Życie nie ma sensu

Życie nie ma sensu. Taka konkluzja mi się nasunęła rano. Na poły śniąc, na poły już będąc przytomnym, widząc jak w jednym jasnym spojrzeniu moje życie, zobaczyłem, że nie ma ono sensu.

Sens życia jest tym czego bardzo albo jeśli nie najbardziej potrzebujemy. Ludzie się zabijają bo nie widzą sensu życia. Każdy z nas, świadomie lub nieświadomie sensu życia szuka i pragnie, bo najwidoczniej jest nam do czegoś potrzebny.

Czym jednak jest – sens życia, w powszechnym jego rozumieniu? Co oznacza dla ludzi, dla człowieka – sens życia?

Sens życia jest wytłumaczeniem, znajomością powodów, dla których tak a nie inaczej się dzieje. Jest wiedzą o przyczynach, z powodu których spotykają nas takie a nie inne wydarzenia. Sens życia umożliwia połączenie zdarzeń z naszej przeszłości w jedną dającą się logicznie wytłumaczyć całość. Logicznie wytłumaczyć, a więc uzasadnić wynikanie.

To zdarzyło się ponieważ… , a tamto ponieważ … coś innego. Wszystko daje się połączyć i wytłumaczyć – życie zaczyna mieć sens. Wiemy DLACZEGO dzieje się w życiu tak, a tak. Przez „życie” rozumiemy tu ogół zdarzeń i sytuacji, które nas spotykają. Znając sens życia, a więc przyczyny zdarzeń z naszej przeszłości, możemy przewidzieć naszą przyszłość, przynajmniej tak generalnie. Szereg prawidłowości i zdarzeń potwierdza takie podejście. Jeździsz po pijaku – wpakujesz się na drzewo, zadajesz się ze złymi ludźmi, zejdziesz na złą drogę. Sens życia jest jednak czymś więcej niż konstatacją tych prostych reguł i prawidłowości. Jest on osobistym poczuciem, że znamy prawidłowości co do naszego życia jako całości.

Ziemia krąży wokół słońca dlatego, że porusza się zgodnie z prawami grawitacji. Znając te prawa znamy wytłumaczenie dla przeszłości i wiemy jak będzie się poruszać w przyszłości. Zmiany klimatyczne w przeszłości były spowodowane przyczynami fizycznymi i znając te prawa możemy przewidywać przyszłość, jeśli udaje się to nam w sposób niedoskonały to tylko dlatego, że nie w pełni poznaliśmy mechanizmy stojące za owymi zmianami.

Wszystko w otaczającym nas fizycznym świecie posiada wzór swojego działania, pewną możliwą do poznania myślą zasadę, myśl, wg której działa i istnieje fizycznie doświadczana przez nas rzeczywistość. Tego samego chcemy dla napotykających nas doświadczeń, chcemy prawa, wzoru, zasady, która tłumaczy dlaczego spotykało nas w życiu to a tamto, i która umożliwi przewidzenie przyszłych doświadczeń.

Sens życia każdy ma różny. Ludzie, których życie nazywamy pomyślnością inaczej ów sens odczytują, ludzie których życie jest szare bądź jeszcze ciemniejsze odczytują go inaczej. Ludzie, którzy nie potrafią nadać swojemu życiu sensu, jakiejś reguły czy zasady spajającej doświadczenia w jeden logiczny ciąg, żyją z brakiem tego sensu, z niezaspokojoną potrzebą co może kończyć się tragicznie – np. próbami samobójczymi. Zazwyczaj samobójca nie widzi sensu we własnym życiu.

Czy jednak istnieje w naszym życiu sens je tłumaczący, na wzór praw stojących u podstaw zjawisk świata fizycznego? Takiego sensu nie ma. Wszystkie zaś wytłumaczenia i odnalezienia go, są tymczasowym fikcyjnym jedynie jego odnalezieniem. Są złudzeniem, które może trwać dłużej lub krócej, może trwać do śmierci albo i nie. Są jednak złudzeniem.

To co się nam przydarza nie wiąże się w logiczną całość, ani nie posiada logicznego wytłumaczenia. Albo raczej i dokładniej – NIE WSZYSTKO co się nam przydarza posiada przyczynę. Skoro tak, to życie jako CAŁOŚĆ, nie posiada logicznej spójności zdarzeń i postaw, nie posiada sensu.

Pewne światło na sprawę sensu życia rzuca pytanie Jezusa (Łk 13, 4-5).

“Albo myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloe i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy? Bynajmniej, powiadam wam(…)”

Wieża w Siloe zawaliła się na ludzi. Nie byli oni większymi grzesznikami niż inni, co znaczy, że w ich życiu ani postępowaniu, ani intencjach nie było czegoś co by uzasadniało, że właśnie ich spotkają spadające na nich kamienie. Pewnie część zginęła, pewnie byli tacy co przeżyli, z połamanymi nogami, uszkodzonym kręgosłupem trwale cierpiący na dalszą część życia. Nie było w ich życiu podstaw do tego by to stało się właśnie im.

Ilekroć domagamy się sensu życia, tylekroć chcemy związku nie tylko pomiędzy zdarzeniami, które nas spotykają ale przede wszystkim pomiędzy naszymi postawami, pomiędzy tym jacy jesteśmy a tym co nas spotyka. Wszystko co nam się przydarza, przydarza nam się z naszego powodu, albo z naszej przyczyny – mówi przekonanie o sensie życia. Jezus mówi, że wieża zwaliła się na tych konkretnych ludzi nie z powodu ich postępowania. Nie dlatego na przechodzącego Żyda zwaliła się wieża w Siloe bo był zły czy gorszy od innych. Jego życie nie było powodem, dla którego upadły na niego głazy a ich upadek nie pozostawał w związku z jego dotychczasowym życiem. To nie przechodzień spowodował to co mu „życie” przyniosło. To jest nauka z upadku wieży w Siloe.

Podobną rolę pełni – choć ostatecznie podwójną – historia Hioba ze starego testamentu. Hioba spotykają niezwykłe nieszczęścia. W zasadzie poza śmiercią spotyka go cierpienie i katastrofa życiowa bez miary. Za cóż spotyka go ta katastrofa, czy on ją spowodował? Czy gdyby żył lepiej, dokładniej, bardziej rozsądnie, nie spotkałaby go w życiu ta katastrofa? Ależ nie. To nie Hiob był przyczyną własnego nieszczęścia. To diabeł chciał go doświadczyć. Przyczyna zdarzeń w życiu Hioba leży poza nim. Taką też konstatację zawiera księga Hioba.

Jednak ostatecznie przynosi wniosek fałszywy, starotestamentowy. Oto za dobre życie, oraz wytrwałość w obliczu niezawinionej i nie spowodowanej przez siebie klęski, Hiob otrzymuje nagrodę. Wraca mu sukces i powodzenie. Tym zakończeniem księga Hioba na powrót wpisuje się w starotestamentowe przekonanie, że zdarzenia doświadczane przez nas w życiu wynikają z naszych postaw i uczynków, są przez nie powodowane. To przeświadczenie przekazywane tak wielu ludziom i ugruntowywane w nich w przeszłości, najdobitniejszy wyraz znajduje w przykazaniu dekalogowym „Czcij ojca i matkę swoją a będziesz długo żył i będzie ci się dobrze powodziło na ziemi.” Chyba, że zwalą się na Ciebie kamienie z wieży w Siloe, wypadałoby dodać.

 

Posiadanie sensu życia, znajomość wytłumaczenia dla zdarzeń, które nas spotykają implikuje odczytywanie i postrzeganie siebie jako przyczyny tych zdarzeń. To się zdarzyło z mojego powodu, z mojej przyczyny. O tym mówi czwarte przykazanie w wersji starego testamentu. Postrzeganie siebie jako przyczyny zdarzeń z przeszłości i mających nadejść zdarzeń w przyszłości, jest efektem łączenia wszystkich doświadczanych zdarzeń w logicznie wynikającą całość. Prowadzi to do sytuacji trudnych w momencie niepowodzeń życiowych. Tragedii, wypadków, złego obrotu sytuacji, etc. Wówczas powstaje niewerbalizowane pytanie – Czy to ja jestem powodem, dla którego to mi się dzieje? To znaczy, że ja jestem zły. Niewłaściwy. Powstaje samoocena negatywna, bo osoba powoduje negatywne skutki.

Tymczasem życie nie posiada sensu. Jesteśmy wyjątkiem we wszechświecie. Może bardziej w stosunku do nas adekwatna byłaby analogia atomu pierwiastka promieniotwórczego. Wiadomo, że za ileś lat połowa atomów tego pierwiastka się rozpadnie. Znamy prawo rządzące przeszłością i przyszłością zbioru tych atomów. Jednak nie ma żadnej szansy aby określić – kiedy ten konkretny atom się rozpadnie. W stosunku do pojedynczego atomu nie da się określić jego przyszłości.

W życiu są więc prawidłowości sprawdzające się do pewnego stopnia w różnych jego okresach. Jednak życie jako spójna całość napotykanych zdarzeń, nie ma swojego źródła w nas i nie ma dającej się określić przyczyny ani prawidłowości. Przydarzają się nam zdarzenia, bez naszej zasługi, napotykamy ludzi bez powodu, nasze życie nie biegnie zgodnie z dającym się pomyśleć prawem.

To co nas spotyka, bywa często przypadkowe, niezasłużone. Zarówno w pozytywnym jak i negatywnym sensie tego słowa. Po prostu jest, staje się. Próba na siłę wtłoczenia tych zdarzeń w logiczny łańcuch pozostałych, daje w efekcie coraz ciemniejszy i bardziej absurdalny wzór.

Nie jesteśmy autorami ani przyczyną wszystkiego co nam się dzieje. Możemy za to stawać wobec tego jako my. Ze świadomością, że jesteśmy wolni w naszych reakcjach na napotykane okoliczności. Że nie jesteśmy zdeterminowani zdarzeniami z przeszłości i że nie determinujemy przyszłości. Możemy po prostu być.

Nie bądź obojętny, udostępnij dalej...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *