Gdy zobaczyłem te plakaty, chciałem strzelać. Morda tu, morda tam. Wypadały na mnie z pobocza, ze ściany budynku, z trawnika, dosłownie zewsząd. Odwalcie się, chciałem powiedzieć i prawą ręką szukałem po omacku karabinu maszynowego, aby rozprawić się z kolorową lawiną.
Potem doszły negatywne refleksje. Że oni nas wszystkich w konia robią. No bo realnie – co mi po pysku takim czy innym, piszę “pysku” bo wtedy opanowany byłem przez typowo negatywne emocje. Czy to nie jest jedno wielkie oszustwo wystawianie tych twarzy? Czy ktokolwiek z nich dokonał realnego wysiłku by dać się poznać, by dotrzeć, by wejść w realny kontakt? Albo choć by dać poznać tok swojego myślenia i zbiór poglądów? Bloga prowadził? G****o, masz facyjaty i głosuj.
Ludzie w zasadzie mają głosować na facyjaty wystawiane na miesiąc przed swoim “obywatelskim obowiązkiem”. Nonsens. Poza tym, umówmy się, ci ludzie są doskonale nieważni. Nieważne, kogo wybierzemy. Będzie przyciskał przycisk i tyle, zgodnie z instrukcją tych, co go wpisali na listę kandydatów na odpowiednim miejscu. Żaden poseł nie jest podmiotowy. To żołnierze i aktorzy, tańczący na scenie z napisem “demokratyczne wybory”, dla publiki, która łapie się na spektakl.
Zresztą… nie ważne. W końcu jednak poranny wiatr ostudził moje negatywne inklinacje i zacząłem patrzeć na te twarze przyjaźniej. Ewangelicznie zacząłem dostrzegać w nich ludzi. W sumie – pomyślałem sobie – twarz wiele o człowieku mówi. Gdy kogoś widzimy, przyglądamy się najpierw jego twarzy. Wiem, wiem, że mężczyźni patrząc na kobiety przenoszą potem wzrok nieco niżej, ale twarz jest zawsze na pierwszym miejscu.
Twarz bowiem jest wielkim ekranem każdego człowieka, na którym wyświetla on swoje zamiary, swój nastrój, po części swój charakter. My ludzie, jesteśmy wyczuleni na ogląd twarzy innych. Odczytujemy z tych oblicz, czego możemy się po innych spodziewać, kim oni są. Odczytujemy o wiele szybciej niźli dalibyśmy radę, przez analizę życia i postępowania. I może do tego odwołuje się kampania plakatowa. Nie ma czasu, nie ma możliwości. Masz naszą twarz, nasza twarz wszystko ci powie. Gdybyż tylko ludzie nie potrafili oszukiwać – włącza mi się polska podejrzliwość – nawet twarzą.
Bardzo przyjemne wrażenie robi dwójka z KO. Przesympatyczny młody facet. Uśmiech jednocześnie lekki a słoneczny, misiowaty, ale w takim sportowym i kumpelsko-zażyłym charakterze. Rewelacja. Spokojnie można głosować. Strzał w dziesiątkę. Przystojniejszy niż Trzaskowski. Żeby tylko jakiejś oczyszczalni nie zbudował.
Jedynka z PiS to Alec Baldwin. Błysk w oku, ten hollywodzki urok, włosy, męskość, przystojność, sława – wielkość jednym słowem. Myślę, że wiele kobiet w średnim i nie tylko w średnim wieku się zakocha. Bo jest w kim. W Stanach spokojnie też by zrobił karierę. Po prostu Wow.
Senator PiS to z kolei – wymieniam go teraz, bo jego plakaty jakoś tak razem z jednynką do Sejmu – apoteoza dostojeństwa i godności. Ten budujący człowieka wzrok, z którego tryskają strugi doświadczenia i bezpieczeństwa. Te oprawki okularów, nie jakiś tam lipne i delikatne, tylko zasadnicze, solidne, można takimi okularami i pralkę naprawić chyba. Cudny siwy kolor włosów. Uczciwe oblicze. Jednym słowem siła, pewność siebie i dostojeństwo. Senator na mur beton.
W KO startują dwie blondynki. W ogóle kobiet jakby nieco mniej niż mężczyzn w tym strumieniu plakatowym, ale wiadomo – mają pod górkę. Dopiero gdy profesor Środa zostanie prezydentem a pani Szczuka prokuratorem generalnym, to może coś się poprawi. Na dziś nasze damy jednak się starają. Z PiS jakaś pani w średnim wieku. Coś tam się uśmiecha spoza okularów. Ale twarz niewielka, bo całe pół sylwetki na plakacie, to trudno coś powiedzieć, czy ten uśmiech szczery, czy przeciwnie, taki z politowaniem dla szarej masy, bo Pani chyba bardzo wykształcona, może z jakiejś uczelni, może kanclerz abo rektor, licho wie.
Te blondynki z KO to zupełnie co innego. Ich plakaty oglądam już od kilku lat i jestem pod wrażeniem. Dla kobiet kampanie polityczne, to jest doświadczenie mistyczne, w zasadzie cud. Czas…. czas staje w ich życiu w miejscu. Lata mijają, one… coraz młodsze na tych plakatach, coraz piękniejsze. Za dwadzieścia lat będą miały po siedemnaście. Nie żebym się czepiał, miło popatrzeć na piękne twarze. Na te zielone oczy. Ach te oczy. To dobrze dla nich i dla nas. Sam bym chciał tak młodnieć, choć dla facetów, to akurat nie jest taki problem.
Ta druga blondynka, albo pierwsza, bo nie ustalałem kolejności, jest aktywna. Nawet ponoć jakiś festyn zorganizowała. Przechodząc, albo ściślej – przejeżdżając, słyszałem z oddali jakieś dźwięki, potem mi mówią, że to jej festyn. I tak bym nie poszedł. Nieufny jestem. Festyn. Co ja tam będę robił? W konkursach występował? Ciekawe na co, na zgryźliwego zgreda czy radosnego wyborcę?
Nieważne, dziewczyna się stara i najwyraźniej tagetuje w młodszą część społeczeństwa. Chyba ma nawet jakieś znajomości wśród gimbazy bo jej plakat wyborczy najwyraźniej robił w paintshopie jakiś amator gimnazjalista. Wyszła na nim jakaś taka…. no już zupełnie do siebie nie podobna. Chyba przesadził z wygładzaniem i takimi innymi. Spoko. Ma jeszcze inne plakaty, bo jak się ten wygładzony przyśni w nocy, to może być trochę niefajnie.
I w sumie przestałem chcieć strzelać do tych plakatów, nie żeby do ludzi, takie instynkty też mnie nawiedzają, ale to dużo rzadziej, zazwyczaj w depresji albo po kontaktach z miłymi urzędnikami. Polityka? No cóż, sprowadza się do konkursu piękności, a przynajmniej do tego sprowadza się wybór tego, czy innego, żołnierzo-aktora. Ta blondynka, sztucznie odmłodzona na plakacie, co pisałem, zalotnie prezentuje mały srebrny krzyżyk, w rozpięciu bluzki. Takie mrugnięcie okiem od kandydatki KO. Nie wiem jak to odebrać. Chyba jako zdrową przedsiębiorczość i pewnego rodzaju odwagę. Może ktoś to lepiej zinterpretuje.
Razi zupełny brak plakatów maluchów. Partii i komitetów wyborczych spoza dwóch głownych sił. Jeśli wybory dokonywane są na podstawie plaktaowej powodzi, to dlaczego nie ma twarzy z pozostałych sił politycznych. Może… chodzi o PIENIĄDZE. Może nie mają kasy, bo przecież za darmo, nikt takich plakatów nie naprodukuje i nie narozwiesza. Byłaby wtedy kasa, i cała konstrukcja procesu “demokratycznego” zaprojektowana dla “partii władzy”, dla tych zorganizowanych grup p******, które tę władzę już sprawują bądź sprawowały, które posiadają wpływ na państwo. W sumie, cały proces byłby dla Władzy, a nie dla obywateli.
No bo jaki to sprawiedliwy wybór i równość szans – a przecież to właśnie równość szans jest gwarantem i WARUNKIEM korzystnej dla wszystkich KONKURENCJI – skoro jedni nasycają świadomość, oczy i uwagę obywateli swymi pięknymi fizjonomiami, a drudzy nie mogą tego zrobić? To jak ci drudzy mają…. a, nie ważne. Życie. Wszędzie tak jest.
I tylko zostaje pytanie, kto w tej polityce/demokracji jest podmiotem, a kto przedmiotem? Dla kogo ona jest? Kto się nią posługuje? Mówi się nam, że to my jesteśmy podmiotem, że obywatele posługują się nią w celu wyłaniania swych przedstawicieli. Ktoś mógłby powiedzieć, że jest odwrotnie. Że polityka jest dla polityków, szczególnie tych co się dorobili i mają głosy, zaś obywatele są jej przedmiotem, zasobem, który się wykorzystuje w jej trakcie, niezbędnym do utrzymania w spokoju zbiorem energii.
Całe szczęście, że kampanie mijają, i znów wzrok zamiast na plakatach wyborczych zatrzyma się na kwiatach, samochodach, twarzach prawdziwych ludzi, w których będzie można zobaczyć piękno, złość, tragedię i to właściwe wszystkim ludziom – pragnienie szczęścia. Oby się poszczęściło, nam wszystkim.
———————————————————————————————–
A życie… życie polega na życiu i umieraniu, więcej {TUTAJ}
Włąśnie czytam książkę pt. “Krótka historia psychologii” autorstwa Joanny Zaręby. A tam pisze tak :
“Już w starożytnej Grecji praktykowano fizjognomię, czyli interpretowanie charakteru na podstawie rysów twarzy. Współcześnie teoria może się wydawać naiwna, ale w starożytności traktowano ją poważnie. Nic dziwnego. W procesie ewolucji człowieka jako istoty społecznej nasze mózgi nauczyły się przywiązywać wielką wagę do wyrazu twarzy. Widząc u kogoś zmarszczone groźnie brwi, możemy się spodziewać złości lub nawet agresji, a uśmiech jest zapowiedzią przyjaznej interakcji.”
Czyli plakaty wyborcze zawsze będą przedstawiały uśmiechniętych, życzliwych ludzi. W rzeczywistości plakat może kłamać. Usmiechnięty życzliwie człowiek z plakatu może prezentować kompletnie absurdalne poglądy. I takich należy się strzec.
To, że z jednych robi się świrów, wariatów, oznacza, że się ich dehaumanizuje lub wręcz demonizuje, takich propagandystów od polityki należy się strzeć, oni grają na najniższych instynktach.
Podstawową cechą ludzi jest “współpraca”. Muszą współpracować, bo są “społeczni”, żyją w grupach. Podstawową informacją o możliwościach współpracy, tj. o intencjach drugiej osoby, ludzie, 20 tys lat temu, też czerpali z “czytania twarzy”. Twarz też wyraża, intencje, emocje, nastawienia i zamiary. Jest jednym z najbardziej unerwionych i plastycznych elementów ciała. To wielki nadajnik 🙂
Oczywiście bez współpracy rodzaj ludzki dawno by wyginął jak dinozaury. Współpraca ma wiele wymiarów, podstawowa współpraca występuje na poziomie rodziny, potem idzie współpraca wśród grona znajomych i przyjaciół, dopiero potem idzie kraj, dany region kulturowy, czy w końcu świat.
Młodzi ludzie przeskakują od współpracy na podstawowych poziomach do poziomu zbawiania świata. Stąd obecne akcje propagandowe propagujące odejście od węgla na rzecz energii odnawialnej. W niektórych krajach nieobecność na marszach wspierających walkę z ociepleniem klimatu oznacza dla młodych ludzi nieusprawiedliwoną nieobecność na lekcjach.
Tak deprawuje się młode pokolenie w imię ideologii zbawienia świata.