Mój znajomy jest trochę stuknięty i pieprzy głupoty. Ostatnio wycyganił, że cała impreza z covidozą, a więc wandemia ogłoszona przez WHO i Szumowskiego jest pochodzenia satanistycznego. To oczywiście bzdury, ale oddajmy mu na chwilę głos. Te trzy przesłanki wg niego, to:
- dążenie do dominacji nad ludźmi i pozbawienia ich wolności
- dążenie do osamotnienia ludzi, zniszczenia więzi między nimi, zwrócenia ich przeciwko sobie
- uczynienie z kłamstwa, podstawowego sposobu komunikacji i opisu rzeczywistości
Znajomy pitoli, że wolą Boga jest wolność ludzi. Ale zaraz zaraz, przecież nie dawałby im przykazań, czyli zakazów i nakazów – mówię. Ale on swoje, że Bóg chce dla człowieka wolności, a wróg chce człowieka zdominować i kontrolować w pełni. Że Bogu potrzebny jest wolny twórca, a diabłu kompletnie sterowalny przedmiot. Że Bóg chce człowieka wyzwalać, a diabeł zniewalać, ograniczać, tłamsić, wykorzystywać, niszczyć.
Znajomy uważa, że istotą boskiego zamiaru wobec człowieka jest miłość, to znaczy “razem”, to znaczy wzajemne wsparcie, wzajemne oparcie, bycie we wzajemnych dobrych relacjach, bo sam Bóg jest w relacji, znaczy trzy-osobowej. Istotą zaś diablego planu ma być osamotnienie człowieka. Odcięcie go od relacji. Zwrócenie ludzi przeciwko sobie, żeby wzajemne zaufanie, solidarność, szacunek i miłość, zastąpić nieufnością, wrogością, konfliktem i w efekcie – samotnością. Taki samotny człowiek ma być ponoć łatwiejszy do skonsumowania, do skrzywdzenia.
Mówi ten znajomy, że takiej skali kłamstwa, przenikającego do najdrobniejszych elementów życia, to jeszcze nie widział, chyba, że za komuny, ale nawet wtedy nie było ono tak powszechnie skuteczne. Mówi – Zobacz, nawet tego Szumowskiego przerobiło. Taki był chrześcijanin. św. Matka Teresa i tak dalej, i co? I ufajdał se usta kłamstwami, że jakiś tam rekord zachorowań, choć kurna nikt nie zachorował, tylko se jakieś testy zrobili, a górnicy zdrowi jak tury, ale chorzy, więc na zwolnienie, czyli jakiś postój płatny, bo zachorowania rosną. Mówi, że diabeł jest ojcem kłamstwa, a Bóg chce prawdy. Że te wszystkie wiadomości, układane przez tysiące redaktorów, dziennikarzy i innych, to przecież symfonia kłamstwa, ciągle powtarzanego, ciągle tworzonego.
Ja sie oczywiście z nim nie zgadzam, bo to niemożliwe, żeby były pan minister, w sumie jakiemuś kłamstwu ze szkodą dla ludzi był się zaprzedał. Prędzej skłonny jestem sądzić, że to linia błędów i pomyłek.
– No ale dlaczego właściwie przez pięć miesięcy nie zrobili badań przesiewowych? – zaczyna znowu znajomy. – Serio? Kościoły trzeba było zamykać i komunię ten teges “duchowo” bo strach?
– Ale przecież księża sami wznosili apelację do Pana Boga “Od powietrza, głodu, ognia i wojny” ze wskazaniem, że to prośba o uwolnienie nas od epidemii koronawirusa – oponuję.
Znajomy, widząc, ze przegrywa zamyka się wtedy w sobie i można odetchnąć z ulgą. Nikt nie chce nas dominować i kontrolować, nikt nie dąży do naszego osamotnienia, ani nie kłamie. Tylko ten nie dający się usunąć wkurw, że sk****syny jedne odważyły się zamachnąć na świętość, to jest relację między wnukami a dziadkami. Bo to jest – świętość. To jest istota i treść życia. I być pozbawionym tej relacji, to być obrabowanym z esencji życia. Z jego przepływu. To być za życia trupem, a więc człowiekiem bez poczucia humoru, o którym się mówi, ze jest przerażający, bo jeszcze żywy a już sztywny… 🙂