności dowodu. Polega to na postawie, iż tezy pandemistyczne uważa się, za prawdziwe, na podstawie BRAKU DOWODU im przeczącego, zaś tezy “antyPandemistyczne” uważa się za fałszywe na podstawie braku dowodu potwierdzającego. Innymi słowy, konieczność dowiedzenia ponad wszelką wątpliwość dotyczy wyłącznie i zawsze tez kwestionujących “prawdy pandemistyczne”.
– Szczepionki są bezpieczne, bo nie ma dowodów ponad wszelką wątpliwość, że szkodzą.
– Szczepionki są skuteczne na wszystkie nowe mutacje wirusa, bo nie ma dowodów na to, że nie są skuteczne.
– Amantadyna nie leczy, bo nie ma dowodów, że leczy.
– Remsdewir leczy, bo nie ma dowodów, że nie leczy.
Ponieważ przeprowadzenie wystarczającego dowodu wymaga przerastających pojedynczych ludzi sił i środków, to dysponentem takiego postępowania są głównie władze i instytucje zaangażowane w szerzenie wandemii. Więc w oparciu o ten mechanizm można zakwestionować albo uznać za “prawdziwą” każdą tezę. Jest to lustrzane odbicie sytuacji, jaka miała miejsce przez dziesiątki lat w odnośnie nałogu palenia papierosów. Dzięki wpływowi korporacji tytoniowych na instytucje naukowe i rząd, przez dekady “nie było WYSTARCZAJĄCYCH dowodów”, iż palenie powoduje ciężkie choroby, śmierć i wywołuje uzależenienie, bo zawiera narkotyk. Niepoliczalna liczba ludzi zapłaciła za te praktyki tragediami i śmiercią. Beneficjenci wyszli z workami pieniędzy, ludzie w trumnach i ze zniszczonym zdrowiem. Oto prawda o tym, że “nie ma dowodów”, gdy ich przeprowadzenie leży w gestii tego, kto jest zainteresowany w utrzymywaniu i szerzeniu nieprawdy.
Terror
Ludzi się najzwyczajniej na świecie napawa lękiem. Potężne, efektywne i wyszukane środki oddziaływania na człowieka, jakie ludzkość “wyprodukowała” w XXI wieku, wykorzystywane są przez rządzących, by w “poddanych” stale generować strach i przerażenie.
Rządy i media, każdego dnia wandemii, realizują naukowo opracowane wskazania, które brzmią:
„Wśród osób czujących się bezpiecznie i spokojnych należy podnieść przeżywany poziom lęku i zagrożenia, poprzez stosowanie, ukierunkowanego na emocje, strumienia wstrząsających przekazów i informacji.”
To nie są fantazje blogerskie. To są naukowe zalecenia SAGE dla rządu UK. – {LINK}
Podobno cały świat walczy z terroryzmem, no to przytoczmy za poczytnym źródłem informacji definicję terroryzmu:
Terroryzm (z gr. τρέω, treo, „drżeć, bać się” oraz łac. terror, -oris „strach, trwoga, przerażenie”) – różnie umotywowane, najczęściej ideologicznie, planowane i zorganizowane działania przestępcze pojedynczych osób lub grup, w celu wymuszenia od władz państwowych i społeczeństwa określonych zachowań i świadczeń, często naruszające dobra osób postronnych; działania te są realizowane z całą bezwzględnością, za pomocą różnych środków (nacisk psychiczny, przemoc fizyczna, użycie broni i ładunków wybuchowych), w warunkach specjalnie nadanego im rozgłosu i celowo wytworzonego w społeczeństwie lęku.
Czy do nas w końcu dotrze, czego jesteśmy wszyscy obiektem? Czy w końcu zrozumiemy, że co ci panowie w krawatach z nami robią? Tak, kłamiąc, że o nas się troszczą, co czynią sprawę jeszcze bardziej “zimną”, “chłodną” i w sumie przerażającą.
Rozbijanie wspólnoty i relacji międzyludzkich
Wszystkie niemal formalne i wymuszane na ludziach przez aparat przemocy państwowej zachowania skutkują niszczeniem wspólnoty i relacji między ludźmi. Nie od rzeczy jest wspomnieć, że dystansowanie społeczne było traktowana przez służby państw, jako silny środek oddziaływania na osadzonych, mający niszczyć ich samopoczucie i stan psychiczny. Warto zwrócić uwagę, że karą dla przebywającego w więzieniu – jest co? – jest IZOLACJA go w pojedynczej zamkniętej celi, ograniczenie jego kontaktów z kimkolwiek innym.
To nie są żarty. My tego na codzień nie czujemy, bo te kontakty mamy. Ale ich jakość i ilość jest fundamentalnym składnikiem stanu człowieka. Np. dzieci pozbawione kontaktu dorastają jako osoby pozbawione szeregu cech uważanych za ludzkie, jak empatia. Wszystkie badania nad zdrowiem wskazują, że posiadanie więzi, jest istotnym czynnikiem wpływającym na fizyczne zdrowie człowieka.
Więzi i relacje między nami, nie są czymś, co możemy mieć albo nie mieć. Są egzystencjalną potrzebą każdego człowieka. Potrzebą w zakresie psychicznym, fizycznym i biologicznym, bo interakcje z ludźmi wpływają na rozmaite układy organizmu ludzkiego, w tym hormonalny, co przekłada się na… “wszystko” w człowieku, w tym na jego zdrowie.
Teraz, nie wolno się ludziom swobodnie gromadzić. Ani na ulicy, ani w domu, ani w kościele. Nie wolno im się zbliżać. To będzie kiedyś wspominane, że rząd jakiegoś państwa wprowadził prawo nakazujące – w przypadku męża i żony idących ulicą – utrzymanie między nimi dystansu dwóch metrów. Ludzie będą patrzeć na stare archiwa, opowiadać sobie nawzajem…
Nie wolno świętować, nie wolno się modlić, nie wolno być – we wspólnocie.
Wbrew pozorom komunikacja głosem to tylko część procesu w jaki ludzie komunikują się ze sobą. Podobno mniejsza część. Ogromny obszar komunikacji leży w sferze niewerbalnej. Ludzie są wybitnie uzdolnieni w sferze wyrażania i komunikowania emocji poprzez twarz. Na podstawie twarzy z znakomitej większości poprawnie odczytują emocje i stan drugiej osoby, co więcej komunikują swoją własną reakcję na ten stan.
Poprzez to, że siebie nawzajem widzimy – twarzą w twarz – jesteśmy “w kontakcie”. Jesteśmy “ze sobą”. Komunikujemy się. I łatwo to czujemy. Nawet patrzenie na twarz, ale poprzez monitor przed nami, niszczy pewną część tej komunikacji. Mówimy “to nie to samo”. I mamy rację.
Zasłonienie ludziom twarzy maskami, jest ich izolowaniem od siebie. Jest uniemożliwianiem naturalnego stanu bycia, naturalnej komunikacji między nimi. Co ciekawe, ludzie często (choć nie zawsze) trafnie odczytują sygnały kłamstwa z twarzy osoby, z którą rozmawiają bezpośrednio. Politycy wystawiają nam zamiast twarzy – maski. Co myśli i czuje pan Grodzki, Morawiecki, Budka, Niedzielski gdy występują w swoich czarnych maskach? – konia z rzędem temu, kto jest w stanie cokolwiek odczytać. Nie wiemy. Dla nas – są maskami. Inni też. Komunikacja w dużej części zostaje zerwana. Czy maseczki pomagają? Ujmijmy to brutalnie tak – gówno pomagają. W UK jest dwukrotny wzrost transmisji odczytywanej jako pozytywne wyniki PCR.
Chyba najstraszniejsza jest izolacja chorych i umierających. Umierających – wskutek postanowień pandemistycznych władz – samotnie. Bez nikogo znanego, kto mógłby zrobić głupi gest, wziąć za rękę, usiąść obok, powiedzieć słowo. Ale to temat zbyt drastyczny i bolesny, dlatego tutaj go przerwiemy, bo może… brak słów.
Indukowanie agresji i konfliktów.
„Społeczna dezaprobata pełni ważną rolę w zapobieganiu wystąpienia zachowań aspołecznych czy porażki we wprowadzeniu nowych pro-społecznych postaw”
– powiada dokument przygotowany przez naukowców na potrzeby pandemistycznego rządu UK.
Ludzie wypełnieni strachem o własne życie, którym wskazano, że ci, co “sieją wątpliwości” w słuszność działań państwa i mediów, stanowią dla nich zagrożenie, reagują agresją. Ci, którym wychowanie, obyczaj, kultura, nakładały hamulce na wyrażanie zachowań agresywnych, teraz już przechodzą nad tymi hamulcami i w rozmaity sposób atakują “płaskoziemców”. Do języka na stałe weszły poniżające i odczłowieczające słowa na określenie mających inne niż – mediów i polityków – zdanie. Do repertuaru zachowań weszło ferowanie najcięższych oskarżeń typu “Masz krew na rękach”. Pogarda i nienawiść, wyindukowana przez nieustanną presję i terroryzowanie – działania zamierzone i planowane – szeroko pojawiła się w interakcjach między ludźmi. I… nie ukrywajmy, że ci, co są obiektem tych bezwzględnych ataków, mają tendencję do odpowiadania tym samym – przemiana i pandemistyczna praca nad ludźmi trwa.
Smutek
Naturalnym mechanizmem podnoszącym poziom samopoczucia są właśnie interakcje z innymi. Bycie w grupie. Wspólne robienie czegoś.
Izolacja. Niedopuszczenie do spotkań. Wywołują smutek i przygnębienie. Bo nie ma najbliższych. Bo nie ma znajomych lub przyjaciół. Bo inni to wrogowie albo zagrożenie.
W czarnym okresie komunizmu, jednak umieliśmy się śmiać. Nieśmiertelne “Telewizja pokazała” było cudownym szyderstwem z systemu i mediów. Ale było też żartem. Kabarety, generowały salwy śmiechu, ozdrowieńczego, niezbędnego nam zachowania psychicznego zdrowia i dystansu. Dzisiaj… “ciemno się zrobiło”. W sumie niewielu stać na żarty, a kabareciarze wiszą u klamki ministra w masce, który może da, a może nie da…
Tu, należy obejrzeć powyższy teledysk z występu kabaretu w komunizmie.
Gdy stałem o północy i patrzyłem, to na horyzoncie, ale i bliżej, rozpoczął się pokaz sztucznych ogni. – I…!!!! – dało się słyszeć, pewnie też ode mnie okrzyki pełnym gardłem. Może trochę zwierzęca, a może właśnie ludzka jakaś radość, w tym, że rok minął, że zaczyna się następny, że pal licho te złotówki na fajerwerki, że pal licho wszystko, że jest 1 stycznia nowego roku, że żyjemy, że jesteśmy!
Ale premier w czarnej masce apelował. Żeby nie “strzelać”. W “poczuciu powagi” i z ochrony zwierząt. Mamy się “uspokoić”, wykastrować, założyć maski i siedzieć kurwa w domu. Takie jest przesłanie pandemistycznej władzy do wspóczesnego człowieka. Ma być smutno. Ma być przygnębiająco, bo należy podnieść poziom przeżywanego lęku i zagrożenia, a w ślad za tym kortyzolu.
– Skurwysyny – mówi mój znajomy. – To nasz ratunek – mówi drugi znajomy. Który ma rację? Któż to wie? To, co widać, słychać i czuć, to smutek wypełniający życie, wlewający się do ludzkich losów. Mamy, my Polacy, to szczęście, że choć część z nas przeszła komunizm. Więc mamy ten cień nadziei i zawadiactwa. Że nie wszystko stracone. Że się “nie damy”. Że – za Wojtkiem Młynarskim “Jeszcze w zielone gramy“. Że potrafimy się śmiać, choć wielu chce nam to odebrać.
Niewola
Coraz mniej nam wolno. Nie wolno nam już podróżować. Nie wolno – było – chodzić do lasu, choćby samotnie. Nie wolno siłownię prowadzić czy bar. Nie wolno w piątek albo w sobotę, jak się pandemistycznej władzy uwidzi, danego dnia. Nie wolno na nartach. Nie wolno bez maski. Chwila i nie wolno będzie w innych krajach nawet pisać, czy wzywać, u nas chwilowo jeszcze nie ten etap, ale spokojnie, krok za krokiem, to jest proces niewolenia, a nie pojedyncze zdarzenie.
Nie wolno nam stosować amantadyny. P….y ekspert rządu tak powiedział, że… nie działa, że nie może być dopuszczona, no bo jak? Że… niech w ch* umierają? To ich sprawa? Dostaną remsdewir, co go rząd kupił, co nie leczy, jak twierdzi centrala wuhało, ale twierdzi teraz i po cichu, żeby nie było, że nie twierdziła, a rząd i Unia kupiły więc…”leczo”.
Nie wolno – było – na rowerze. Nie wolno w wielu miejscach, do sklepu i od tak sobie. Tylko karma do pyska. Oczywiście rząd jeszcze nie dostarcza jej wprost do układu pokarmowego, więc obowiązkiem jest jej dostarczenie sobie przez hodowanego, o przepraszam zarządzanego obywatela.
Nie wolno koncert. Nie wolno wieczerzy wigilijnej w więcej osób – czujne oko ministra w masce liczy z daleka, a niezłomne zastępy policji obywatelskiej czekają w gotowości.
Nie wolno iść na pielgrzymkę na Jasną Górę. I dobrze. Bo to zaścianek i ciemnota, której nie powstrzymał ani ruski zaborca, ani hitlerowski okupant. Dopiero władzy obecnej się udało. I wielkie brawa. Na ch… im to pielgrzymowanie, kiedy wandemia i wszędzie niebezpieczeństwo czycha w oczach ministra i ekranie medialnym?
Nie wolno – na razie miękko – nie wziąć szczepionki. Rząd się wije i gimnastykuje, jak tu w oporny ludek wbić igłę. Trzeba balansować, żeby zwierzę się nie wściekło i nie zaczęło tupać. Powoli, powoli ograniczamy mu klatkę, czyli zakres wolności.
Nie wolno dla ludzi prowadzić szeregu usług. Nie wolno. Nie wolno. Verbotten! Achtung! Baczność.
Kontrola
“Myślimy o tym, żeby mieć narzędzia do szybszego yyyyyy bardziej precyzyjnego weryfikowania osób, które powinny zostać poddane kwarantannie. Lepszego yyyyyy wyłapywania mówiąc krótko osób, które miały kontakty z osobami zarażonymi“
“Chociażby do werfikacji tego yyyyyy czy Polacy w święta posłuchali się, byli na miejscu, czy też jeździli, a jeżeli jeździli to skąd i gdzie, i gdzie możemy się spodziewać ewentualnego yyyy ewentualnych yyyy ewentualnego podwyższonego ryzyka”
Wyznawał minister cyfryzacji {LINK}. Słychać obecnie, że aplikacja ma odczytywać, jak?, stan naszego zdrowia. Ważne, zebyśmy unikali kontaktu z (niewłaściwymi osobami). Ponoć jakaś firma, założyła pracownikom obroże, co piszczą, jak się zbliżą do siebie na mniej niż dwa metry. Co rusz sprytne czujniki, wymierzone ręką operatora w czoło człowieka, kontrolują jego stan. Czy aby nie przekroczony. Czy w porządku.
– A dokąd pan jedzie? – zapytał mnie dwuosobowy patrol, onegdaj na ścieżce rowerowej. Kontrolowali mnie dla mojego i innych dobra oczywiście. Fejsbuk z kolei, skontrolował opublikowany powszechnie list naukowców polskich do rządu, sejmu i senatu i ukrył odniesienia do niego. Żeby nie zaszkodził ludziom.
W Chinach system poprzez wyświetlanie kodu na komórce człowieka kontroluje, gdzie ów może wejść albo wjechać, albo czy “powinien” zostać w domu. Kolor czerwony – zakaz wstępu. Kolor zielony – jesteś uprawniony. Reagujesz na kolor.
Gotówkę też trzeba zlikwidować. Bo kontrola nad tym, co kupujemy, “pomoże” nam wszystkim.Nie można dopuścić, żeby nie wiedzieć. Więc kontrolę nad wszystkimi naszymi zasobami finansowymi, będzie miał bank i ci, co go kontrolują. Jedno kliknięcie – ah nie! nikt tego nie zrobi! no gdzie tam! – i nie ma całego konta w ciągu ułamka sekundy, w odniesieniu do KAŻDEGO człowieka. Czy to nie piękne?
Ilość kamer CCTV, które podobno rozpoznają już twarze przechodzących ludzi, usranie przestrzeni antenami 5G, gromadzenie w chmurach intelektualnej aktywności indywidualnych ludzi, archiwizowanie tego, z kim i kiedy rozmawiają. Wszystko to zbudowane zostało z myślą o jednym – o kontroli.
***
Sumując czyli skutki
Dla zwykłych ludzi są dewastujące. Przerażeni. Zamknięci. Skłóceni. Osamotnieni. Biedniejący. Kontrolowani i smutni. Nikną i umierają tysiącami bezimiennie. Żadne p….ne media się ich losem nie zajmą. Żaden p… polityk, się za nimi nie ujmie. Morda w kubeł, posłuszeństwo, cisza i śmierć. Nawet odwiedzanie grobów władza kontroluje. Nie umierają wcale na Covid. Umierają na brak człowieczeństwa, umierają pozostawieni bez pomocy i obecności. Umierają na wandemię rozpętaną przez media i polityków.
Ci co przeżyją, zostaną niewolnikami systemu. Nie dokładnie, ale jednak, w znacznie większym i nieprzekraczalnym już stopniu. Nie mamy mieć prawa nawet do naszego ciała. To Państwo ma prawo do naszego ciała. Te wszystkie chore i sterowane “damy”, wrzeszczące w imię możliwości zabijania poczętych ludzi “Moje ciało – mój wybór“, w kwestii wandemii siedzą cicho. Ich ciało jest wyborem ministra w masce. Ch… wie, co się za tą maską kryje. Minister mówi, że troska. Trzeba uważać na żołądek w przypadku takich oświadczeń. Wskutek pozaświadomościowych procesów może udać się w kierunku przełyku.
Dlaczego “to robię”?
Dlaczego to wszystko piszę? Jaką mam w tym korzyść lub co mnie do tego skłania? Piszę z czystego “sentymentu”. Oczywiście, że rozum podpowiada, że mam rację. Że tak jest. Że… ale to chyba “sentyment” jest najpierw. Sentyment za wolnością, za radością, za wspólnotą, za niezależnością, za prawdą i otwartością. Tak rozumiem – bycie człowiekiem. Taki jestem lub próbuję być.A może o tym marzę?
Wandemia to wszystko w dziwny sposób niszczy. Wywodzi się z jakichś “ciemnych rejonów”. Ze źródła emanującego agresją, kłamstwem, niewolą, kontrolą i smutkiem. Więc jakoś, choćby słownie, wskazując, że coś jest nie tak, staję po stronie, tego, co dażę owym “sentymentem”, a może po prostu kocham, bo…
“Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom,
przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności,
przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich”
(List do Efezjan 6, 12)
—————————————–
Obrazy na prawach cytatu