
Ten film polecił mi nieznajomy z internetu. Ot, gdzieś przy wymianie zdań i komentarzy, na temat, jeden z wielu. Te wymiany nie są zawsze zdrowe. Taka tkanka społeczna. Ale czasem perełka albo iskierka.
Więc w życiu bym nie obejrzał, testując na sobie kolejne produkcje McDonaldowego Marwella i Hollywood szybkiej obsługi umysłu. O „Gwiezdnych wojnach” z firmy Disney nawet nie będę wspominał.
Jest ciemno, bo czarno-biało. Sceny – przypomina mi się „Latarnia” – ostrzejsze takie się stają. Jakby kolorystyka niosła zbędny dla nas balast, obciążający i mącący widzenie sedna – tego, co istotne. Dość, że po pierwszych trzydziestu sekundach człowiek, już nie wie. Nic o kolorach czy ich braku, bo jest tam. W tym dziwnym świecie. Dziwacznym.
Krauze robi świetną robotę. Sceny nie pojawiają się na ekranie, tylko w naszej wyobraźni. Po prostu są. A może ich nie ma, bo jesteśmy już w następnej, i następnej… Gdy trumny wjeżdżają do domu starców, atmosfera osiąga jakiejś apogeum. Bo noc. Bo zima. Bo rozgwieżdżone światła ciężarówki. I strach w tej nocy, i surrealizm.
Witold Pyrkosz przechodzi samego siebie, jako dyrektor tego przybytku. Jest uosobieniem niskiego szczebla władzy „dbającego” o pensjonariuszy. I w ogóle wszystko, jak w życiu. Jedzenie na gong. G***o na talerzu. Błotnisto jakoś tak i mdławo, jak to w codzienności, może szczególnie na kwarantannie, której następne etapy zaraz nam zaserwuje plenum komitetu.
Gdy pojawia się w filmie kolor, wszystko się trochę zmienia. Ale to ten sam film. Ta sama historia. Muzyka Zbigniew Preisnera się to znika (błąd zamierzony), to ilustruje, ech jak ilustruje, sceny, które znów – stają się ruchomymi obrazami, a tak naprawdę wielkimi przenośniami.
Film jest zdumiewający. Jak życie. Z pozoru – trudno o banalniejszy i mniej wystrzałowy temat. W kontakcie z obrazem i wskutek genialnej reżyserii Antoniego Krauze, paradujemy wśród krwistej powieści, absurdalnej momentami komedii i czystej poezji, która płynie z ekranu. Treścią „Prognozy pogody” można by wypełnić z dziesięć, a może i sto współczesnych filmów, bo tam głównie – to samo, bolesne w swej prostocie, powtarzalne w kółko, schematy.
Ma ten film i tę niezwykłą cechę, że powstawał za komunizmu. Ci co go „na żywo” pamiętają, pamiętają też ówczesne kabarety. Laskowika, Pietrzaka jeszcze w dobrej formie, nawet Kabaret Dudek. I w ogóle, Gajos wymiatał. Co było szczególną cechą tego wszystkiego? Ano to, że opowiadały prawdę w warstwie „poza słowami„. Czyli były formą sztuki. Dziś, barbarzyństwo dosadności, tandeta propagandy i bezmyślność chciwości – liczy się tylko zarobek, zniszczyły tę cudowną umiejętność – mówienia poza słowami.
Film Krauzego o tej zdolności przypomina. Mówi obrazami, ale i poza obrazami. Ma treść i przesłanie, które, gdy je dostrzec, wali w serce młotem, zdziera końskie okulary przyzwyczajeń i wrzeszczy nam prosto w twarz, niczym Grzesiek Markowski w 1981 roku „Chcemy być sobą! Chcemy być sobą wreszcie!”
Więc Pyrkosz to wszystko rozumie. Ta wiedza wsącza mu się za kołnierz, ociera błotem o buty. Zmusza go w końcu do przejrzenia na oczy i dlatego właśnie krzyczy na całe gardło „Uciekajcie!”
Na końcu pali się ognisko. Wszyscy grzeją przy nim ręce. Iskry, płomień i ta pamięć oraz wiedza, że można. Że można być człowiekiem. Że człowieczeństwo nam odbierają. Zamykając nas – dla naszego dobra – w domach, w procedurach, w tępej przewidywalności, w pseudo-odpowiedzialności, która jest martwotą odbierającą nam nasz własny sens, prawdziwy blask i realne życie.
Warto obejrzeć „Prognozę pogody”, zwłaszcza dziś. Serdecznie polecam i dziękuję, temu, kto mi ją polecił. Trzymajmy się razem, nie oddzielnie jak tego chce dyrektor i plenum, które mają już dla nas, wytyczne i chcą z nas wszystkich uczynić – pensjonariuszy. Oczywiście w trosce o nasze dobro. To zdecydowanie film na dzisiejsze czasy. A może i na wieczność. Bardzo dobrze się ogląda. Polecam.
——————————-
Recenzje innych fimów {TUTAJ}
——————————-
Film można znaleźć np. na youTube.