„Strach jest najwyższą cnotą, bo nas chroni.”
Fala epidemii strachu przewala się przez alejki polskich sklepów, płynie rzekami przerażonych ludzi, które zagarniają do unoszonych ze sobą koszyków, wszystko, co leży gdzieś na półkach. Przerażone oczy przybite są do informacji o śmierci, o śmierci, o śmierci. – Jak śmiesz drwić, ze śmierci? O śmierci kolejnych ludzi. W telewizji, w internecie – ludzie umierają milionami przerażających powtórzeń. Miliardami powtórzeń. Strach i panika stają się wyrazem człowieczeństwa, w imię którego zamyka się się kolejne ludzkie aktywności, a ściślej w imię walki ze śmiercią i wojny z covid-19.
Ci, co nie wykazują odpowiedniej ilości przerażenia, są – tak – są godni wykluczenia. Przynajmniej medialnego, przynajmniej społecznego, przynajmniej z kategorii tych, których uważamy za ludzi. Bo być człowiekiem to kierować się emocjami. Bo emocje są człowieczeństwem. I dlatego właśnie „zwierzę też człowiek” jak uczy hollywodzki aktor, polska profesora i wszystkie media świata, za wyjątkiem tych, co robią za fasadowy pluralizm.
Ochrona życia i zapobieganie śmierci jest oczywistością i widoczną korzyścią, którą politycy i instytucje i „odpowiedzialni” obywatele chcą osiągnąć. Pomijają jednak odpowiedź na pytanie: „Jaka jest cena strachu?” To znaczy tego stanu emocjonalnego, budzonego w bliźnich i wszystkich działań podejmowanych w tym stanie. Pomijamy odpowiedź na pytanie o „Cenę strachu” z dwóch prostych powodów:
- Wobec wartości życia ludzkiego, żadna cena nie jest zbyt wysoka!
- Cena strachu po prostu NIE ISTNIEJE. To wymysł. Nie da się jej wyliczyć, ani podać.
Więc pytanie o „Cenę strachu” jest bez sensu, bo ta cena to fikcja, a ponadto jest ono nieludzkie, bo każdy, kto takie pytanie postawi jest odczłowieczony, bo gardzi ludzką śmiercią i ludzkim życiem. Bo po prostu nie zasługuje na miano człowieka.
Wydaje się jednak, że oba wskazywane powody, obie refleksje są po prostu błędne. Wydaje się, że jest dokładnie odwrotnie, to znaczy istnieje cena, jakiej nie chcemy na co dzień płacić za ratowanie ludzkiego życia. Jak ktoś nie wierzy, to wystarczy zetknąć się ze służbą zdrowia i zrozumieć, że szereg zaawansowanych leków, procedur i terapii mogących ratować życie ludzkie decyzją rządu jest ludziom NIE UDOSTĘPNIANA. Bogaci oczywiście mają więcej szans ratowania życia. Biedniejsi, no cóż… Z pustego i minister nie naleje. Więc POWYŻEJ pewnej ceny, życia ludzkiego NIE CHRONIMY i śmierci NIE ZAPOBIEGAMY. Przykre, ale proste.
Gdyby np. zakazać indywidualnego ruchu drogowego i całkowicie zastąpić go publicznym, to czy nie zapobieglibyśmy dużej ilości śmierci na drogach i przy drogach? Oczywiście, że tak. Dodatkowo publiczna komunikacja poruszałaby się z prędkościami gwarantującymi przeżycie w przypadku kolizji. Ale nie chcemy zapobiec utracie tych żyć. Nie chcemy zamknąć indywidualnego ruchu drogowego. Czy mamy rację?
Te przykłady, a można je mnożyć, udowadniają jedno – istnieją – wymiarze rozwiązań i działań społecznych – ceny ZBYT WYSOKIE, by je płacić za ocalenie ludzkiego życia. Przekonanie, że żadna cena nie jest zbyt wysoka, bierze się z braku elementarnej wiedzy, a ta bierze się ze sposobu jej pozyskiwania, tj. brania za rzeczywistość tego, co przekazywane jest w mediach. Jak czegoś w nich nie ma, to tego czegoś – nie ma. Ludzie już tylko częściowo żyją w rzeczywistości realnej, w coraz większym stopniu żyją w tej wirtualnej, której postać jest efektem planowego kształtowania w celu „wychowywania” odbiorców, niczym „psa Pawłowa”. Zapala się żarówka, w postaci medialnej rzeki strachu, i następuje odruch pędu do Lidla w celu wykupienia wszystkiego, co się da.
Czy „Ceny strachu” nie da się wyliczyć?
Oczywiście, że ta cena istnieje i częściowo choćby, policzyć się da. Ale znów. Nikt tego NIE ROBI, i nikt tego w mediach NIE POKAZUJE. A jak wcześniej napisano, istnieje dla ludzi tylko to, co jest w mediach. Więc „Ceny strachu” – dla nich – nie ma.
„Cena strachu” ma wiele wymiarów. Ten pierwszy i bezpośredni to wymiar finansowy. – Tylko o pieniądze ci chodzi – odezwą się wytresowane noblowskim współczuciem głosy, wyrażając odrazę wobec „nieludzkiego” podejścia do życia. Tymczasem to właśnie wymiar finansowy pozwala CHRONIĆ LUDZKIE ŻYCIE. To zasoby finansowe umożliwiają prowadzenie badań i rozwój metod ratujących i chroniących ludzkie życie. Biedne państwo może nic. Nie ma zasobów. Skaże cichaczem ludzi na śmierć, zwłaszcza tych biedniejszych.
Te wszystkie zamknięcia i odwołania, to po prostu zamknięcia sfer AKTYWNOŚCI LUDZI. Firmy świadczące wszystkie usługi związane z aktywnościami ograniczanymi znajdą się na progu bankructwa. Zbankrutowane nie zapłacą pracownikom. Ci nie kupią niczego i staną się klientami państwa. Już teraz przedsiębiorstwa wstrzymują procesy zatrudniania, bo „będzie recesja”. Recesja będzie, bo brak rozwoju, inwestycji, zatrudniania i zamknięcie aktywności. Wartość majątku firm leci na przysłowiowy pysk, a to daje negatywne skutki w zakresie pozyskiwania kapitału i możliwości prowadzenia działalności.
Po prostu, wszyscy razem wskutek strachu, będziemy mieli w dyspozycji – MNIEJ ZASOBÓW. O ile mniej? Czy mniej? Czy jakiekolwiek „władze” i „instytucje” podają to do wiadomości? Przecież od tej właśnie ilości ZASOBÓW zależą zdolności społeczeństwa do „samoobrony” przed różnymi zagrożeniami. To proste.
„Cena strachu” istnieje też w przestrzeni wartości społecznych
Poddane oddziaływaniu paniki społeczeństwo, zaczyna wdrażać zachowania prymitywne, wąsko-egoistyczne, anty-solidarnościowe. Nagle okazuje się, że jeśli będziemy nie dość szybko poruszać się w kierunku paczki makaronu w sklepie, to zza naszych pleców wyskoczy naprzód sąsiadka, która ma już 247 takich paczek i zagarnie ją do swojego koszyka.
Nie ma racjonalności. Nie ma dbania o innych. Nie da się liczyć nawzajem na siebie. Wszyscy stają się szczurami w wyścigu o przetrwanie, jak zawsze w tego typu sytuacjach.
Społeczne wartości i więzi ulegają erozji. W powstałej, w wyniku paniki, sytuacji tylko zachowania odzwierzęce, z pominięciem mechanizmów wspólnoty społecznej, dają jakąś gratyfikację.
Generalnie społeczeństwo przestaje istnieć, staje się zbiorem zestrachanych, agresywnych jednostek, których postawy będą przejawem postępującej atomizacji i alienacji od realnej wspólnoty. Prymitywizm, emocje, egoizm, deptanie racjonalności i wspólnoty – to jest cena społeczna do uiszczenia za „Strach”.
Tymczasem to właśnie WARTOŚCI SPOŁECZNE, a więc wzajemne zaufanie, przekonanie, że możemy liczyć na siebie nawzajem, uczciwość, równowaga są podstawą efektywności i dobrobytu każdej grupy ludzkiej, każdego społeczeństwa i narodu. Nazywane „kapitałem społecznym” w o wiele większym stopniu decydują o jakości – w tym materialnej – życia ludzi niż np. posiadanie lub brak jakichś bogactw naturalnych. Tymi właśnie wartościami i tym kapitałem społecznym płaci się za „Strach”. I jest to cena bardzo wysoka.
W wymiarze relacji między ludźmi
„Cena strachu” w wymiarze relacji międzyludzkich, to rosnący poziom zachowań agresywnych i irracjonalnych, to odczłowieczanie w percepcji przestraszonych, wszystkich tych, co przestraszeni nie są lub nie chcą być. Indukowana medialnie emocjonalna bezmyślność pozwalająca co najwyżej na operowanie prymitywnymi zbitkami medialnymi, wyzwala w ludziach reakcje i podziały typu „my – godni i z człowieczeństwem kontra oni”.
Sam widziałem deklaracje, że ludzie będą „usuwać ze znajomych” wszystkich, co żartować będą z przedmiotu aktualnej paniki. Ergo, relacje z ludźmi przestają być ważne same z siebie i będą niszczone. Jedyną możliwą wspólnotą staje się wspólnota strachu. Agresja jej członków wobec pozostałych jednostek stanowi dodatkowy element cementujący ten patologiczny stan.
Tak naprawdę ludzie, to społeczeństwo. Żaden człowiek nie żyje sam. Wszystkie osiągnięcia ludzkości, od postępu nauki, poprzez loty w kosmos są pochodną życia społecznego, którego materią są właśnie RELACJE MIĘDZYLUDZKIE. I te relacje – a ściślej zastąpieniem relacji opartych na tolerancji, kulturze, zrozumieniu i szacunku przez relacje wspólnoty patologicznego strachu wzmacniane agresją wobec innych – są kolejną ceną za „Strach”.
W wymiarze postaw i zachowań ludzkich
Następnym wymiarem „Ceny strachu” jest wymiar osobowościowy ludzi. Ludzie zawsze żyli razem. W podstawowym wymiarze, zawsze żyli razem kobieta i mężczyzna. A żyli nie jako takie-same rzeczywistości, tylko jako rzeczywistości różne, jak chińskie jang i in, jak męskość i żeńskość, jak wnętrze i zewnętrze. Dzięki temu rozwinęła się ludzkość, dzięki temu zróżnicowaniu, które mogło się nawzajem dopełniać, stanowiąc tym samym nową jakość i nową całość.
I nie da się uciec od konstatacji, że postawa męska i preferencje męskie były zawsze różne od żeńskich i kobiecych. Gdy dla mężczyzny wartością było racjonalne myślenie, bo od tego zależało jego przetrwanie w świecie zewnętrznym, to dla kobiety wartością były zawsze emocje, bo od nich zależał świat wewnętrzny, spójność rodziny, domu.
Gdy dla mężczyzny wartością było podejmowanie ryzyka w celu odkrywania oraz zdobywania zasobów, wartością dla kobiety było bezpieczeństwo, bo zapewniało trwanie i warunki do rozwoju życia, a w szczególności nowych pokoleń ludzi.
Te dwie perspektywy i postawy, łącząc się ze sobą, dawały efektywny mechanizm jakim była ludzka rodzina, współtworzyły społeczeństwa, które z jednej strony opiekowały się najuboższymi „wdowami”, a z drugiej ryzykowały wysyłając wyprawy, poświęcając życie swoich przedstawicieli, podejmując ryzyko.
Zgodnie z propagowaną od lat falą medialnej perswazji, zgodnie z tezami współczesnej „nauki”, zgodnie z ruchami „para-społecznymi” przejawiającymi się i w mediach i w rozwiązaniach prawnych, męskość została uznana za toksyczną. Tym samym do kategorii ludzkich zakwalifikowane zostały jedynie wartości i postawy żeńskie, takie jak unikanie ryzyka, dążenie do bezpieczeństwa i uczynienie z prostej emocjonalności kryterium poznawczego oraz decyzyjnego wszystkich podejmowanych działań. Za „Strach” płacimy eskalacją tego procesu. Infantylizacją i „kobieceniem” społeczeństwa, które staje się niezdolne do samodzielnych, efektywnych i twórczych działań, za to jest uległe, szukające bezpieczeństwa za cenę wolności, rozumiejące tylko podstawowe emocje dostarczane wprost z medialnego ekranu.
Prawda jako składnik rzeczywistości
Przedostatnim „składnikiem” „Ceny strachu” jest prawda, a raczej ostateczne się z nią rozstanie. W świecie strachu, paniki i emocji, prawda nie ma miejsca do zaistnienia. Prawda, jako efekt i owoc racjonalnego myślenia, jest de facto zagrożeniem dla tego nowego – orwelowskiego w naturze – świata.
Z całą tą pandemią związanych jest sporo prostych pytań, które już to unieważnia strach doraźny, już to nalepka „teorii spiskowych”, jakby spisków – a więc działań ukrytych za parawanem fałszywych intencji, tłumaczeń i obrazów rzeczywistości – nigdy nie było.
A więc, czy wirus Covid-19 jest czy nie jest wytworzony drogą eksperymentów laboratoryjnych? To wbrew pozorom jest b.ważne pytanie. Czy ludzie „produkują” czy nie – koronawirusy? No i ten… konkretny.
Jaka jest śmiertelność infekcji tym wirusem? Dane dla Korei płd mówią o 0,6% dla Iranu to już 4,6% we Włoszech pojawiają się doniesienia o 6%? Czy ta śmiertelność rozumiana jako iloraz liczby zgonów WSKUTEK infekcji do liczby WSZYSTKICH zainfekowanych, w ogóle jest znana? Jak ma się ona do śmiertelności corocznie występujących infekcji „grypowych”, czy tych historycznych np. SARS? Czy ofiara śmiertelnego wypadku komunikacyjnego, zarażona Covid-19, będzie kwalifikowana wśród ofiar pandemii czy nie? Znamy prawdziwą liczbę zainfekowanych? Nie?
Ile konkretnie finansowo, o pozostałe wymiary nie pytajmy, kosztują eskalacja strachu i podejmowane w atmosferze paniki i dbania o obraz polityków w mediach, niekonsekwentne, fragmentaryczne działania?
Czy wirus stanie się mniej szkodliwy wraz ze wzrostem nasłonecznienia?
Czy masowe zakupy w marketach mają sens materialny? Jak nagromadzenie ludzi w tych sklepach przekłada się na tempo rozpowszechniania się infekcji?
Czy przebieg infekcji jest na ogół i jeśli tak, to w jaki sposób, groźniejszy czy łagodniejszy niż przebieg grypy ptasiej, świńskiej i tegorocznej, która pochłonęła dziesiątki lub setki ofiar? Jakie jest REALNE zagrożenie dla osoby bez innych problemów zdrowotnych? Trwałe uszkodzenie płuc? Śmierć? Gdzie jest ministerstwo chorób, zwane ministerstwem zdrowia z wyjaśnieniami?
Ponieważ w całym obrazie świata odwzorowywanym przez wirtualną rzeczywistość medialną dominują niespójne racjonalnie fantazmaty, ponieważ istnieje fundamentalny brak prawdy, ponieważ wszystko staje się fasadowe, fałszywe i na pokaz, to wśród ludzi uformowało się uzasadnione, ale nie werbalizowane, przekonanie, że rząd i media z definicji KŁAMIĄ.
W związku z tym, jak coś jest na rzeczy, to NIE WIADOMO CO. A ponieważ nie wiadomo co, to ratuj się kto może. Zachowania paniczne, a w tym sensie – ochronne, stają się w obliczu powszechnie obowiązującego deficytu PRAWDY, zachowaniem racjonalnym. Odwróceniu ulega naturalny porządek, gdzie panika jest nieracjonalna, zaś przyczyną tego odwrócenia jest nasze „zbliżanie się do prawdy”, cośmy się zbliżali i zbliżali i miała nas wyzwolić, a się okazało. Jest tą przyczyną „prawda ekranu” światowego gaduły, jest nią „prawda” będąca post-prawdą, będąca narzędziem medialnej obróbki ludzi i elementem „legend” tworzonych w tym celu.
Stres
Ostatnim składnikiem „Ceny strachu” jest sam strach, stres, psychiczny i duchowo doświadczany stan bólu. Ten stan, sam ze siebie, każdy lekarz i naukowiec to ludziom powie, jest jednym z najistotniejszych czynników NISZCZĄCYCH ZDROWIE i zwiększających PRAWDOPODOBIEŃSTWO ŚMIERCI. Spanikowani, przestraszeni ludzie, przeżywający w swym „jestestwie” stan zagrożenia, indukowany w nich przez dostojnych dostojników medialno-religijno-państwowych, płacą za ten strach własnym zdrowiem.
Problem z tą ceną jest taki, że jej uiszczenie jest odłożone w czasie. Pod wpływem stresu bowiem ustaje aktywność układu odpornościowego. Kortyzol zalewa organizm, krew jest pompowana do mięśni, a dostawy składników odżywczych są zmniejszane do mózgu i organów wewnętrznych, bo… panika – i trzeba będzie walczyć lub uciekać.
Gdy reakcja na stres jest uzasadniona i nam potrzebna w krótkich horyzontach czasowych, określonych niespodziewanie występującymi zagrożeniami dla życia, typu cwałująca niedźwiedzica, to w horyzontach długich, właściwych stanom utrzymującego się poczucia zagrożenia, strachu i paniki, ta reakcja jest zdecydowanie czynnikiem CHOROBOTWÓRCZYM i przyczynia się do utraty zdrowia i życia. Nie od razu, ale wszyscy zapłacimy.
Ci co tracą i zyskują
Skoro „Cena strachu” jest tak wysoka i tak wielowymiarowa, to dlaczego właściwie ją płacimy? Skąd to szaleństwo? Być może stąd, że jest to niektórym na rękę. Politycy udający „rządzących” (politycy niczym nie rządzą) mają korzyść, bo ich medialny wizerunek pozwala im pozostawać na piastowanych posadach gwarantujących fajny poziom życia lub spełnianie ich chorych ambicji.
Właściciele mediów budują społeczeństwo uległe, przestraszone, zatomizowane, które tym silniej wpatrzy się w przekaz medialny, tym skawpliwiej będzie kształtować swoje zachowania zgodnie z medialnymi podpowiedziami i sygnałami.
Tacą po prostu ludzie. Tracą bo płacą: dobrobytem, możliwościami, relacjami społecznymi, kapitałem społecznym, zdrowiem, w końcu, być może, zapłacą wolnością, bo jakaś forma totalitarnej władzy nad ludźmi zacznie być przez nich pożądana, jako jedyna gwarantująca bezpieczeństwo przeciw kolejnemu wirusowi opatentowanemu w… o przepraszam, wyewoluowanemu w organizmie małpy lub nietoperza.
„A więc, czy wirus Covid-19 jest czy nie jest wytworzony drogą eksperymentów laboratoryjnych? To wbrew pozorom jest b.ważne pytanie. Czy ludzie „produkują” czy nie – koronawirusy? No i ten… konkretny.”
Wygląda na to, że tak, został stworzony w laboratorium. A czy wydostał się niechcący, czy chcący, to równie ważna kwestia.
https://asiatimes.com/2020/02/covid-19-may-be-man-made-claims-taiwan-scholar/
Covid-19 may be man-made, claims Taiwan scholar
A professor at the National Taiwan University claims the highly infectious virus could be 'synthetic’
by Frank Chen February 25, 2020
As scientists, doctors, academics and conspiracy theorists toss around ideas and speculate on where the highly infectious virus originated, a professor in etiology at the National Taiwan University has claimed that the highly infectious virus could be “synthetic” in nature – in other words, man-made.
Questions about the exact origin of the novel coronavirus have grown as it spread across China and then beyond. Hubei, the central Chinese province where it first erupted, reported 499 new cases on Tuesday, while South Korea, Japan, Singapore and Italy have become the new frontiers in the battle to contain the contagion.
Speculation has grown about how the Covid-19 virus came into being. The official conclusion by Chinese authorities is that a dingy wet market in Wuhan – Hubei’s capital – was the source of the respiratory pathogen as animal-human transmission could have occurred there.
There has been much speculation about a virology institute in the city, affiliated with the Chinese Academy of Sciences, with rumors about a leakage due to slack management triggering a public health crisis worse than the SARS incident of 2003.
Some of the more nonsensical talk includes a conspiracy theory that the United States “made” the virus to mass-infect Chinese people and stop the rise of its arch-rival.
Masked staff at a quarantine checkpoint at Taipei Taoyuan Airport. Photo: CNA
Now a professor in etiology at the National Taiwan University has claimed the highly infectious virus could be “synthetic” in nature, or man-made.
“Researchers likely synthesized the Covid-19, although more studies are needed to be certain,” NTU professor Fang Chi-tai told a forum on disease control and prevention in Taipei held by the Taiwan Public Health Association earlier this month.
During his presentation, Fang outlined several hypotheses raised by Taiwanese and overseas researchers, including the probability that the virus was “man-made” and was leaked from the Wuhan Institute of Virology due to gross mismanagement.
Fang said the Wuhan facility’s biosafety level-4 laboratory was used to store, handle and research samples of SARS, Ebola and other deadly infectious viruses.
“Given China’s poor track record of lab safety management, including a leakage of the SARS virus at a state lab in 2004, it is possible that a virus escaped from the Wuhan facility and resulted in the epidemic,” Fang was quoted by Taiwan’s Central News Agency and the Taipei Times as saying.
He added that analyses of the Covid-19 virus have shown that it had a 96% genetic similarity with an RaTG13 bat virus also stored at the institute, and that the Covid-19 could be “manufactured” by modifying the RaTG13 virus.
Fang also revealed that French researchers had discovered four more amino acids in the gene sequence of Covid-19 than other known coronaviruses, which could be added artificially to make the viral transmission easier.
Fang’s theory is that natural mutations of viruses will only result in small, singular changes, and it is suspicious to see a naturally mutated virus suddenly take on four amino acids.
Determining the source of the virus would have important implications for epidemiology, he added, saying that if the virus was indeed synthetic, then it could be easier for it to be eradicated.
(…)
Covid-19 nie jest NAZWĄ ani określeniem wirusa. To jest nazwa zespołu chorobowego, który może, ale nie musi, rozwinąć się wskutek infekcji.
Polecam film redaktora Witolda Gadowskiego. Precyzyjna analiza skąd się wziął wirus. W dodatku wygląda na to, że naukowcy tworząc śmiercionośny wirus, nie wytworzyli szczepionki przeciwko niemu.
https://www.youtube.com/watch?v=b5xlL-C53f8
Pan redaktor twierdzi albo sugeruje (do wyboru), że to produkt laboratoryjny a nie naturalny. Tego nie sposób ustalić na pewno, a procenty prawdopodobieństwa niewiele zmieniają. Pan redaktor ma dziwny sposób wypowiadania się, jakoś wolno. I pochodzenie wirusa wcale najważniejsze nie jest, tylko zagrożenie jakie z jego strony płynie dla populacji. Na dziś, jest ono tak STRASZNE, że zamyka się całe państwa i ludzi w domach. Może to racja, a może to…
Przecież Witold Gadowski mówi o ograniczeniu praw obywatelskich na samym początku. Oczywiście każdej władzy trzeba patrzeć na ręce i to Witold Gadowski robi.
Jednak pochodzenie wirusa z laboratorium w Wuhan nie ulega wątpliwości. Witold Gadowski mówi, że to na 90% pewne. Ale to po prostu jest pewne.
Witold Gadowski próbuje nikogo nie oskarżać bez dowodów, to jest obiektywny dziennikarz.
Władze ChRL od samego początku kłamały, próbowały ukryć rozmiar epidemii i jej pochodzenie. To wskazuje na winnego pandemii. Podawałem wypowiedź pani Szen w innym komentarazu, ale przytoczę ją jeszcze raz, bo to znamienna wypowiedź:
„Wśród przyczyn tajwańskiego sukcesu Shen wylicza m.in. natychmiastowe działania prewencyjne tamtejszych władz, wynikające z nieufności wobec chińskiej propagandy.
– Sukces Tajwanu to trzy rzeczy: przede wszystkim bardzo szybko podjęte działania. Tajwan wiedział o tym, że dzieje się coś złego w Chinach już wtedy, kiedy te poinformowały WHO 31 grudnia (…), że jest jakiś wirus, ale nie ma dowodów, że przenosi się z człowieka na człowieka. Tajwan rozumie, jak działają i rozumiał, że jeśli Chiny mówią, że problem jest niewielki, to oznacza, że jest bardzo duży. Już 31 grudnia Tajwan zwiększył kontrolę na granicach. – wskazuje Shen.
– Europa i USA niestety uwierzyły Chinom (…) Tajwan w to nie uwierzył i szybko podjął odpowiednie kroki. Trzecim powodem jest transparentność. (…) Jest pełna informacja. Kilka razy dziennie odbywają się konferencje odpowiednich służb i organów. – podkreśla rozmówczyni Katarzyny Gójskiej.
– Tajwańczycy wiedzą na bieżąco co się dzieje i są bardzo zdyscyplinowani. – dodaje.
(…)
Zaniżone statystyki
Shen zapytana, czy można ufać chińskim danym odpowiada, że należy do nich podchodzić z olbrzymim dystansem.
– Nie ufam im. Mamy wersję oficjalną, mówiącą o tym, że Chiny sobie poradziły i mamy relacje lekarzy oraz zwykłych Chińczyków. (…) Dane z krematoriów są zatrważające. Badania wskazują, że w najlepszym wypadku są to liczby są zaniżone nawet do dziesięciu razy. – podkreśla.
– Według dokumentów, do których dotarła gazeta wydawana w USA, ale założona przez Chińczyków „The Epoch Times”, były takie dni w jednej z prowincji, w których dane zaniżano nawet 52 razy. W tej chwili to na co zwracają uwagę Chińczycy to sytuacja w krematoriach. Od 23 marca mogą wydawać ciała. Otóż od 1 listopada do 23 marca nie mogły tego robić. Pierwszego dnia pod jednym z krematoriów w Wuhan były ogromne kolejki. Jeden z internautów zrobił zdjęcie, ale zdjęła je cenzura. – relacjonuje korespondentka.”
https://telewizjarepublika.pl/shen-nie-mozna-wierzyc-chinskim-danym-na-temat-epidemii-europa-i-usa-popelnily-blad,93552.html